Cały wczorajszy dzień męczył mnie wiersz Broniewskiego. Zapewne pod wpływem krajobrazu, który towarzyszył mi podczas tego średnioudanego pobytu poza Warszawą. W każdym razie recytowałam:
Mnie ta ziemia od innych droższa,
ani chcę, ani umiem stąd odejść,
tutaj Wisłą i wiatrami Mazowsza
przeszumiało mi dzieciństwo i młodość.
Nie pamiętałam jednak co dalej. Postanowiłam poszukać tego wiersza. Tomików poezji u mnie wiele, ale Broniewskiego mam jedynie „Ankę” z wierszami poświęconymi zmarłej córce. (Pierwsze po Kochanowskim „Treny”. ) Reszta Broniewskiego gdzieś może i jest, ale wśród tylu tysięcy książek naprawdę czasem ciężko znaleźć tę, której się szuka. Gdzie tu znaleźć wiersze Władysława Broniewskiego? Chciałam w księgarni.
– Pani! Od dawna nie ma! Nikt go już nie drukuje! – usłyszałam.
I chyba coś w tym jest, bo w Merlinie Władka nawet na lekarstwo. Przypomniałam sobie, że była propozycja radnych, by ulicę w Warszawie mu odebrać. Zaczęłam szperać w internecie w poszukiwaniu życiorysu, bo choć mi się telepało, że socjalista, ale… i uczestnik wojny polsko-bolszewickiej. No i znalazłam. Mając siedemnaście lat zgłosił sie na ochotnika do Legionów Piłsudskiego, wielokrotnie odznaczony – m.in. Srebrnym Krzyżem Orderu Wojennego Virtuti Militari i czterokrotnie Krzyżem Walecznych. Za udział w kryzysie przysięgowym internowany w Szczypiornie. W 1939 roku w obliczu zagrożenia najazdem niemieckim, Broniewski opublikował słynny wiersz Bagnet na broń. We wrześniu 1939 zgłosił się do wojska na ochotnika. Przejechał z Warszawy przez Lublin i Lwów do Tarnopola, ale zanim miał okazję stanąć do walki, nastąpił sowiecki najazd na Polskę.
Broniewski był świadkiem wkroczenia Armii Czerwonej do Lwowa we wrześniu 1939. Nie mógł pogodzić się z tym, że Związek Radziecki napadł na Polskę, czemu dawał wyraz w swojej późniejszej więziennej twórczości. Aresztowany w 1940 roku odmówił wspólpracy z NKWD. W więzieniu na Łubiance spędził trzynaście miesięcy. Po amnestii wynikającej z układu Sikorski-Majski został wypuszczony z więzienia i wstąpił do armii polskiej formowanej w ZSRR pod dowództwem gen. Władysława Andersa. W 1942 roku ewakuował się wraz z oddziałami polskimi do Iranu, później wraz z II Korpusem Polskim poprzez Irak trafił do Palestyny. Do kraju wrócił po długich wahaniach (związanych z więzieniem sowieckim i opublikowanymi w Palestynie antysowieckimi wierszami) w 1945 roku.
W okresie powojennym początkowo tworzył poezję polityczno-propagandową, później utwory refleksyjne o motywach osobistych. W czasach stalinizmu był poetą głęboko zaangażowanym w budowę nowej rzeczywistości. Odmówił jednak napisania słów nowego hymnu polskiego, z czego propozycją zwrócił się do niego Bolesław Bierut. Wręczył mu podobno tylko kartkę z napisem „Jeszcze Polska nie zginęła”.
Czy to aż tak zły życiorys? Że teraz w prawie pięćdziesiąt lat po śmierci nie mogę dorwać w żadnej z księgarń poematu Mazowsze? Jest jedynie płyta z wierszami Broniewskiego śpiewanymi przez różnych artystów.
Na szczęście od czego internet? Znalazłam to, co mnie tak gnębiło.
A skąd się to w mojej głowie wzięło? Załączam zdjęcia. Sama zrobiłam (i to nie cyfrówką!) Mazowsze i Wisła w okolicy Obórek i Kępy Oborskiej. Czyż nie piękne?
Broniewskiego pamiętam dlatego, że uczyli mnie o nim w szkole. Synowi sama musiałam wczoraj przeczytać wiersz i opowiedzieć o tomiku „Anka”. Traf chciał, że dziś powiedział, że zaczynają „Treny” Kochanowskiego. Cóż… poeta na tyle odległy, że nie budzi żadnych kontrowersji. Choć ktoś z badaczy poddawał ostatnio w wątpliwość istnienie Orszulki. Anka Broniewska istniała naprawdę. Niestety jej ojciec żył w strasznych czasach. I teraz tylko „szumią nadwiślańskie drzewa, o tym wszystkim, co czuł i kochał, o tym wszystkim, czego nie wyśpiewał.” Księgarnie milczą.
Mój pogrzeb
Mnie ta ziemia od innych droższa,
ani chcę, ani umiem stąd odejść,
tutaj Wisłą i wiatrami Mazowsza
przeszumiało mi dzieciństwo i młodość.
W moim oknie pole i topole,
i ja wiem, że to właśnie – Polska.
Stąd i radość i chmura na czole,
tutaj słowa me zbroję jak wojska.
A te słowa zrozumie ziemia,
choćby miały krwią się wysączyć:
przecież nawet mury więzienia
obrastają poezją jak pnączem.
Tutaj do mnie najcichszym listkiem
ufnie mówią topole i wierzby,
moje serce tu wie o wszystkiem,
chyba tutaj umrę – bo gdzieżby?
Więc gdy umrę, dobrze mnie otul,
ziemio czarna, znajoma, dobra,
szeregami żałobnych topól
niechaj idzie za mną krajobraz
i niech w srebrnym liści popłochu
długo szumią nadwiślańskie drzewa
o tym wszystkim, com czuł i kochał,
o tym wszystkim, czegom nie wyśpiewał.