Błąd poznawczy, czyli w szponach mediów społecznościowych

Spread the love

Chciałam o tym napisać już dawno temu, ale ostatnie wydarzenia przyspieszyły decyzję. Chodzi nie tylko o reakcję na moje wpisy o wypowiedzi Przemysława Babiarza i ceremonii otwarcia Igrzysk olimpijskich. Ale także o to jak długo jest to wałkowane.

Jeśli idzie o Przemysława Babiarza to napisałam:

Ponieważ jest jakiś dym o wypowiedź Przemysława Babiarza na temat piosenki „Imagine” Johna Lennona, więc polecam sięgnięcie do źródeł, czyli np. tę lekturę. Drobny cytat tu. Reszta pod linkiem.

„Despite the concept of unity that Lennon touched on with David Sheff, the song was also inspired by the communist movement. Lennon later confirmed that the similarities between his ideals set out in the song and Communism were indeed deliberate: “‘Imagine’, which says: ‘Imagine that there was no more religion, no more country, no more politics,’ is virtually the Communist Manifesto, even though I’m not particularly a Communist and I do not belong to any movement.

Czas na lekturę:

i zamieściłam link do artykułu.

A jeśli idzie o ceremonię otwarcia napisałam:

W związku z kolejną gównoburzą w sieci…

Największym wrogiem ludzkości jest niedouczenie. To z braku dostatecznej wiedzy rodzą się nienawiść, a za nią idą wojny.

Pierwsze udokumentowane igrzyska odbyły się w 776 roku p.n.e. Areną zmagań starożytnych sportowców była Olimpia – ośrodek kultu Zeusa i wielkie centrum sportowo-kulturowe. Stąd wzięła się dzisiejsza nazwa Olimpiada.

Co wg mitologii robili bogowie na Olimpie? Między innymi ucztowali.

Trzy różne uczty bogów – trzech różnych malarzy. Jakich? Proszę sobie poszukać – sztuczna inteligencja na pewno pomoże.

Śniadanie, obiad czy wieczerza zawsze wyglądają podobnie. Często pośrodku jest jakiś stół. Parodię „Ostatniej wieczerzy” Leonarda da Vinci to pokazał w filmie „Viridiana” Louis Buñuel. Miał szczęście, że nie było wtedy mediów społecznościowych.

„Czego się Jaś nie nauczy – Jan nie będzie umiał”.

Uczmy się.

I zamieściłam zdjęcia trzech uczt mitologicznych bogów.

Jak się okazało moja wypowiedź nt. Babiarza wpisała się w narrację zwolenników obecnej opozycji, a ta na temat otwarcia igrzysk w narrację zwolenników koalicji rządzącej. Reakcja na moje obie wypowiedzi pokazała mi, jak bardzo jesteśmy niewolnikami schematycznego myślenia, skażonego tym, co sądzą inni, no i do jakiego stopnia wyłączyliśmy myślenie samodzielne. W domu uczono mnie krytycznego patrzenia na wszystko i sprawdzenie wszystkich źródeł. To naprawdę pozwala na wyrobienie sobie własnego zdania.

Jeśli idzie o moją wypowiedź na temat Babiarza, a konkretnie o jego tłumaczeniu o tym czym jest Imagine to jako wieloletnia Fanka Beatlesów, należąca w swoim czasie do Fanclubu Beatlesów naprawdę znam dobrze utwór, jego słowa i kontekst powstania. Znam też wypowiedzi Lennona na ten temat. Zresztą artysta był poniekąd zafascynowany ideami socjalizmu, czego dowodem są inne jego teksty jak np. Working class hero oraz Woman is the Nigger of the world. Być może Babiarz też to wszystko wyczytał, bo to samo powiedział na ceremonii otwarcia Igrzysk w Pekinie w 2008 roku. I co ciekawe nikt wtedy go za te słowa nie zawieszał. (sic!)

