Czy pisarz powinien być piękny?

Spread the love

Choć zawsze interesowało mnie jak wygląda pisarz, którego książka wciągnęła mnie na amen, to jednak nigdy nie stawiałam mu żadnych wymagań, co do wyglądu. Jak dla mnie mógł być bez nóg, rąk, szczerbaty, a nawet śmierdzący. Przecież szłam do lóżka (lub wanny) nie z nim, a z jego ksiązką. To, jak pisarz wygląda było mi potrzebne tylko po to, by zaspokoić swoją ciekawość, choć wpływu na odbiór ksiązki nie miało. Wiedząc, że moi czytelnicy też mogą być ciekawi jak ja wyglądam, w każdej z moich książek zamieszczone jest moje zdjęcie. W tym samym celu zdjęcie jest również na blogu.
Jednak tym, co tworzy moje teksty nie jest mój wygląd. Nie piszę uśmiechem, oczami, zębami, a jedynie umysłem, choć wykorzystuję do tego dłonie i to obie, bo jednak częśćiej korzystam z klawiatury komputera niż notesu i pióra.
A jednak, co jakiś czas dostaję listy od „czytelników” bloga, których nie chcę określać żadnym z epitetów, ale wiele okresleń aż się ciśnie na usta. Słowo czytelnicy ujęłam w cudzysłów, bo jestem dziwnie spokojna, że nie są to ludzie, którzy bloga czytają, a szukając czegoś w sieci trafili nań przez przypadek, zaś do kontaktu ze mną sprowokowało ich zdjęcie. Listy są bowiem takie: „lala pokaż nogi” ewentualnie „wystaw cycki”.
A mnie, gdy czytam te listy właśnie owe cycki opadają. Kiedyś w jakimś wywiadzie opowiadałam, że gdy miałam naście lat i tańczyłam w ognisku baletowym, myślałam oczywiście o pójściu do szkoły baletowej. Tata wziął mnie wtedy na rozmowę i powiedział: zastanów się, czy będąc inteligentna dziewczyną naprawdę chcesz na życie zarabiać nogami. Ponieważ i tak od ósmego roku życia marzyłam o pisarstwie, więc rezygnacja z baletu przyszła mi dość łatwo. Potem zresztą wyszło w tzw. praniu, że bardziej od tańca kręciły mnie rozmowy i jednak ta rozrywka intelektualna była dla mnie najważniejsza. Pewnie dlatego, tak dobrze odnalazłam się w świecie Internetu gdzie ciągle coś czytam. Często jednak jestem zszokowana tym, że ludzie na strony przeznaczone ewidentnie do czytania, a więc do czerpania rozrywki intelektualnej, zaglądają w zupełnie innym celu. Oto bowiem kilka dni temu niejaki Michał napisał do mnie tak: „Czemu nie wyleczy pani tego paskudnego zeza?” odpisałam (bo mam taką zasadę, że zawsze odpisuję), że swego zeza lubię, że pisałam, co nieco o swojej wadzie wzroku na blogu (dokładnie w poście pod tytułem: Moja druga twarz, czyli jeszcze słówko o targach) i dodałam:
„Proszę skupić się na tym, co piszę, a nie na tym czy mam prosty wzrok. I nie wykorzystywać przewagi, że nie mogę Panu dopiec np. krótkim fiutkiem, spasłym brzuchem, postępującą łysiną czy brakiem w uzębieniu, bo Pana nie znam 🙂
No i zamiast zajmować się moim, jak to pan ujął „paskudnym zezem” radzę Panu spróbować wyleczyć paskudny charakter, który pchnął Pana do napisania tego listu umieszczającego Pana w kręgu osób poniżej pewnego poziomu.”
I tak sobie myślę. Przyjaciółka, która odwiedziła mnie tego dnia, kiedy przyszedł mail uśmiała się i z maila i z mojej odpowiedzi, a potem wysnuła teorię, że na takie rzeczy jak uroda innych zwracają uwagę z reguły ci, którzy sami wyglądają jak potwory. To jednak niezbyt mnie interesuje, bo uroda jest sprawą względną. Martwi mnie coś innego, ten mail jest jednym z przykładów na to, że są wśród nas ludzie, którzy chcą by osoba, która pisze była idealna również pod względem urody.
Hmmm… tego samego wymaga się od piosenkarzy, bo pamiętam jak jeden z krytyków tłumaczył mi, że może i Patrycja Kosiarkiewicz świetnie śpiewa, ale jest brzydka (choc to przecież rzecz gustu), a to w świecie muzyki nie dobrze. Również rzadko zdarzają się brzydkie aktorki czy aktorzy, choć wszystkie wyjątki okazują się tak wielkimi talentami, że nikt potem nie zwraca uwagi na ich mankamenty w urodzie – patrz Ś.P. Krystyna Feldman.
Los nie obdarowuje nas wszystkimi talentami i przymiotami. Jak dla mnie piosenkarz nie musi być piękny, pisarz też nie, nawet aktorom nie stawiam takich wymagań. Zwłaszcza, że jak ktoś kiedyś powiedział: prawdziwie piękny to jest diabeł, a wszystko po to, by kusić ludzi. Ja diabelskich ambicji nie mam. Ja tylko piszę.

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...