Pisałam tu kiedyś o tym, że już nauczyłam się nigdy nic nie komentować w sieci. Dziś odebrałam kolejną lekcję. Jaką?
Otóż nagle w moim w mieszkaniu zgasł prąd, a ja… jestem w ferworze pisania, bo kończę powieść. Co chwilę w sieci sprawdzam jakieś informacje. Niby internet mam rownież przenośny (używany w podróży), mam też w komórce, a w laptopie jest bateria, ale jak długo wytrzyma? Po ustaleniu (a trochę to trwało), że to większa awaria, która jest nie tylko u mnie i nie tylko na mojej ulicy, postanowiłam zamieścić stosowną informacje na ten temat na lokalnych grupach swojego osiedla czyli Saskiej Kępy. Napisałam posty, że na Pradze Południe jest awaria prądu, a przewidywany termin jej usunięcia to g. 17:00.
No i się zaczęło. Okazało się, że niektórzy prąd mają, a ja… sieję ferment. Wprawdzie znaleźli się też i inni, którzy prądu nie mieli, ale szybciutko ich komentarze przykryły wylewające się na mnie różnego rodzaju pomyje. Było przy tym też kilka zabawnych sytuacji, kiedy zarzucono mi kłamstwo. Prąd mam, bo skoro napisałam coś na grupie… to jak ja to zrobiłam bez prądu? Na szczęście jeden człowiek przytomnie zwrócił uwagę, że prąd mogę mieć w… telefonie. Nie zmienia to faktu, że pod swoim adresem przeczytałam różne ciekawe rzeczy, w tym między innymi (pisownia oryginalna):
I czego siejesz dodatkowo zamęt amebo fejsbookowa? Skąd masz te info z domu bo rachunek nie opłacony?! Co za ludzie wszystkim byle g..teraz się tu muszą podzielić siejąc dodatkowe paniki!
Mam zasadę krótką. Za chamami dyskutuję jak z angielską królową używając słów „Szanowny Panie (Pani)”. Opłaca się. Każde chamidło po jakimś czasie przechodzi z formy obraźliwej na proponowaną przeze mnie formę per „Pani”. Odpisałam więc:
Szanowny Panie,
rachunki mam opłacone. Nagle w mieszkaniu wyłączył się prąd. Ponieważ nie było to kwestia korków w mieszkaniu, na klatce schodowej ani w budynku, więc zadzwoniłam do kuzyna, który jest elektrykiem i mieszka w domu obok, ale usłyszałam, że on również nie ma prądu. Prądu nie mieli tez kuzyni dwa domy dalej (bo moja rodzina mieszka tu od 200 lat i jest nas tu na Saskiej Kępie sporo osób z jednej rodziny).
Zadzwoniłam więc do Innogy zgłosić awarię. Tam powiedziano mi, że już o niej wiedzą, że dotyczy Pragi Południe i że zostanie usunięta o 17. Postanowiłam więc, jako osoba uspołeczniona, podzielić się tymi informacjami z resztą mieszkańców osiedla, którzy również mogą nie mieć prądu. Dziękuję Panu za kulturalne zwrócenie mi uwagi. Pozdrawiam.
Narracja agresora zmieniła się szybko, bo odpowiedział łagodniej (pisownia oryginalna):
ale część saskiej kępy to nie odrazu cała Praga Południe wystarczyło doprecyzować a nie siać zgrozę tymbardziej teraz jeszcze w okolicznościach już i tak dużego strachu! Pozdrawiam.
Sprawdziłam kim jest osobnik i ustaliłam, że pomaga w remontach mieszkań (Panie strzeż przed tak nieżyczliwymi fachowcami)! Odpowiedziałam więc:
Szanowny Panie, ja zgłosiłam swoją ulicę, a na Innogy powiedziano mi, że to dotyczy Pragi Południe. Pan na infolinii na moje pytanie, czy całej dzielnicy odpowiedział, że nie może mi tego powiedzieć i rozłączył się. Zrobiłam to co uznałam za stosowne. Ale zapamiętam sobie Pana uwagi, a przede wszystkim Pana. Zwłaszcza, gdy będę szukała pomocy w remoncie. 😉
Niemniej pozdrawiam.
Osobnik znów mi odpisał (pisownia oryginalna):
Rozumiem że wszystko co pani ktoś wmówi czy powie pani to bierze za prawdę i rozsyła wszędzie i wszystkim? Trochę opamiętania..
No to ja znowu (być może z uporem godnym lepszej sprawy.)
Nikt mi nic nie wmawiał. Przez godzinę nie miałam w mieszkaniu prądu. Po prostu uzyskawszy od Innogy informację, że sprawa dotyczy nie tylko mojej ulicy, ale całej dzielnicy pomyślałam też o innych. Przepraszam, że to tak bardzo Pana dotknęło. Proszę o wybaczenie tej zbrodni i proponuję, by Pan z całej siły teraz (w tym momencie) w coś kopnął. To pomoże rozładować napięcie. A ewentualne złamanie kończyny zapewni rozrywkę na resztę tego pięknego dnia.
Pozdrawiając Pana najserdeczniej kończę tę dysputę.
Pan jeszcze odpowiedział:
Ok w porządku nie było tematu ja poprostu mam już trochę dość bzdur I dezinformacji czy też postów typu gdzie mogę kupić to czy tamto bo siedzą teraz wszyscy jak trole leniwe wystraszone i zaśmiecają ten internet tylko..
Ale to była taka przysłowiowa kropka nad i. On się trochę nauczył kultury, a ja? Cóż… Nauczyłam się trochę egoizmu. Bo jest wielce prawdopodobne, że na przyszłość mogę uznać, że niewiele mnie obchodzi reszta dzielnicy i sąsiedzi. I niech każdy sobie sam dzwoni na infolinię. Nie wiem, czy to chciał osiągnąć ten osobnik i inni jemu podobni, którzy tylko dlatego, że w ich mieszkaniach był prąd, uznali za stosowne mi nawymyślać od debili lub po prostu zarzucać kłamstwo.
Na szczęście wiele osób było innego niż on zdania, bo… podobnie jak ja nie mieli prądu. A jak wiadomo nic tak społeczeństwa nie jednoczy jak wspólny wróg czy wspólny problem.
PS Prąd włączono ok. 15:30. Mogłam wrócić do pisania.