Z kolei, jeśli idzie o ceremonię otwarcia igrzysk i obrazy jestem przecież absolwentką historii sztuki, a egzaminy na tych studiach polegają m.in. na tzw. „slajdowisku”. Do egzaminu trzeba obejrzeć kilkaset slajdów, a na samym egzaminie jest ich już tylko 20 (nigdy nie wiemy które z kilkuset). Trzeba podać co to jest, czyli wymienić autora, tytuł i datę powstania. Historię sztuki studiowałam 2 razy. Raz w latach 90., kiedy uzyskałam absolutorium, ale z przyczyn rodzinnych nie napisałam pracy magisterskiej i drugi raz kilka lat temu. Dlatego w swoim życiu widziałam naprawdę więcej obrazków niż przeciętny Kowalski.

Jaka była reakcja na moje wpisy? Zarówno za jeden jak i za drugi posypały się na mnie gromy ze strony zwolenników jednej lub drugiej opcji politycznej. Mam tę „przewagę” nad nimi, że zarówno teraz, jak i przed 15 października 2023 nie byłam i nie jestem zwolenniczką ani obozu rządzącego ani opozycji. Po prostu żadna władza mi się nie podoba, do każdej mam uwagi, na każdą patrzę krytycznie. Podobnie jest z opozycją. Wszystko dlatego, że politykom stawiam bardzo wysoko poprzeczkę. Zapewne dzięki temu nie jestem skażona myśleniem, że jeżeli jakiś polityk coś mówi, to ja muszę się z nim zgadzać lub nie zgadzać w zależności od tego czy go lubię czy nie. Wypowiedź każdego z nich poddaję krytycznej analizie i dopiero wtedy albo się z nim zgadzam albo się nie zgadzam i czasem jest to polityk jednej opcji, czasem drugiej, a czasem i trzeciej.

Niestety media społecznościowe pogłębiły polaryzację społeczeństwa, a na dodatek wyłączyły w wielu osobach czujność i samodzielne myślenie. Jak dokładnie to wygląda? Ano tak, że jest jakieś wydarzenie poruszające opinię publiczną. Najpierw ludzie patrzą co na ten temat sądzą zwolennicy partii, którą popierają, a potem co na ten temat sądzą jej przeciwnicy i na koniec zaczynają, jak mantrę powtarzać opinię ulubieńców. Przeciwnicy robią dokładnie to samo. Gdy kilka razy w sporach na różne tematy zwróciłam znajomym na to uwagę, zdarzało się, że przychodziło do nich otrzeźwienie. Ale dopiero wtedy, gdy pokazałam im jak to działa w praktyce. Wymagało to jednak z mojej strony poświęcenia dużo czasu. Musiałam pokazać konkretne wypowiedzi polityków, czas reakcji społecznej etc. Przyznam, że nie chce mi się tego robić, bo szkoda mojego czasu. To dlatego do napisania tego tekstu też nie kwapiłam się, ale… wreszcie podjęłam decyzję. Zwłaszcza, że reakcja na te moje dwa wpisy pokazała mi jeszcze coś. Otóż ci, których moje wypowiedzi wkurzyły, przeglądali mój Fanpage na Facebooku i zaczynali w negatywny sposób komentować inne, których normalnie negatywnie by nie skomentowali. Zaczynali czepiać się wszystkiego. Było to i śmieszne, i żałosne, i głupie, i przykre. Zwłaszcza, gdy np. zwolennik prawicy atakował moje teksty dotyczące historii i czepiał się… braku przecinka, używając przy tym obraźliwych epitetów pod moim adresem. Zostali ze mną do tej pory i co jakiś czas odzywają się jako hejterzy pod wpisami, które z polityką nie mają nic wspólnego. Często te ich teksty są bardzo głupie. Przeważnie, gdy wdam się z nimi w dyskusję usuwają je i blokują mnie.

