Czar ORWO

Spread the love

Pisałam miesiąc temu, że uchylam rąbka tajemnicy, bo moja książka „Miamol i sisiorek, czyli jak zostałam pisarką” wiosną ukaże się drukiem. Wczoraj skończyłam wybierać do niej ilustracje, bo kilku brakowało. Takich, które były na slajdach.

Do przezroczy sprzed ponad 35 lat nie zaglądałam od bardzo dawna. Wczoraj zajrzałam i… ja oniemiałam, bo o uroku tych slajdów prawie zapomniałam, a mój syn „odkrył”, że świat dzieciństwa jego mamy też był kolorowy.

ORWO ma swój urok. Wykonane na takich kliszach zdjęcia na powietrzu są zbyt niebieskie lub zbyt zielone, a te we wnętrzu zbyt czerwone. Kiedyś bardzo mnie to irytowało, a dziś… wydaje się dziwnie magiczne.

Część wybranych do książki slajdów jest z wakacji w Radziejowicach, a część z mojej I komunii. Jakim aparatem wykonano te z Radziejowic – nie wiem i dziś już nie mam kogo spytać. Te z I komunii zostały zrobione Smieną Symbol, którą wtedy podarowała mi moja matka chrzestna – ciocia Marysia.

Jak to było z tą I komunią?

Wtedy mnie, Kasi i Izie zrobiono ostatnie wspólne zdjęcie. Miałam długą, białą sukienkę z naszytą na piersi hostią i dwiema złotymi szarfami po bokach. Takie same sukienki miały pozostałe dziewczynki. Niestety one miały też białe pantofelki, a ja musiałam zadowolić się białymi trzewikami sznurowanymi za kostkę. Wszystko dlatego, że miałam dość dużą jak na swój wiek stopę i mama nie mogła dostać dla mnie butów. Na dodatek tego dnia padał deszcz, więc sukienkę, z której byłam dumna, musiałam przykryć okropnym płaszczem w kratkę.

Pierwszą Komunię przeżywaliśmy wszyscy. Najpierw rzecz jasna był egzamin ze znajomości modlitw, potem próbna spowiedź. Do próbnej spowiedzi w parafii św. Jana Kantego stałam w długiej kolejce. Z nudów czytałam za co można się modlić. Szczególnie zapamiętałam, że można modlić się w intencji głodnych dzieci w Afryce i w Indiach, co bardzo mi się przydało, bo czasami nie wiedziałam, w jakiej intencji się modlić, a te głodne dzieci mocno przemawiały do mojej wyobraźni. Niestety nie bardzo wiedziałam, z czego się spowiadać, ale ponieważ mama ciągle mówiła, że jestem niegrzeczna, więc to podawałam, jako swój główny grzech. Pierwsza Komunia była też głównym tematem naszych rozmów w szkolnej świetlicy przez całą druga klasę. Pamiętam, że długo analizowaliśmy, czy Kaśka z IIb popełniła grzech oblizując księdzu proboszczowi palec w czasie przyjmowania tej pierwszej komunii.

– Zrobiłam to niechcący, ale wcześniej powiedziałam „Amen” – mówiła Kaśka, która chyba żałowała, że przyznała nam się do tego. Miałam wrażenie, że całą historię zresztą zmyśliła, by nas rozbawić. Chyba nie do końca zdawała sobie sprawę, że jej wyznanie wywoła takie długie dysputy.

Oczywiście rozmawialiśmy też o otrzymanych prezentach. Ja dostałam ich wyjątkowo dużo, bo na mojej komunii było dość dużo gości. Była moja matka chrzestna – ciocia Marysia, ciocia mojego ojca – Stenia, babcia Konstancja, a także chrzestny syn moich rodziców – Janek, który był klerykiem. W czasie mszy czytał fragment Pisma Świętego i byłam z niego strasznie dumna. Nie wiedziałam, że widzę go po raz ostatni. Wkrótce po odebraniu przez niego święceń kapłańskich jego rodzice zerwali kontakt z nami. Znajomym dali do zrozumienia, że jako rodzice księdza nie powinni przyjaźnić się z ludźmi, którzy nie mają ślubu kościelnego i na dodatek mają owoc grzesznego życia, czyli mnie. Jednak wtedy, w czasie Pierwszej Komunii, wszyscy byliśmy jeszcze w komplecie. Ja od każdego z gości dostałam prezent. Najwięcej było oczywiście książek.

A co z tego wynikło? O tym w książce. Więcej szczegółów na jej temat, a przede wszystkim okładka – już wkrótce.

A dla tych, którzy kojarzą żoliborską parafię Św. Jana Kantego – zdjęcie z przeszłości. To letni kościół ze słynnym eternitowym dachem. W tamtych czasach ten dach wydawał mi się nowoczesny i piękny. Zwłaszcza w upalne dni, gdy przeświecało przez niego słońce. To tu pewnego dnia na ołtarzu postawiono ekran i wszystkim nam w ramach lekcji religii puszczono „Quo Vadis” z Peterem Ustinovem w roli Nerona.

Poniższe zdjęcie zostało wykonane 2 maja 1976 roku.

Namacalny dowód, że świat był kolorowy.

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...