A jednak na marne poszło, czyli jak wyrobić sobie nazwisko

Spread the love

Miesiąc temu pisałam o tym, że nie wiem czy nie zmarnowałam pół roku na rozmowy z pewnym wydawnictwem (szczegóły tutaj) i… wyszło, że zmarnowałam. Dziś pojechałam na rozmowę i… oni jednak wolą coś zupełnie innego. Oczywiście piszę świetnie, mam świetne pióro, ale to co zaproponowałam nie mieści się w ich wydawniczym profilu. No przecież można to było powiedzieć dawno temu!!! Na samym początku!!! Powiedzieli też, że ponieważ nie mam wyrobionego nazwiska, nie jestem osobą powszechnie znaną, więc w promocję mojej książki „Kamerą i piórem” trzeba włożyć większe pieniądze, a oni na to nie mają. To, że piszę lepiej od pewnych gwiazd TVN, którym wydano książki – nie ma żadnego znaczenia. Liczy się nazwisko. Moje jest słabe. Oj ileż razy to słyszałam! Jak dobrze to znam i jak dobrze to wiem! Świetnie wiem, że piszę lepiej od pani, która ma w TVN swój program i od niedawna prowadzi diabelsko nudnego bloga.  Nie zmienia to jednak faktu, że to ona jest gwiazdą a nie ja. I to jej wydano książkę, a nie mnie. Cóż… nie mam aspiracji do bycia gwiazdą. Nawet nie chciałam być prezenterką wybierając rolę podglądacza i obserwatora rzeczywistości, a na ekranie – jeśli się pojawiam – to po to, by coś opowiedzieć widzom, a nie po to, by prezentować siebie. Chcę pisać i publikować. To tylko czy aż?

Dziś coraz częściej przekonuję się, że oprócz talentu literackiego potrzebna jest nie tyle siła przebicia ile znany z filmu „Testosteron” event. Musi być nim chyba skandal. Nie wiem w jaki skandal wpisać siebie. Gdy napisze, że w pociągu relacji Warszawa Wrocław zrobiłam siusiu w stringi, bo zapomniałam je zdjąć to będzie to zbyt słabe! Słaba też będzie informacja, że na ostatnich spotkaniach autorskich męczyłam się z powodu za małych rajstop, które ściągały mi z tyłka majtki i przemieszczałam się ze ściśniętymi kolanami, by spod spódnicy nie wypadło mi całe desu. Nawet opisania tu na blogu historia z bezzębnym panem, który podrywał mnie opowiadając o swoim onanizmie wykonywanym metodą „imienną”: „Mania, Frania, Jóóóóózia!” nie przyciągnie czytelników. Jaki ma być jeszcze skandal? Coś bardziej prywatnego? Trzeba się obnażyć? Na przykład wzorem innej gwiazdy TVN, która wydała książkę (napisaną zresztą przy pomocy ghostwrittera, bo literacko jest cienka, jak barszcz z torebki) opisać szczegóły pożycia małżeńskiego? Napisać na przykład, że były mąż alkoholik mnie bił i mało nie zabił? Albo, że inny ukochany, z którym miałam być aż po grób, kopnął w dupę dwa tygodnie po poronieniu, potem pół roku psychicznie gnębił, aż wreszcie poszedł w diabły, bo w zanadrzu chował nowszy o ileś tam lat model? Zmyślam? Nieprawdopodobne? A kto to wie! Ale prawda jest taka, że moje prywatne życie (które wbrew pozorom chronię i g. kogo obchodzi) byłoby interesujące gdybym ja była gwiazdą lub moi byli mężczyźni byli gwiazdami, jak eks mąż tamtej pani z TVN.
Niestety jako słynna wśród znajomych sentymentalna cipa mam inne priorytety. Moja miłość – moja sprawa. Dlatego mogę sobie świetnie pisać. Mogę sobie czytać listy od czytelników dziękujących mi za książki, bloga itd. Nie zmieni to faktu, że poza nimi nikt mnie nie zna. Kółko się zamyka. 

I tylko jedno mnie pociesza. Ja i klęski przekuwam na sukcesy. Z tej porażki też się więc podniosę. A tamto wydawnictwo… cóż… jeszcze przyjdzie koza do woza. Najpierw tylko znajdę event. Chyba dziś rozbiorę się do naga i przejdę Marszałkowską po torach. Ludzie! Oglądajcie Wiadomości, Fakty, Informacje, TVP INFO itd.! Prawie 44-letnia goła wariatka idąca przez centrum to ja! Ubiorę się, gdy ktoś wyda mi książkę! Ale nie… dziś pogrzeb Ireny Kwiatkowskiej. Nie będę gołą dupą konkurować ze śmiercią gwiazdy. Jak zwykle cierpliwie poczekam na swoją kolej i uśmiech losu. Bo sentymentalne cipy tak robią. Tak, jak ja…

P.S. W najnowszym numerze miesięcznika „Stolica” opublikowano artykuł Natalii Grzywalskiej o mnie i moim Tacie…  Gdyby ktoś był zainteresowany… mozna go też podczytać na stronie Fundacji Promocji Warszawy…

http://www.warszawa.pl/Wiadomosci/3,6915,0,1,0,0-Małgorzata,_córka_Macieja.html

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...