Zmuszana do znajomości

Spread the love

Miałam kiedyś kolegę pisarza. Miałam. Piszę to w czasie przeszłym, gdyż po prawie dwudziestu latach znajomości oraz wielu różnych jego wyskokach, rok temu postanowiłam zakończyć znajomość. Nie obraziłam się. Po prostu nie chcę mieć takiego znajomego, który jest, mówiąc łagodnie, kłótnikiem. Jest to osobnik bardzo konfliktowy, ma ileś tam procesów w sądach. Jak głosi stugębna plotka, w której jest spore ziarnko prawdy (jeśli nie cała prawda), polscy wydawcy dzielą się na takich, którzy mają z nim proces i na takich, którzy jeszcze nie wydawali jego książek. W każdym razie jest to w moim pojęciu osobnik chory psychicznie na niezdiagnozowaną i nierozpoznaną w medycynie chorobę, która objawia się awanturniczością, słowną agresją oraz chęcią przekonania do swojego, jedynego słusznego, zaś często kontrowersyjnego zdania. A ponieważ nie akceptuje on innych poglądów, więc… w kontaktach z nim kłótnia goni kłótnię. Wreszcie jest to osobnik, który na każdym kroku większość swoich rozmówców obraża i wyzywa. W swoim czasie ukazał się z nim wywiad w prasie, z którego wynikało, że karmi się tymi awanturami wszczynanymi zarówno w życiu realnym, jak i w internecie, gdzie ma opinię trolla. Otóż jak sam przyznał, te awantury pomagają mu pisać książki. Gratuluję. Mnie awantury przeszkadzają w pisaniu. Jako osoba, która swoje w życiu przeszła i jeśli czegokolwiek mocno nienawidzi, to konfliktów i awantur, które staram się natychmiast łagodzić, chyba mam prawo nie chcieć kontaktować się z awanturnikiem? Mam chyba prawo nie chcieć z nim dyskutować ani nawet rozmawiać? Otóż okazuje się, że jego zdaniem najwyraźniej… nie mam. Niedługo minie rok, kiedy dodałam jego numer telefonu do listy numerów blokowanych oraz do spamu. Przez wiele miesięcy ów osobnik nie mógł do mnie zadzwonić ani wysłać SMS’ów. Wczoraj wysłał dwa, chcąc nimi wywołać konflikt między mną, a moim przyjacielem z dzieciństwa. Przysłał mi SMS’y, z których wynika, że przyjacielowi nie spodobała się moja ostatnia książka. Konfliktowemu byłemu znajomemu wydaje się, że wie gdzie uderzyć. Niestety mierzy mnie własną miarką. Ta metoda jest z góry skazana na porażkę. Moi przyjaciele nie tylko nie mają obowiązku zachwycać się mną, ale też nie mają obowiązku zachwycać się moimi książkami. Mogą im się one nie podobać. Mogą mieć do nich uwagi. Nadal będą moimi przyjaciółmi.

Zainteresowało mnie natomiast, jak to się stało, że jakieś SMS’y od niego do mnie przeszły. Zadzwoniłam do operatora sieci Play’a i co się okazało? Otóż jakiś czas temu robiłam w telefonie przywracanie systemu. Ta operacja, plus późniejsze odzyskiwanie ustawień, przywróciły wszystkie moje personalne ustawienia aparatu poza… numerami blokowanymi i dodanymi do spamu. Musiałam więc teraz znów na piechotę dodawać numer byłego znajomego do listy blokowanych i spamerskich numerów telefonu. Na szczęście ustawienia poczty elektronicznej są na stałe zachowane na serwerze. Były znajomy od dawna nie może do mnie pisać maili. Przyznam jednak, że zupełnie nie rozumiem jego potrzeby kontaktowania się ze mną. Mój przyjaciel z dzieciństwa, na którego zdanie powołał się były już znajomy w SMS’ach, spytał mnie: „Czy wy się kiedyś pogodzicie”? Nie wiem ile razy mam odpowiadać: NIE POKŁÓCIŁAM SIĘ. PO PROSTU NIE CHCĘ KONTYNUOWAĆ TAKIEJ ZNAJOMOŚCI! Wbrew temu, co twierdzą niektórzy politycy, śpiewający: „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”, uważam, że żyję w wolnym kraju. Moja wolność życia w nim polega między innymi na tym, że o ile nie mam wpływu na to, z kim pracuję w redakcji, o tyle mogę dobrać sobie znajomych, z którymi kontaktuję się w czasie wolnym. Są osoby, z którymi nie chcę mieć kontaktu. Życzę im wszystkiego najlepszego, ale z daleka ode mnie. Temu znajomemu życzę samych sukcesów w pracy zawodowej, nagrody Nike, Warszawskiej Nagrody Literackiej, Nobla w dziedzinie literatury itd., udanego pożycia seksualnego, dużo pieniędzy oraz czego tylko sobie życzy. Ale po raz chyba tysięczny proszę, by nigdy więcej nie próbował się ze mną kontaktować. By dał mi raz na zawsze święty spokój od siebie, swojego awanturnictwa itd. Przykre, że musiałam uciec się do blokady jego numeru telefonicznego i adresu e-mail.

Jedna ze wspólnych koleżanek twierdzi, że on to robi, bo tęskni za znajomością ze mną. Ciekawe, że próbuje zmienić moją decyzję o zerwaniu tej znajomości poprzez wbijanie klina między mnie a przyjaciela z dzieciństwa. Ale najwyraźniej tak ma. Zaś co do tej domniemanej tęsknoty: jeśli rzeczywiście za mna tęskni, to trudno. Musi sobie z tą tęsknotą jakoś sam poradzić. Dorosłość to ponoszenie konsekwencji własnych czynów. Zerwałam znajomość, bo zachowywał się tak, jak się zachowywał, zaś to zachowanie mi nie odpowiada i bardzo mnie męczy. Broń Boże się nie obraziłam. Po prostu nie lubię się męczyć i nie chcę mieć takiego toksycznego i wysysającego ze mnie energię znajomego. Czy tak trudno to zrozumieć?

PS Nie podaję jego imienia i nazwiska nie dlatego, że boję się ewentualnego procesu, ale nie chcę karmić trolla!

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...