Nie ma jak ludowe metody

Spread the love

Zwłaszcza na rozładowywanie napięć i agresji. To moja refleksja po weekendowej wyprawie do powiatu węgrowskiego. Wraz z kolegą po piórze – Konradem Lewandowskim (przygotowującym powieść, której akcja dzieje się na tamtejszej ziemi) – wybraliśmy się, by zbierać miejscowe legendy. Co z tego wyszło – niech na razie jeszcze pozostanie naszą tajemnicą, bo tekst zaproponowałam „Tygodnikowi Siedleckiemu”. Jeśli się tam ukaże – dam znać.
W każdym razie wyjazd, który miał charakter literacko-historyczno-krajobrazowy okazał się niezwykle inspirujący jeśli idzie o poznanie różnych domowych recept polskiej wsi na niejedną bolączkę czasów obecnych. W pewnej małej miejscowości weszliśmy do knajpki. Na dworze było zimno, a my chcieliśmy się ogrzać. Ja wybrałam herbatę – bom kierowca, Konrad grzane wino – bo pasażer, więc mu wolno. Wszyscy klienci mieli młode twarze więc nie zagadywaliśmy, bo to czego szukamy to raczej wiedzą starzy ludzie. Aż tu nagle otworzyły się drzwi, do środka wszedł podpity mężczyzna pozbawiony zębów w takim stopniu, że protetycy na jego szczęce mogliby zrobić majątek. Ów pan ujrzawszy Konrada, który jest mężczyzną odznaczającym się sporym zarostem, powiedział, że stara się też zapuścić taką brodę, ale mu nie wychodzi. Mimo że „smaruję ją od środka kurzym gównem, a na wierzchu mniodem”. Potem pan zainteresował się mną, bo byłam jedyną kobietą, a on najwyraźniej dawno żadnej nie widział. Po zadaniu kilku pytań m.in. o to, czy mam męża, z rozbrajającą szczerością powiedział, że on żony nie ma, bo… „Najlepsza baba to własna graba. Zastępuje wiele kobiet!” I dlatego co wieczór „łapię się za swojego i ruszam szybko o tak (tu odpowiedni gest) Mania-Frania, Mania-Frania, Jóóóóózia! I do podusi się przytulam i śpię!”. Konrad natychmiast odnotował powyższe w swoim kajecie, bo tego co przynosi życie żaden pisarz nie wymyśli.
Gdy opuszczaliśmy knajpę jeden z klientów wyszedł nas przeprosić za zachowanie przedstawiciela swojej miejscowości. Choć ja uważam, że miejscowość powinna dawać bezzębnemu mikrofon i wystawiać go na festynach. Mogłabym wskazać bowiem kilku np. polityków, internautów, publicystów, celebrytów itd., którzy powinni skorzystać z metody zwanej przeze mnie od tej pory „Mania-Frania, Mania-Frania, Jóóóóózia”, by rozładować napięcia i tym samym zlikwidować agresję. Ludowe metody są czasem najlepsze. No może poza tą metodą na porost brody. Konrad nie smaruje zarostu ani kurzym gównem od środka, ani „mniodem” z wierzchu i brodę ma, że ho ho! Ale to wiadomo – genetyka. Na tym lud znać się nie musi. Za to wiele pozostałych ludowych sposobów jest lepszych od niejednego specyfiku. I korzystając z ich dobrodziejstw nie trzeba konsultować się z lekarzem lub farmaceutą! Wystarczy bezębny, wiejski fachowiec!

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...