Znowu radio, czyli czy naprawdę kochamy PRL?

Spread the love

Często o tym myślę. Zwłaszcza, gdy czytam komentarze np. pod dawnymi teledyskami z lat 80-tych. Że to były wspaniałe czasy itp. Tymczasem… tęsknimy nie za tymi czasami tylko za naszą tamtĄ beztroską. Przytłoczeni codziennością idealizujemy przeszłość. Do czasu. AŻ zderzymy się z PRL-em w dzisiejszej RP. Dziś zrywam z kombatanctwem. Nie będę wspominała 13-grudnia sprzed 30 lat. Dziś opiszę jak znów spotkałam PRL w czasach, gdy w Europie panuje euro.

Zdarzyło mi się znów nocować w małym hotelu w pewnym mieście, które jakiś czas temu było wojewódzkie. W tymże hotelu w pokoju, którego klucz był blaszanym otwieraczem do butelek, na stoliku stało radio. Widniał na nim napis: „radio czterozakresowe ORLIK”. Już sama nazwa niezwykle mnie ubawiła. Bardziej jednak zachciało mi się śmiać, gdy spróbowałam radio włączyć. Otóż szybko okazało się, że nie odbiera. Niby jakiś tam program łapało, ale z takimi szmerami, że szlag mnie trafiał. Postanowiłam spytać w recepcji o antenę. Pani uśmiechnęła się, słodko powiedziała, że anteny nie ma, dodała, że wie, że anteny nie ma, zaś na pytanie, po co radio bez anteny – wzruszyła ramionami.

Jakby tego było mało wieczorem, gdy w restauracji na dole dużą grupą osób opijaliśmy pewien drobny sukces pani z hotelu zrobiła nam awanturę, że jest jedenasta w nocy, my cały czas pijemy, a ona chce już iść do domu. Fundator alkoholu odparł na to:

– Zamiast cieszyć się, że kupujemy alkohol z cholerną marża i pijemy go tutaj dając pani zarobić to pani jeszcze jest niezadowolona? Przecież mogliśmy kupić w pobliskim sklepie i wypić w pokojach?

Panią zatkało, my wróciliśmy do toastów i stwierdziliśmy, że tak, jak głosi nazwa pewnej grupy na Facebooku „bareizmy wiecznie żywe” są! Nikt tak, jak Bareja nie opisywał PRLu, ale czy naprawdę PRL w życiu jest czymś fajnym? Przyznam, że wbijanie mnie w poczucie winy, że po 23-ej w dzień wolny od pracy piję alkohol w bufecie było przykre. Tak samo przykre było wmawianie mi, że mam w pokoju radio w momencie, w którym był to kompletny szmelc nadający się do elektrośmieci. A fakt, że mimo wywieszonej na drzwiach kartki „nie przeszkadzać” sprzątaczka załomotała do moich drzwi doprowadził mnie następnego dnia do furii. Obudzono mnie godzinę przed czasem. Zupełnie jak peerelowski mleczarz łomoczący do drzwi, by skarcić, że zapomniałam wystawić butelkę na mleko. Obudzono mnie jak radio 13 grudnia… Miało nie być kombatanctwa. Fuj! Milczę już. Wracam do XXI wieku i obecnej RP, choć nie jest idealna. Ale nie chcę już więcej w życiu PRLu!

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...