Jestem ze swojej epoki

Spread the love

– Czy Pani chciałaby żyć w dziewiętnastym wieku? – spytała mnie jakaś pani na jednym ze spotkań autorskich.
– Nigdy w życiu – odpowiedziałam cytując Katarzynę Grocholę, a wtedy pani się zdziwiła. Bo przecież tak często o tym dziewiętnastym wieku piszę na blogu lub opowiadam.

Tymczasem interesowanie się czymś a pragnienie tego, to dwie różne rzeczy. Interesuje mnie np. autyzm, ale nie chciałabym mieć autystycznego dziecka. Ostatnio pod wpływem rozmowy z kolegą poczytałam sporo o przyczynach impotencji, ale to wcale nie znaczy, że chciałabym być związana z impotentem! Wczoraj szukałam informacji, jak przygotowuje się do jedzenia szarańcze i co w niej jest odżywczego, ale nie planuję jej w swoim menu, a przynajmniej nie na najbliższą Wielkanoc.
Jednak rzeczywiście XIX wiek jest dla mnie niezwykle fascynujący i to z wielu względów.

Po pierwsze to moment, kiedy w wielu krajach budzi się tożsamość narodowa. Na ziemiach polskich to czas powstań narodowych.

Po drugie to czas, gdy coraz powszechniejsza staje się znajomość czytania i pisania, a co za tym idzie rozwija się literatura. Wtedy powstaje moja ulubiona polska powieść – „Lalka” Bolesława Prusa. Wtedy tworzy mój ulubiony zagraniczny pisarz – Aleksander Dumas ojciec, którego powieści w swojej warstwie psychologicznej nic nie straciły na aktualności.

Po trzecie to czas ogromnego rozwoju muzyki. To wtedy tworzy Fryderyk Chopin, Franciszek Liszt czy Piotr Czajkowski. A pod koniec wieku rodzi się operetka z Jakubem Offenbachem, Emmerichem Kalmanem czy Leharem.

Po czwarte XIX wiek to czas wielkiego rozwoju malarstwa. W Polsce tworzy Piotr Michałowski, bracia Gierymscy, Henryk Rodakowski i Jan Matejko, o którego „Bitwie pod Grunwaldem” Prus w „Lalce” pisze wprawdzie, że „duży to obraz i okazały, tylko nie trzeba go pokazywać żołnierzom, którzy przyjmowali udział w bitwach”, ale to obrazy Matejki uczą historii przyszłe pokolenia.

Po piąte to w dziewiętnastym stuleciu kobiety powoli przestają być przedmiotami w świecie mężczyzn. Maria Skłodowska zakłada spodnie, wskakuje na rower, robi chemiczne doświadczenia, a gdy już na progu XX wieku znajduje sobie młodszego, żonatego kochanka oburzonej Francji, która chce ją pozbawić Nobla oświadcza, że to nagroda, którą dostaje się nie za życie prywatne, ale za osiągnięcia naukowe. To w XIX wieku George Sand pisze wspaniałe powieści i robi to, co inne kobiety potem, czyli pali, przeklina, chodzi w spodniach i zmienia facetów, jak rękawiczki.

Jest jeszcze jeden powód, dla którego wiek XIX mnie fascynuje. To powód rodzinny. O swoich przodkach wiem sporo, ale tak naprawdę ich miłości, namiętności i bolączki znam tylko te, po których został jakiś materialny ślad w postaci dokumentów czy listów. A te mam najdalej z wieku XIX-go. Dlatego lubię czytać o tej epoce. Lubię wiedzieć jeszcze więcej, co robili wtedy ludzie i wyobrażać sobie, jak żyli ci, od których pochodzę.

Dwa dni temu pojechałam z kamerą na specjalną lekcję chemii. Pełen doświadczeń tak zwany „wagon chemiczny” wyruszył z Placu Narutowicza. Pomysł na tramwaj z doświadczeniami i wykładami o biografii Marii Skłodowskiej-Curie wziął się stąd, że obchodzimy rok polskiej noblistki, a ona sama lubiła nowinki techniczne. Maria po Warszawie, mieście swojej młodości, jeździła prawdopodobnie jedynie tramwajem konnym. Gdy odwiedzała stolicę w czasach, gdy powstawał Instytut Radowy zapewne wożono ją po mieście limuzynami, jako narodową bohaterkę, więc warszawskie tramwaje elektryczne jedynie widziała. Dwa dni temu jeżdżąc elektrycznym tramwajem z duchem Marii Skłodowskiej-Curie w osobie dyrektorki muzeum polskiej noblistki myślałam o tym, jak zmieniała się Warszawa i co na jej widok powiedzieliby ci, którzy żyli tu sto lat temu. Myślałam też, że to cudownie, że nie żyję w tamtych czasach. Maria Skłodowska wskoczyła wprawdzie na rower, co i ja lubię robić, ale… nie zdejmowała kapelusza, bo w jej czasach kobiety nie mogły chodzić bez nakrycia głowy. Gdybym żyła w XUX wieku pewnie nie mogłabym robić tego, co robię i żyć tak jak żyję. Czekałaby na mnie masa ograniczeń i musiałabym bez przerwy słuchać, czego mi nie wypada, a co wypada. A gdybym, jak to mam w zwyczaju, odpowiadała na przykład, że nie wypada to mi macica, zęby i włosy, pewnie wywoływałabym wielkie oburzenie, a nie jak dziś śmiech. A ja zdecydowanie wolę wywoływać to drugie.

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...