Wschodnia wyspa nonsensu

Ostatnio ciągle mam przed oczami jedną z ksiąg o Tytusie, Romku i A’Tomku. Konkretnie tę o wyprawie na wyspy nonsensu, a jeszcze konkretniej ten jej fragment, gdy bohaterowie zwiedzają wyspę biurokratów. Wszystko dlatego, że już pół roku trwają moje rozmowy z jednym z ukraińskich wydawnictw…

W punkcie wyjścia, czyli sobie piszę

Wielokrotnie pisałam, że w życiu na wszystko muszę zapracować trzy razy ciężej niż inni. Nadal tak jest. Fakt, że wydałam kilka ksiązek, że „Klasa pani Czajki” trafiła do szóstego podręćznika niewiele zmienił w moim życiu. Nadal ciagle szukam wydawców i nie jest to sprawa prosta. Już…

Kultura i kulturwa, czyli Paweł i Gaweł

Dopiero co Premier podpisał, że 1% budżetu Państwa pójdzie na kulturę, a ja mam moc refleksji. Czy my w ogóle wiemy, co to jest kultura? Kiedyś spotykałam się z facetem, który twierdził, że nie jest ona nikomu do szczęścia potrzebna i zawód wykonywany przeze mnie…

Szpital ustawia priorytet

Od kiedy sięgam pamięcią w moim życiu gdzieś tam funkcjonował szpital, jako jedno z miejsc, które są częścią życia. W szpitalu pracowała bowiem moja mama. Nie lubiłam jej pracy, ale to już zupełnie inna historia. W Instytucie Matki i Dziecka  „szalał” bowiem tzw. „Pan Profesor”,…

Jestem ze swojej epoki

– Czy Pani chciałaby żyć w dziewiętnastym wieku? – spytała mnie jakaś pani na jednym ze spotkań autorskich. – Nigdy w życiu – odpowiedziałam cytując Katarzynę Grocholę, a wtedy pani się zdziwiła. Bo przecież tak często o tym dziewiętnastym wieku piszę na blogu lub opowiadam….

Między higieną a hieną

Gdy byłam dzieckiem zaczytywałam się książkami Hanny Ożogowskiej. Jej „Chłopak na opak” oraz „Raz gdy chciałem być szlachetny” mam nawet z autografem, bo dostałam na pocieszenie w chorobie, kiedy miano mi stawiać bańki. Dlatego autorka napisała w dedykacji „bańki to bajki”! Było to… bagatela 35…

A jednak na marne poszło, czyli jak wyrobić sobie nazwisko

Miesiąc temu pisałam o tym, że nie wiem czy nie zmarnowałam pół roku na rozmowy z pewnym wydawnictwem (szczegóły tutaj) i… wyszło, że zmarnowałam. Dziś pojechałam na rozmowę i… oni jednak wolą coś zupełnie innego. Oczywiście piszę świetnie, mam świetne pióro, ale to co zaproponowałam…

Nie ma jak ludowe metody

Zwłaszcza na rozładowywanie napięć i agresji. To moja refleksja po weekendowej wyprawie do powiatu węgrowskiego. Wraz z kolegą po piórze – Konradem Lewandowskim (przygotowującym powieść, której akcja dzieje się na tamtejszej ziemi) – wybraliśmy się, by zbierać miejscowe legendy. Co z tego wyszło – niech na…