W cieniu wielkiego brata

Spread the love

Lubię swoją pracę w telewizji, ale jest rzecz, której w niej nie lubię. Mianowicie tego, że redakcje ogólnopolskich programów informacyjnych często traktują nas – reporterów regionalnych newsów – jak wyrobników i dziennikarzy drugiej kategorii. Wiele razy spotykałam się z tym, że brano nasze tematy, nasze materiały i nie podpisywano ani nas, jako autorów, ani naszych operatorów, jako autorów zdjęć, tylko traktowano naszą pracę, jak swoje dzieło.

Wczorajsza historia poruszyła mnie do głębi, choć nie dotyczy mojego tematu, a koleżanki i z pozoru nie jest aż tak drastyczna.

Otóż dwa dni temu szef na kolegium powiedział, że zaciekawiły go bilbordy na mieście. Są  to bilbordy ze zdjęciami haftowanych serwetek z różnymi dziwnymi napisami np. „Zimo wypierdalaj”. Skąd się to wzięło? Okazało się, że projekt został sfinansowany przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Koleżanka zrobiła o tym temat. Artystkę – znajdującą się w Krakowie – nagrała dla niej wg jej instrukcji krakowska reporterka. Koleżanka dograła resztę w Warszawie (m.in. sondę uliczną i krytyka sztuki z CSW). Ograła też budynek Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Potem z krakowską reporterką wymieniła się obrazkami, bo podobne bilbordy są w Krakowie. Nota bene MKiDN cały dzień wodziło naszą reporterkę za nos informacją, że się wypowie, a gdy przyszło co do czego odmówiło komentarza. Tak więc nie wiemy dlaczego wydaje publiczne pieniądze na promocję wulgarnych napisów. (Inny tekst z haftów brzmi: „Oddajcie ławki kurwy”!) Projekt artystki jest propozycją zagospodarowania przestrzeni miejskiej, czyli przeniesieniem napisów ze ścian na haft i opublikowaniem ich potem na bilbordach. Nie chodzi mi jednak o ocenę projektu, ani o postawę ministerstwa, które projekt sfinansowało. Napisy mnie nie gorszą, a nawet uważam, że są zabawne. Hafty lubię. Nie jestem tylko za bardzo przekonana, że akurat to powinno się finansować ze środków budżetu państwa. Tą paranoją zajęła się koleżanka w materiale, który został wyemitowany na antenie Telewizyjnego Kuriera Warszawskiego dwa dni temu. Wczoraj Wiadomości powtórzyły temat biorąc trochę obrazków obu reporterek (na szczęście je podpisując), trochę dogrywając swoich, a potem ich reporter dograł jeszcze stand-upa, czyli dokleił do tego własną twarz. Co więc mnie zbulwersowało? Ano to, że gdy na Wirtualnej Polsce pojawiła się o tym informacja dodano, że sprawę ujawniły Wiadomości TVP1. Niestety nie Wiadomości TVP1, a Telewizyjny Kurier Warszawski i to dzień wcześniej. Ale taki to los regionalnego programu, który nie jest doceniany przez własną firmę. Wina leży po stronie Wiadomości, które biorąc temat nie poinformowały o źródle jego pochodzenia. A przecież wystarczyło ze studia dodać informację, że sprawę jako pierwszy wyśledził Telewizyjny Kurier Warszawski.

Niestety globalny program korzystając z dobrodziejstw ośrodków regionalnych nigdy nie chwali reporterów dzięki którym żyje. I pewnie dlatego wczoraj rano pani Barbara Borys-Damięcka w wywiadzie w TVP.INFO powiedziała, że trzeba ograniczyć liczbę ośrodków regionalnych. Ciekawi mnie czy wie, że to dzięki nim działa m.in. antena, na której udzielała tego wywiadu. I czy zdaje sobie sprawę jak dokładnie to wszystko wygląda? Pewnie nie, bo ośrodki regionalne żyją w cieniu Wielkiego Brata, który ich nie broni.  
A na dowód, że piszę prawdę podaję źródła:
Telewizyjny Kurier Warszawski z 22 lutego br (ostatni temat)http://www.tvp.pl/warszawa/informacyjne/kurier-warszawski/wideo/22022011/4018290
Wiadomości z 23 lutego br (ostatni temat)
http://tvp.info/wiadomosci/wideo/23022011-1930/3912571
Informacja na portalu Wirtualna Polska
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1345,title,Zimo-wypierj-za-to-zaplacilo-ministerstwo-kultury,wid,13163251,wiadomosc.html?ticaid=1bd70

Przydałoby się, by choć raz takim czymś zajęła się komisja etyki.

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...