Dawno temu, tu na blogu, napisałam, że anonimowość w Internecie sprawia, że ludzie piszą rzeczy, których normalnie nie byliby w stanie powiedzieć drugiemu człowiekowi w oczy. Czy np. osobnik, który napisał Joannie Koroniewskiej, że „ma małe cycki”, „brzydki nos” i „starą mordę” powiedziałby jej to w oczy? Pytanie retoryczne. Na dodatek w Internecie jest moda na pisanie do siebie per „TY”. Nie jestem jej zwolennikiem. Nie dlatego, że jestem staroświecka, choć można to tak odebrać, ale dlatego że pisanie na „TY” sprawia, że jesteśmy w stanie powiedzieć człowiekowi rzeczy, których normalnie byśmy mu nie powiedzieli. Dotyczy to także rozmowy z drugim człowiekiem w cztery oczy. Komuś z kim jesteśmy na TY jesteśmy w stanie nawet powiedzieć „ty chuju”. Gdy jednak jest między nami dystans kontaktów poprzedzonych formą PAN/PANI ten epitet przez gardło już nie przechodzi. Nie słyszałam, by ktoś do kogoś powiedział „Panie chuju”.

Druga sprawa to… błąd poznawczy. Czym jest? Najkrócej mówiąc to nieracjonalne postrzegania rzeczywistości. Ma ono ogromny wpływ na ludzkie postawy, emocje, a także rozumowanie i zachowanie. Napisano o nim tomy, bo badania prowadzą specjaliści od nauk społecznych. W przypadku, o który mi chodzi na myśli mam konkretnie przede wszystkim dwa błędy poznawcze. Pierwszym jest efekt potwierdzenia, który polega na tym, że poszukuje się wyłącznie faktów potwierdzających posiadaną opinię, a nie weryfikujących ją. Drugim jest efekt zaprzeczenia, charakteryzujący się tendencjami do krytycznego weryfikowania informacji, które zaprzeczają dotychczasowym opiniom, przy jednoczesnym bezkrytycznym akceptowaniu informacji, które je potwierdzają.

Trzecia sprawa to… wyniesione z PRL przekonanie, że jeśli ktoś ma inne zdanie to jest ono błędne. Było to bardzo charakterystyczne dla przedwojennych Niemiec, gdzie po dojściu Hitlera do władzy każdy kto miał inne zdanie był uznawany za wroga Narodu. Jest charakterystyczne dla współczesnej Rosji. Tam ktoś, kto myśli inaczej – myśli źle. Często staje zresztą z tego powodu przed sądem, a potem zsyłany jest do łagru etc. Wystarczy przejrzeć ostatnie głośne w Rosji sprawy polityczne. Nie idźmy tą drogą. Chcemy wolności? Pozwólmy ludziom mieć własne zdanie. Oczywiście problemem jest, gdy głoszą jakieś poglądy bez pełnego zrozumienia wszystkiego, ale… cóż. Oświecajmy. A jeśli nadal błądzą? Jestem za tym, by machnąć ręką. Trudno. Zmienianie świata zaczynam zawsze od siebie.

Czwarta sprawa to różnorodność interpretacji. Komuś ceremonia otwarcia kojarzy się z Ostatnią wieczerzą? Może z nią się kojarzyć każdy posiłek, do którego na raz zasiada 13 osób. Tu jednak było ich mniej i wśród biesiadujących były dzieci. A na dodatek organizatorzy powiedzieli, że nie do tego nawiązywali. A jednak… krytykujący z uporem maniaka twierdzili, że organizatorzy kłamią. Cóż takiego się stało, że zdanie autora już się nie liczy? Atak oburzonych był tak silny, że twórcy przeprosili tych, którzy poczuli się urażeni. Innymi słowy przeprosili za interpretację, której się nie spodziewali. Choć krytykujący ceremonię cały czas twierdzą, że autorzy się tego spodziewali i zrobili wszystko celowo. W jak dziwnych czasach żyjemy! Są wśród nas ludzie, którzy lepiej wiedzą co ma w głowie właściciel głowy od samego jej właściciela! Monty Python, który stworzył film Żywot Briana, będący parodią masowo produkowanych filmów o tematyce religijnej nie spotkał się z takim potępieniem tylko dlatego, że w 1979 roku nie było mediów społecznościowych. Dziś taki film nie mógłby pewnie powstać. A gdyby powstał nie wiem czy bez protestów byłby puszczany w kinach czy w telewizji.

