Pascal to ja

Spread the love

Jakieś dwa tygodnie temu zadzwoniła do mnie dziennikarka pewnego miesięcznika z prośbą o wywiad. Ponieważ cały czas jeszcze promuję swoją najnowszą książkę, więc telefon mnie ucieszył. Niestety dość szybko zrzedła mi mina. Dziennikarka powiedziała bowiem, ze chce porozmawiać o moim… ateizmie.
– Nie wiem, czy jest o czym mówić – odparłam. – Ja mam do Boga raczej stosunek pascalowski.
– To znaczy? – Spytała dziennikarka, a ja wyczułam w jej głosie dezorientację.
– Po prostu uważam, że nawet, jeśli go nie ma, to lepiej wierzyć, że jest, bo to nic nie kosztuje. A jak nie wierzymy w Boga, a kiedyś okaże się, że jest to może być niewesoło.
Dziennikarka chwilę milczała, a potem powiedziała.
– No, ale te pani antyklerykalne teksty…
– Moje? – Zdziwiłam się i zaczęłam szukać w myśli antyklerykalizmu w swoich książkach. No owszem, w „Klasie pani Czajki” Jest historia konfliktu z mamą Stasia, która jest żarliwą katoliczką i źle traktuje mamę Maćka, która jest ewangeliczką. No rzeczywiście, w „LO-terii” jest tekst o katolicyzmie i prezerwatywach i usuwaniu ciąży, ale żeby był on jakoś strasznie antyklerykalny to bym nie powiedziała. Ponieważ pani dziennikarka zaczęła bełkotać coś mętnie, więc mnie zaczęło coś świtać i spytałam:
– Czy pani jest pewna, że pani chciała rozmawiać ze mną? Z Małgorzatą Karoliną Piekarską – pisarką?
– Yyyy…
– Bo może pani chodzi o Katarzynę Marię Piekarską z SLD…
– Tak! – Wykrztusiła dziennikarka i przeprosiła za pomyłkę.
Oczywiście się nie obraziłam, bo ta pomyłka to norma. Z moją „bliźniaczką” mylą nas nieustannie i czasem myślę, że niektórym sprawia to przyjemność. Choć najpierw zrobiło mi się smutno, że z wywiadu w poczytnym piśmie, który przydałby sie, by nagłośnić ksiązkę – nici, to jednak całość mnie ubawiła. Wspominam o tym, bo nie dalej, jak dwa dni temu byłam w Domu Kultury Śródmieście na pewnej imprezie. Była to prezentacja przedstawicieli trzech pokoleń warszawskich artystów uprawiających różne dziedziny twórczości, o różnych spojrzeniach na otaczającą rzeczywistość. I tak można było zobaczyć plenery pędzla Andrzeja Gniazdowskiego oraz spektakl słowno muzyczny zatytułowany „GNOZA BEZSENSU” z Poezją, Muzyką, Humorem w wykonaniu Jerzego Seippa oraz zespołu „FUNK YOU VERY MUCH”. Poszłam ze względu na Jerzego, z którym jestem zaprzyjaźniona. Podczas wieczoru Jerzy zaprezentował swój esej o poezji zaczynający się od cytatu z Biblii o Abrahamie. Chodzi o tę historię, jak Abraham swojego pierworodnego syna Izaaka wiódł na górę złożyć Bogu w ofierze, jako dowód swojej miłości do Boga. Jerzy zakończył esej retorycznym pytaniem, kto z nas byłby w stanie to zrobić. Przyznam, że nawet nie chcę o tym myśleć, bo nigdy nie chciałabym przeżyć własnego dziecka (tfu!). Nie wiem, jak reszta zgromadzonej na sali publiczności. Na szczęście od dawna zdaję sobie sprawę, że Biblia jest tak naprawdę zapisem ewolucji pojęcia Boga w umyśle ludzkim. Najpierw człowieka brutala trzeba było ucywilizować strasząc go Wszechmocnym. Potem Bóg stopniowo łagodniał. W Nowym Testamencie wprawdzie też jest ofiara z syna, ale nie jest to niczyj inny syn, jak samego Boga.
John Lennon śpiewał, że Bóg jest koncepcją, którą mierzymy nasze cierpienia. Coś w tym jest. W końcu, „jak trwoga – to do Boga”. Jeżdżąc po polskich drogach i mijając stare kapliczki wyobrażam sobie, ile osób musiało przed nimi klęczeć w czasie np. ostatniej wojny zanosząc modły do najwyższego. Wiem, że tak było też w Warszawie przy Górczewskiej. Koło tego nasypu kolejowego, gdzie w sierpniu 1944 roku na kartoflisku rozstrzelano 12 tysięcy cywilów. Pamiętam jak jedna z pań, które przeżyły rozstrzeliwanie mówiła, że modliła się, by Bóg ją oszczędził. Czy to Bóg jej wysłuchał, czy miała szczęście, czy jedno i drugie? Któż to wie…
Często zdarza mi się prowadzić pół żartobliwe dysputy z żarliwymi katolikami, Ewangelikami, Muzułmanami czy Żydami i dość podobne z ateistami. Katolikom tłumaczę na przykład, że jeśli Bóg jest, to na pewno nie uznaje za grzech wchodzenia do innych świątyń. Ateistom, że musi istnieć, bo nikt nie wymyśliłby ani pomidora ani cebuli czy ogórka ani… seksu. I paradoksalnie jedni mają mnie za ateistkę a drudzy za mohera. A ja tylko tak, jak Pascal twierdzę, że wiara niewiele kosztuje, a w ostatecznym rozrachunku może nawet bardziej się opłaca? I nie ważne w jakim języku, świątyni i jakimi słowami rozmawiamy z Bogiem. Skoro jest jeden…

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...