Zbawienne działanie przyrody

Spread the love

Wszyscy, którzy mnie znają wiedza, jak nie cierpię zimy. Powinnam w listopadzie zasypiać w jakiejś gawrze, jak niedźwiedź brunatny i budzić się w kwietniu. Niestety… nie mogę. I nie jestem w tym odosobniona. Dlatego z taką lubością chłonę ostatnie promienie słońca, podpatruję zasypiającą przyrodę, jesienne kwiaty i ptaki, które do nas przyleciały przezimować, bo uważają, ze tu są ich „ciepłe kraje”. Przyroda zawsze działała na mnie twórczo. W dzieciństwie uwielbiałam chodzić na spacery, gadać do siebie i wymyślać różne historie. Niestety ostatni tydzień dzień w dzień pracowałam, więc o prawdziwym spacerze (z gadaniem do siebie lub bez gadania) nie było mowy. Jednak w piątek realizowałam temat na terenie ogródków działkowych przy Waszyngtona. To ogródki najbliższe mojemu sercu i to nie tylko dlatego, że między innymi tam dzieje się akcja mojej powieści „Dzika”. To jedno z fajniejszych miejsc do spacerów i rozmyślań. Ileż moich nienapisanych powieści powstało właśnie tam. W piątek spotkałam się tam z pewnym prawnikiem Polskiego Związku Działkowców. Wszystko dlatego, że Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego zaskarżył do Trybunału Konstytucyjnego ustawę o rodzinnych ogrodach działkowych. Temat dla Telewizyjnego Kuriera Warszawskiego realizowałam, bo przecież w Warszawie tych ogródków działkowych jest naprawdę sporo. Z panem prawnikiem rozmawialiśmy o zaskarżonej ustawie. Pan przedstawiał mi racje związku (racje Sądu Najwyższego już znałam i miałam na papierze w postaci skargi do TA), ale też gadaliśmy prywatnie o tym i owym. Między innymi rozmawialiśmy o działkach, przyrodzie, ostatnich promieniach słońca itd.. Spytałam pana prawnika w pewnym momencie, czy sam jest dzieckiem działkowców. Odpowiedział z uśmiechem, że tak i przyznał zaraz:
– Pani nawet nie wie, jak w dzieciństwie przeklinałem tę działkę. Koledzy biegali po podwórku, po krzakach, za piłką, a ja z bratem musiałem pomagać rodzicom kosić trawę. Chciałem tak, jak koledzy być na podwórku. Dziś jestem rodzicom wdzięczny, bo lata minęły i koledzy na podwórku zostali. Tyle, że z butelkami piwa w ręku. A my z bratem pokończyliśmy studia.
No i czy naprawdę przyroda nie działa nie tylko twórczo, ale i zbawiennie na człowieka?

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...