Wreszcie piąta sprawa. Klasyczne: „co artysta miał na myśli”? Jakże nienawidziliśmy tego, gdy byliśmy w szkole. Pamiętam w liceum profesor od polskiego, która często, gdy podawaliśmy własne interpretacje utworów Adama Mickiewicza czy Juliusza Słowackiego mówiła: „Może i dobrze myślisz, ale Krzyżanowski i Kleiner twierdzą na ten temat co innego”. Wracało się więc do ławki czasem z trójczyną, ale częściej z dwójką. A przecież jeśli autor nie zostawił interpretacji mamy prawo do dywagacji na temat tego, co miał na myśli.

Lennon sam opowiedział o swoim utworze i jego genezie. Podobnie zrobił Thomas Jolly – autor oprawy Igrzysk Olimpijskich, który wyznał, że Ostatnia wieczerza Leonarda da Vinci nie była jego inspiracją. „Myślałem, że było to dość jasne, ponieważ do stołu przybywa Dionizos. Jest on tam, bo jest bogiem święta, wina, ojcem Sekwany, bogini związanej z rzeką” – powiedział w rozmowie z dziennikarzami.

Ale… z drugiej strony przecież wszyscy walczymy o prawo do własnej interpretacji. Nawet jeśli jest błędna. Zapewne dlatego organizatorzy igrzysk przeprosili chrześcijan. Bo skoro ktoś tak tę uroczystość odebrał? I choć jestem zwolennikiem, by każdy miał prawo do własnej, nawet błędnej interpretacji to uważam przepraszanie za czyjąś błędną nadinterpretację niezgodną z intencjami autora za grubą przesadę. Żyjemy jednak w czasach grubych przesad. A media społecznościowe nakręcają spiralę absurdu wyłączając w użytkownikach samodzielne myślenie. Kłania się tu psychologia tłumu, którego każdy uczestnik siedzi w domu przed komputerem. Taki paradoks! Ale cóż… to właśnie media społecznościowe sprawiają, że wszyscy popełniamy błędy poznawcze. Dlatego ważne jest mieć świadomość, że tego rodzaju błędy istnieją i za każdym razem starać się na kontrowersyjny temat wyrobić własne zdanie. Nieskażone opiniami innych. To nie symetryzm, o który często jestem oskarżana. To się wolność nazywa. Wolność samodzielnego myślenia. Bądźmy wolni!

PS Jest jeszcze sprawa reakcji na wypowiedź profesora Jerzego Bralczyka, że zwierzę „zdycha” a nie „umiera”. Dla mnie „umiera”, ale jak ktoś mówi, że „zdycha” to niech mówi jak chce. Język ewoluuje. Często szybciej niż dostrzegają to naukowcy. A w życiu, choć czasem „ktoś słowem złym zabija tak jak nożem” ważniejsze są jednak czyny. Bardzo bym chciała, by świat wyglądał tak, że każdy kto mówi, że zwierzę „zdycha” jest złym człowiekiem, a ten co mówi, że „umiera” – dobrym. Łatwiej byłoby rozpoznać złych ludzi. Ale tak proste to wszystko nie jest. Ciekawe, że media społecznościowe nie rzuciły się tak na senatora Waldemara Bonkowskiego, który zabił psa ciągnąc go za samochodem, (czyli popełnił zbrodnię na zwierzęciu), jak na profesora Bralczyka za słowa, do których wypowiedzenia ma prawo. Bo wolność językoznawcy do posiadania własnych poglądów na język jest jego prawem. Wolność! Pół wieku PRL zabiło w nas zrozumienie czym jest wolność! Żądając jej dla siebie odmawiamy prawa do niej innym. To największy absurd.

A na zdjęciu ja z dzieciństwa. To moja wolność!

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...