Jakieś dwa miesiące temu siedziałam na fotelu dentystycznym. Dentystę – zabójczo przystojnego pana, którego nota bene teraz widuję w reklamie – odwiedziła w gabinecie nastoletnia córka.
– Tata! Pojedźmy na koncert Jacksona do Londynu – jęczała.
– Nie chcę – odparł tata i żartobliwie rzucił: – Boję się, że jeszcze mu głowa odpadnie i potoczy się w naszą stronę.
A ja siedząc na fotelu, w przerwie na zmianę opatrunku, dodałam:
– Wiecie, że Michael Jackson to pierwszy solista, który się rozpadł?
Oczywiście z tego, co o Michaelu Jacksonie mówił stary kawał, uśmialiśmy się wszyscy. Jednak wtedy zapewne ani oni, ani ja, namiętna opowiadaczka tego kawału, nie przypuszczaliśmy, że ten prawdziwy rozpad króla pop nastąpi tak szybko. A ja też nie podejrzewałam, że gdy Michaela zabraknie poryczę się jak bóbr. Cóż… zawsze budził we mnie sprzeczne uczucia. Z jednej strony podziwiałam. Z drugiej było mi go zawsze żal, bo miałam wrażenie, że jest to bezradny, mały chłopczyk, który w króla i mocarza zmienia się tylko wtedy, gdy śpiewa. A z trzeciej strony uważałam za dziwadło. Przecież jako nastolatek to był całkiem przystojny facet! Po jaką cholerę tyle razy się operował? Mnie i tak najbardziej podobał się z murzyńskim noskiem i czarny, a nie wybielony i zrobiony na Dianę Ross.
Muzycznie był jednym z tych artystów, których pierwszą płytę kupiłam… dopiero rok temu, gdy w naszym kraju ukazał się dwupłytowy album zatytułowany „Król popu”. Na dodatek po kupieniu płyty okazało się, że na albumie nie ma piosenki, której nie znam. Cóż… do wszystkich były teledyski, które namiętnie oglądałam, bo obok Michaelowego tańca to je podziwiałam najbardziej. W swoim czasie większość znalazłam w sieci, by pokazać synowi. Zwłaszcza pełną wersję „Thrillera” w reżyserii Johna Landisa.
Dlaczego nie miałam jego płyt? Po prostu, gdy nie ma się forsy, coś trzeba wybrać. W liceum wybierałam muzykę, bez której nie mogłam …żyć. Bez Michaela mogłam. Zresztą był wszechobecny w mediach, dlatego gdy pojawiał się w telewizji pędziłam obejrzeć klip, więc znałam jego dokonania. To z tego powodu świetnie pamiętam, jak Krzysztof Szewczyk w jakimś programie, w którym na antenie TVP puszczał teledyski, prezentował piruet Michaela Jacksona.
Jeszcze w latach 80-tych krążyły plotki, jakoby Michael powiedział, że nie chce się zestarzeć i planuje w wieku 40 lat samobójstwo. Żył 10 lat dłużej. Cóż… w „Lalce” Bolesława Prusa doktor Szuman powiedział, że „obojętność dla śmierci jest cechą umysłów dojrzałych, zaś pociąg do życia wiecznego zapowiedzią nadchodzącej starości”. Bron Boże nie twierdzę, że Michael czytał „Lalkę”, ale Prus w usta Szumana wstawił pewną życiową prawdę. A Michael był chyba człowiekiem, który nigdy nie chciał się zestarzeć i z upływem czasu nie bardzo mógł się pogodzić. Zresztą jak może chcieć zestarzeć się i godzić z upływem czasu ktoś, kto jest naiwny jak dziecko? Może był taki, bo nigdy nie miał prawdziwego dzieciństwa?
Gdy kilka miesięcy temu pisałam o nim do „Muzycznych podróży” – rubryki, którą prowadzę w dwutygodniku „Victor Gimnazjalista” naprawdę nie myślałam, że jeszcze w tym roku przyjdzie nam wszystkim żegnać się z Michaelem. Że umrze przed swoimi 51 urodzinami. A jednak! I choć, jak z kolei pisała Maria Dąbrowska, „bez nas, czy z nami, noce i dnie tak samo się toczą”, to ja ciągle się zastanawiam, czy w tym przypadku świat bez króla popu jest taki sam? Czy jeszcze kiedyś pojawi się w świecie muzycznym ktoś, kto pchnie tak do przodu muzykę pop, jak ten pierwszy solista, który się rozpadł. Ale cóż… lista zasług Jacksona dla światowego nurtu muzyki popularnej jest długa. Był pierwszym, który wprowadził czarnoskórych artystów do muzycznej telewizji. Pierwszy nagrał teledyski fabularne, pierwszy, który sprzedał płyty w takich nakładach! Do tej pory ponad 750 milionów płyt na świecie! Nie wiem ile to jest w przeliczeniu na półki sklepowe. Dlatego uważam, że Michael postawił swoim następcom bardzo wysoko poprzeczkę.
Author: Małgorzata Karolina Piekarska
Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka.
Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka.
Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka.
Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...