Zostałam ostatnio zaproszona na artystyczny rejs po Wiśle. Nie był może tak kultowy, jak ten wyreżyserowany przez Marka Piwowskiego, ale zawsze to rejs i zawsze to przyjemnie popływać statkiem po Wiśle. I tak 25 lipca przez trzy godziny pływałam statkiem po królowej polskich rzek z pisarzami, poetami, malarzami, rzeźbiarzami i innymi artystami.
Rejs był spełnieniem marzeń organizatorki Agnieszki Goszczyckiej, której to marzenie zamienić w czyn pomógł mąż Piotr. Wypłynęliśmy z przystani na podzamczu przy dźwiękach Starego Dobrego Małżeństwa. Zespół z płyty zaśpiewał wiersz Edwarda Stachury. Poprzedniego dnia (w moje urodziny*), przypadła 30-ta rocznica jego śmierci. Ten wiersz to słynna „Pieśń na wejście” z refrenem „dla wszystkich starczy miejsca pod wielkim dachem nieba”. Na statku starczyło miejsca dla pięćdziesięciu pasażerów. Zaproszeni występowali w kolejności alfabetycznej i czytali wiersze. Byli wśród nich i Stefan Jurkowski, Leszek Żuliński, Tomasz Sobieraj czy Piotr W. Rudzki. By było sprawiedliwie, każdy czytał najwyżej po dwa utwory.
Ja przeczytałam jeden, bo zupełnie nie byłam przygotowana na coś takiego i wierszy ze sobą nie miałam. Jednak od czego internet w komórce? Połączyłam się ze swoją stroną internetową i wybrałam jeden z tych ironicznych, czyli „Chciałam wydać książkę”, by nie dołować zebranych np. „Córeczką”.
Wiersze czytali również malarze. Tyle, że nie swoje. Poziom podniesiony został od razu, gdy zebranym zaprezentowano dwa utwory powstańczego poety Tadeusza Gajcego. Czytanie poezji przerywane było piosenkami w wykonaniu Renaty Birskiej. Autorem większości tekstów był Jan Siwmir. To artysta nie byle jaki, bo… dwugłowy. Pod takim pseudonimem artystycznym ukrywa się bowiem dwugłowa hydra, czyli pewna małżeńska koalicja.
Po prezentacji utworów rozpoczęły się tzw. integracyjne zajęcia w podgrupach. I tak degustując chleb pieczony przez organizatora Piotra Goszczyckiego, smarowany smalcem zrobionym przez Jadwigę Sułkowską-Mijal oraz pogryzając małosolne ogórki zdobyte niemal z narażeniem życia przez Agnieszkę Goszczycką poeci, pisarze i malarze przemierzali Wisłę. Rozmawiali przy tym o poezji, a także malarstwie i rzeźbie, gdyż w kajucie pod pokładem wystawione były prace płynących statkiem artystów. Wszyscy podziewaliśmy przy tym widoki leżącego na obu brzegach miasta. Niektórzy z nas robili zdjęcia, bo przecież fotografia od dawna już jest sztuką.
I teraz wyjaśnienie po co o tym piszę. Ano nie po to, by się pochwalić, że płynęłam statkiem, ale by powiedzieć, że Wisła w Warszawie jest płytka i występują tu takie mielizny, że statki pływają między mostami Gdańskim, a Łazienkowskim! Nie ma już czegoś takiego jak 'statek do Młocin’. To wprawdzie był prywatny rejs i na sto procent nie wiem, jak z tymi regularnymi wakacyjnymi, ale nie wydaje mi się, żeby było inaczej. Bo przecież za bezpieczeństwo pasażerów na rzece, czy to podczas prywatnego rejsu, czy tego regularnego, miejskiego, odpowiadają ci sami kapitanowie statków. No i teraz nie dziwię się, że promy na Wiśle mamy tylko 3. Pierwszy na wysokości Białołęki i Bielan, drugi na wysokości Zoo i Starówki, a trzeci Saskiej Kępy i Portu Czerniakowskiego. Gdzie indziej nie da się zorganizować przeprawy. Nota bene polecam wybrać się jednym z promów na drugi brzeg np. na jedno piwko.
*Co to za data! Urodzili się Aleksander Dumas i Robert Graves, a Edward Stachura i Mirosław Nahacz popełnili samobójstwa.