Daleko, daleko na jednym z krańców Mazowsza jest wieś, której nazwy nie podam. W 2002 roku ziemię w tej wsi kupił pewien pan, którego nazwisko też przemilczę. Dlaczego? O tym na końcu. Ów pan, nazwijmy go ‘Przyjezdnym’ wprowadził się do wsi w 2004 roku i… tak zaczęła się gehenna jej mieszkańców. Pan wytacza procesy o zagarnięcie jego ziemi. Wszystkie wygrywa, a mieszkańcy płacą geodetom za dokładne pomiary i wytyczenia jego działki. Wszystko w majestacie prawa. Gdzież więc problem? Otóż… ziemię Przyjezdny kupił od Agencji Rynku Rolnego. Teren został wytyczony, ale nieogrodzony, ani nawet dokładnie niezaznaczony. Dlatego, gdy jeszcze w latach 90-tych pewien sąsiad sadził las, trochę posadził go na terenie, który po latach zakupił Przyjezdny. Przyjezdny wniósł sprawę do sądu o zwrot ziemi. Wygrał. Komornik przyszedł wraz z geodetą, który wymierzył teren i… nakazał zwrot ziemi. Trzymetrowy pas lasu ma zostać wykarczowany na koszt rolnika, bodajże do 10 września. Sąsiadów Przyjezdny ma kilku. Prawie wszyscy mają założone w sądzie sprawy. Zapewne wszyscy je przegrają i za swoje pieniądze wytyczą granice działki Przyjezdnego, a także za swoje pieniądze wykarczują mu je i usuna z nich wszystko co tam rośnie, stoi itd. Być może za jakiś czas zostaną zmuszeni nawet do ogrodzenia. Oczywiście wszystko w majestacie prawa. Reporter TVP Warszawa chciał zrobić o tym materiał. Mieszkańcy do kamery powiedzieli mu: „Tak jak świat boi się Bin Ladena, tak my boimy się Przyjezdnego”. Przyjezdny, który słuchał nagrania, bo był obecny na miejscu, najpierw parsknął śmiechem, a potem długo, wyraźnie szydził. Przecież prawo jest po jego stronie. Sąd nie uwzględnił, że mężczyzna kupił ziemię z wadami prawnymi, a poprzedni właściciel nie uregulował sprawy granic. Teraz granice ziemi wytyczają geodeci na koszt sąsiadów Przyjezdnego. Zgodnie z zasadą, kto winien ten płaci. Mieszkańcom przykro, bo nikt lasu poza miedzą złośliwie nie siał. Kiedyś były mniej precyzyjne pomiary i brak GPS’ów. Teraz wszystko da się wytyczyć, co do milimetra. O ironio cały czas na korzyść Przyjezdnego, a to wprawia go w dobry humor. Ale cóż… jak jeden posiał las do jakiejś linii, to i inni tak siali, bo myśleli, że to tu jest granica.
Wójt gminy ubolewa, że nie może pomóc mieszkańcom. Rolnik, który ma wykarczować pas lasu mówi, że ma 61 lat i to są jego pierwsze wizyty w sądzie, sprawy z komornikiem i kary administracyjne. Miał już myśli samobójcze. Płakał. Jego brat z zawałem wylądował w szpitalu. Dlatego on sam napisał list do Ministra Sprawiedliwości błagając by zareagował, żeby nie skończyło się jak we Włodowie.
Przyjezdny na świadków spraw wzywa dzieci sąsiadów. Te same dzieci, które szczuje psami, gdy w poszukiwaniu grzybów wejdą na teren jego posiadłości. Ten teren, na którym rośnie las, który zasadzili sąsiedzi zanim on kupił ziemię. W sądzie byli już prawie wszyscy mieszkańcy wsi. Teraz mogą być znów wezwani. Zanim kaseta z materiałem trafiła do redakcji Przyjezdny przysłał pismo do TVP o wydanie materiałów wyjściowych, bo chce oskarżyć ludzi m.in. o zniesławienie – za nazwanie Bin Ladenem. Chce oskarżyć także o grożenie śmiercią. Konkretnie chodzi o porównanie do Włodowej, choć to przecież cytat z listu do Ministra Czumy. Materiał do tej pory nie poszedł na antenę. Jako redakcja nie chcemy ewentualnych procesów. Nie chcemy też, by kolejne procesy mieli sąsiedzi Przyjezdnego. Dlatego nie podaję nie tylko jego nazwiska, ale też i nazwy miejscowości.
Ta sprawa to zamknięte koło. Nikt nie wie jak je przerwać. Ja też nie. 61-letni sąsiad Przyjezdnego powiedział: „Codziennie modlę się, by Bóg rozwiązał ten problem.”
Author: Małgorzata Karolina Piekarska
Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka.
Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka.
Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka.
Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...