Z kamerą Telewizyjnego Kuriera Warszawskiego pojechałam wczoraj na zdjęcia do Muzeum Powstania. Co będę robić wiedziałam już poprzedniego dnia, bo do tematu paliłam się. Otóż w Muzeum powstania warszawskiego pewien autor kończył malować 19-ty już mural. Jaki autor? Papcio Chmiel, czyli Henryk Jerzy Chmielewski, ojciec Tytusa, Romka i A’Tomka.
Już poprzedniego dnia wzięłam wszystkie Tytusy w garść i rozpoczęłam przeglądanie, które zabrać ze sobą, by mi podpisał. Z kilkudziesięciu książeczek wybrałam pięć. W tym dwie ulubione – kowbojską i bieszczadzką. Gdy pokazałam je na porannym kolegium widziałam u niektórych rozbawienie połączone z politowaniem. Z oczu czytałam, że jestem zdziecinniała. No tak… może i jestem. Ale to niewinne zdziecinnienie.
W każdym razie z książkami w torbie pojechałam na zdjęcia. Wprawdzie mam do Papcia żal, że dwa lata temu zapisał małpę do partii, ale czas leczy rany. Gwoli wyjaśnienia dodam, że nie chodzi mi o rodzaj partii, ale o to, że w ogóle. Do której by partii nie zapisał Tytusa – miałabym taki sam żal. Uważam, że autorzy, zwłaszcza dziecięco-młodzieżowi, nie powinni obdarzać swoich bohaterów poglądami politycznymi. To szkodzi książkom. Sprawia, że nie są już dla wszystkich, bo przecież dzieci swoich poglądów nie mają, tylko wynoszą z domu swoje polityczne sympatie. I dzieje się tak dopóty, dopóki rodzic jest autorytetem. Dlatego zapisanie Tytusa do partii trochę i Papciowi i małpie zaszkodziło. Patrzyłam na Tytusa przez pryzmat polityków partii, którą popierał. To chyba nie dobrze.
Sentyment jednak mi pozostał i to właśnie on kazał mi wziąć ze sobą do pracy pięć książeczek o trzech harcerzach, z których jeden jest małpą.
Na miejscu w Muzeum Powstania Warszawskiego był tłum reporterów. Papcio był odpytywany na wszystkie okoliczności. Gnietliśmy się w strasznym tłoku, by wysłuchać opowieści, jak to było, gdy on by w Powstaniu. Mnie najbardziej interesowało czy sceny z powstania, które wplótł do jednej z ksiąg były jego przeżyciami i… okazało się, że tak. Papcio opowiedział, że on, tak jak Tytus, Romek i A’Tomek też stał na warcie, a kolega,. który go przyszedł zmienić miał w kieszeni znak rozpoznawczy – gazetę.
Po rozmowach z Papciem mistrz zaczął malować. Mural był wprawdzie gotowy, ale brakowało paska w leżącym hełmie, pęknięć na murze i tym podobnych detali. Nawet lekko poruszony obraz jelenia na rykowisku, by zdaniem Papcia zbyt idealny i wymagał poprawek. Wreszcie mistrz skończył. Wtedy wyciągnęłam swoje książeczki. Żona Papcia mało nie zabiła mnie wzrokiem, a potem… zwróciła mi uwagę, że trzeba było przyjść na Targi Książki po autograf, a to nie jest stosowny moment. Na szczęście Papcio zgromił ją, mówiąc, by dała spokój i zabrał się do podpisywania. Podpisał pierwszą książeczkę, a w czterech następnych złożył tylko autograf i przybił swoją słynną pieczątkę z herbem Tytusa, którego znaczenie zaczął wyjaśniać. Ale nie musiał, bo wiedziałam, dlaczego Tytus jest na tle Barbakanu. Cóż… czytałam wspomnienia Papcia „Urodziłem się w Barbakanie”, gdzie opisał m.in. swoje dzieciństwo. Nie omieszkałam powiedzieć o tym na głos, więc i żona Papcia przestała na mnie patrzeć jak na raroga. Gdy Papcio podpisywał mi książki reporterzy rzucili się do robienia zdjęć. To była tego dnia jedyna okazja uwiecznienia Papcia składającego autografy. Mural był już podpisany. Ja też miałam aparat, więc uwieczniłam Papcia. Wraz z kolegą operatorem z Wiadomości przerzucaliśmy się przy tym tekstami z Tytusa. Gdy wracałam ze zdjęć myśl miałam jedną. Mój świr to jednak pozytywna rzecz. Teksty z Tytusa znają wszyscy, ale tylko mnie ten świr kazał spakować książeczki do torby już poprzedniego dnia. I choć Papciowa Chmielowa była zła, to jakoś i ją udało mi się ugłaskać. A najzabawniejsze jest to, że gdy wróciłam z książeczkami do pracy i powiedziałam, że jedyna miałam ze sobą dzieła Papcia, więc dostałam autograf, to i koleżeństwo popatrzyło na mnie i na książeczki inaczej. Kpiące uśmieszki gdzieś znikły.
Author: Małgorzata Karolina Piekarska
Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka.
Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka.
Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka.
Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...