Co to za czas

Spread the love

Mam taką teorię, która oczywiście wydaje mi się jedyną słuszną. Że życie składa się z czasów lub jak kto woli okresów. Jest czas lub okres szkoły, jest czas pracy jakiejś tam, czas przyjaźni z kimś tam i czas miłości do kogoś. Czas bycia dzieckiem, czas bycia dorosłym, czas bycia mama, czas bycia zona, czas bycia przyjaciółką kogoś tam i tak dalej. Nic nie jest w tym życiu stałe. Bo zmieniają się nam przyjaciele, w ostatnich epokach współmałżonkowie, zmieniamy miejsca zamieszkania, pracy i tak dalej. Piszę o tym, bo cały czas szukam wydawcy na moją książkę „Miamol i sisiorek” i grzebię we własnym dzieciństwie. Testuję po prostu fragmenty na bliższych i dalszych znajomych oraz na czytelnikach. Czytałam ostatnio jeden rozdział pewnemu znajomemu, z którym spędzałam czas na literackich pogaduchach. Zaczął dopytywać się, czemu nie pociągnę tego dalej. Powiedziałam mu, że gdyby czytał całość, to by wiedział, że to „dzieło” zamknięte i skończone w takiej formie, w jakiej jest. Jest to zamknięta i przemyślana całość. Dodałam też, że nie mam potrzeby pisania autobiografii. 
– Bo się wstydzisz młodzieńczych miłości – powiedział znajomy, ale niestety trafił jak kulą w płot. Nie wstydzę się, ale nie wydaje mi się, by był sens o tym pisać. Wywiązała się jednak rozmowa na temat tych naszych byłych miłości. I tak doszliśmy do czasów. On mówił o swoich miłościach, ja o swoich. Ja skupiłam się na tym jak patrzę na nie z perspektywy czasu. Jego najbardziej interesowało, czy żałuję, że to przeszłość. Zdziwiło mnie to pytanie, ale szybko okazało się skąd się wzięło. Otóż mój znajomy kilku rozstań żałuje. Żałuje rozwodu z pierwszą żoną, żałuje czegoś tam jeszcze i jakiejś tam innej, że nie pociągnął tego dostatecznie dłużej i tak dalej. Ja wręcz przeciwnie. Nie żałuję żadnego z rozstań, a nawet w wielu przypadkach bardzo się cieszę, że to za mną. I nie ma to nic wspólnego z ludźmi. Po prostu przyjmuję życie i przeszłość, jako etapy rozwoju. Było, czyli jest za mną. Staram się nie oglądać za siebie, choć świetnie wiem, że to niesłychanie trudne. W starej książce Krystyny Siesickiej „Czas Abrahama” bohaterka była pytana ile razy kochała się zanim nastał „Czas Abrahama”. Wymieniła kilku ukochanych. Czy związek jej z tytułowym „Abrahamem” to coś stałego i na zawsze? Z ostatniej strony powieści dowiadujemy się, że nie, bo poznaje jakiegoś Krzysztofa. A końcowe zdanie książki brzmi: „Czas Krzysztofa nastał później”. (Czy jakoś tak. Piszę z pamięci, a od 20 lat nie miałam tej książki w ręku…) Znajomy nie mógł mnie zrozumieć. 
– Jak można traktować życie tak, że jest to czyjś czas? – Spytał. Skupiając się na słowie czyjś, a nie jakiś czy czegoś. Są przecież czasy choroby i czasy zdrowia… Czasy wakacji i czasy pracy. Zadałam mu więc pytanie o przyjaźnie. Niech mi powie, czy ma przyjaciela, z którym się przyjaźni od dzieciństwa, nieprzerwanie, do dziś? Zapadła cisza. Poprosiłam, by powymieniał mi przyjaciół z lat szkolnych, potem studenckich itd. No i kiedy się z nimi ostatnio widział. Nic stałego. Czemu przyjaźnie się porozpadały? Usłyszałam różne tłumaczenia. Bo ten się ożenił i żona już nie była fajna, tamten wyjechał… któryś tam zwariował. 
– Czyli czas tych przyjaźni minął? – spytałam. 
– Coś tak jakby… – wystękał znajomy. 
– A jak z pracą – spytałam. – Cały czas pracujesz w jednym miejscu?
No tu znajomy musiał odpowiedzieć, że nie, bo w końcu ma zawód artystyczny. Co za tym idzie realizuje różne projekty, a z tym wiadomo jak jest. Żaden artystyczny projekt nie jest podobny do przedniego. Tak, jak żadna z moich książek nie jest podobna do siebie.
– No i tak sam sobie odpowiedziałeś na swoje własne pytanie dotyczące byłych miłości – stwierdziłam. 
– A czy ci twoi faceci, żałują rozstania? – Drążył znajomy cholera wie, po co. (Ewidentnie ma jakiś problem.) Oczywiście odpowiedziałam, że nie wiem i nawet chyba nie bardzo mnie to interesuje. Ale skoro jest taki ciekaw to wydaje mi się, że jeden na pewno nie żałuje. Żałowałby tylko wtedy, gdybym nagle znalazła się na liście stu najbogatszych Polek, bo to, co go zawsze interesowało, to pieniądze, a mnie bogactwo nie grozi. Oczywiście obśmialiśmy się z tego. Choć być może każde z nas z innego aspektu braku mojej osoby na liście najbogatszych kobiet w Polsce. 
Teraz w moim życiu jest czas pracy w telewizji (ciągle jeszcze tu jestem, choć od dawna bez wiary, że może to mnie dalej rozwinąć), czas pracy nad filmem dokumentalnym, czas pisania kolejnej książki, czas prowadzenia bloga fotograficznego, czas pisania tego bloga i czas zastanawiania się czy nie pisać kolejnego, bo mam taką propozycję. Oczywiście mam na myśli czas zawodowy, bo prywatnie to też wiele różnych czasów czy okresów, a może całych epok. Jedno wiem. Żaden czas nie jest stały. A jeśli nawet coś u mnie trwa bardzo długo, jak na przykład niektóre przyjaźnie (gdyby ktoś podsłuchiwałwszystkie moje rozmowy z Rafałem mógłby przeżyć szok), to czyż nie jest to wyjątek potwierdzający regułę na czasowość i okresowość naszego życia? Czyż sami nie jesteśmy małym czasem w życiu świata? Maria Dąbrowska napisała kiedyś, że „bez nas czy z nami noce i dnie tak samo się toczą”. I to jest i straszne i piękne jednocześnie. 
Na targach książki we Lwowie spotkałam się z Markiem Krajewskim. Przyznał, że jego ulubioną powieścią jest „Lalka” Bolesława Prusa. Dlatego śląc e-mailem zdjęcia zrobione mu we Lwowie napisałam w Post Scriptum: „Obojętność dla śmierci jest cechą umysłów dojrzałych, zaś pociąg do życia wiecznego zapowiedzią nadchodzącej starości.” Oczywiście zgadł co to. Ale czyż to zdanie też nie mówi o dzieleniu życia na czasy czy okresy? Na śmierć już zobojętniałam. Pociągu do życia wiecznego nie mam. Jeszcze. To dopiero przede mną.

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...