Wiele tygodni temu zgłosiło się do mnie Centrum Edukacji Obywatelskiej z prośbą o pomoc w przygotowaniu publikacji dotyczącej gier literackich, w które można bawić się w Warszawie. Mieli już przygotowane scenariusze gier w oparciu o prozę I. B. Singera, o miejsca zamieszkania różnych pisarzy itd. Wszystko to jednak były scenariusze gier dla licealistów. Szukali czegoś dla uczniów podstawówki i gimnazjów i… spytali mnie o prozę Adama Bahdaja. Scenariusz gry na podstawie książki „Stawiam na Tolka Banana” napisałam dość szybko, bo miejsc, które można odwiedzić tropiąc bohaterów powieści jest wiele. Wystarczy wspomnieć ulicę Dąbrówki, na której mieszkał Julek Seratowicz, skrzyżowanie Walecznych i Saskiej gdzie potrącono Cegiełkę, Stadion Dziesięciolecia, gdzie Tolek Banan spotkał się z gangiem Karioki, Park Skaryszewski, gdzie na tyłach kortów tenisowych bohaterowie książki mieli swoją melinę Klondike. Sama zresztą nakręciłam kiedyś reportaż „Na tropie Tolka Banana”, w którym drużyna harcerska odwiedziła miejsca opisane w powieści. Dlatego teraz bez problemu napisałam taki wstęp do gry. Teraz, gdy dostałam pocztą wydrukowane książeczki ze scenariuszami gier, spojrzałam na swój tekst nostalgią. Dlaczego? Bo za oknem cały czas pogoda, która nie sprzyja żadnym miejskim grom. Przyznam, że pierwszą grę miejską wymyśliłam wiele lat temu późną wiosną, bo w czerwcu 2006 roku. Była to promocja mojej książki „Tropiciele” zrobiona w ten sposób, że przybyłe na promocję dzieci zostały podzielone na 4 drużyny i dostały do reki mapy Saskiej Kępy, a na nich zaznaczone miejsca, w których czekały zadania. Finał gry był w Muzeum Powstania Warszawskiego, bo ta placówka objęła honorowy patronat nad książką. Pomysł takiej edukacyjnej zabawy tak spodobał się pracownikom muzeum, że sami zaczęli organizować gry. Za niespełna dwa tygodnie odbędzie się jubileuszowa – trzydziesta gra zorganizowana przez Muzeum Powstania Warszawskiego. Tym razem… w Muzeum Narodowym. A wszystko przez pogodę. No niestety… śladami Tolka Banana tez można się wybrać dopiero wtedy, kiedy na dworze będzie ładnie. I nawet nie dlatego, że akcja powieści dzieje się w lecie… po prostu, gdy jest ciepło to aż się chce przebywać na powietrzu. A ja tego momentu już nie mogę się doczekać.
Jak wyglądał Tolek Banan?
Adam Bahdaj bohaterów swoich powieści tworzył czerpiąc z życia. Źródłem inspiracji były opowieści syna, a także obserwacja młodzieży, także tej, z którą widywał się na spotkaniach autorskich. Na jednym z nich dostał szmacianą laleczkę wyobrażającą Paragona – bohatera innych swoich dwóch powieści – „Do przerwy 0:1” oraz „Wakacji z duchami”. Szmacianego Tolka Banana nie dostał nigdy, bo sam…przecież nigdy nawet nie opisał, jak tytułowy bohater książki wyglądał. Przecież nie poznaje go nikt z bohaterów, bo na końcu powieści okazuje się, że za wszystkim stoi Szymek Krusz – harcerz i uczeń technikum komunikacyjnego. Technikum, które dziś (wraz z liceum im. Agnieszki Osieckiej) wchodzi w skład zespołu szkół znajdującego się przy Alei Stanów Zjednoczonych, jakby na końcu świata opisanego przez Bahdaja.
Skąd autor wziął się pomysł na tę powieść? Marek Bahdaj – syn pisarza – twierdzi, że z życia. Tak, jak z życia wziął ulubione słówko Filipka, czyli „muka”. Było to słowo ze szkoły Marka Bahdaja. Słowo wytrych, które znaczyło wszystko i zarazem nic, a używało się go, gdy nie wiadomo było co powiedzieć.
Fakt umiejscowienia akcji powieści na Saskiej Kępie, w Parku Skaryszewskim i na jednym z praskich bazarów nie jest przypadkowy. W latach 60-tych i 70-tych Park Skaryszewski dzielił i łączył dwa światy. Pierwszym była inteligencka Saska kępa, a drugim plebejski Grochów i Praga. W powieści przedstawicielem saskokępskiej inteligencji jest Julek Seratowicz ze swoją ciągle grającą w brydża matką, która ma tak mało czasu dla syna i z gosposią bliższą mu niż rodzice. Zwłaszcza, że ojca – wiecznie zapracowanego inżyniera – nie poznajmy nigdy. Cegiełka z ojcem pijakiem, którego chce leczyć z alkoholizmu zdechłym kotem i Karioka siedząca ciągle w tej samej klasie to przedstawiciele praskiego marginesu (choć Karioka mieszka na Kępie, na Czeskiej). Filipek zaś to handlowiec co to się zowie, jakich i dziś można znaleźć, choć bardziej w okolicach budowanego stadionu narodowego niż na bazarach.
Podobno, gdy na podstawie powieści powstał serial, wówczas rozdzwoniły się do telewizji telefony z komitetu centralnego PZPR. Zbulwersowani towarzysze pytali, co to za serial o młodzieżowym gangu. Dopiero informacja, ze wszystko się dobrze skończy i młodzież zawróci ze złej drogi uspokoiła partyjnych działaczy. Bo tak jest u Bahdaja. Dobro zawsze zwycięża, a przyjaźń i miłość okazują się ważne dla wszystkich jego młodych i wrażliwych bohaterów. Ważne tez były dla nas – jego czytelników, którzy (tak jak ja) wychowaliśmy się na tych książkach.
Czy ważne są i teraz?
Przejdźcie śladami książki i popatrzcie na saskokępskie uliczki oczami bahdajowskich bohaterów. Czy na rogu Walecznych i Saskiej nie ma śladu po wypadku Cegiełki? Gdzie jest działka przy Waszyngtona, w której ziemię wsiąkł pot Julka Seratowicza, który dopiero tu dowiedział się, co to praca fizyczna? Sprawdźcie, czy na Walecznych jest gabinet stomatologiczny, w którym Karioka była gotowa rwać zdrowy ząb. I tylko pamiętajcie… kina Sawa, do którego Julek z Karioką wybierali się i wybrać nie mogli – dawno już nie ma, więc wy także się nie wybierzecie. Pewne jest jedno. Karty tej książki to nadal fascynująca przygoda i to przygoda dziejąca się w konkretnym miejscu, choć nikt nie wie, jak wyglądał Tolek Banan.