Miałam napisać o tym, jak to wczoraj pojechałam zrobić materiał o spocie z Bratem PIT’em puszczanym w stołecznych Multikinach, a tu niespodzianka i wielki bałagan. W południe spotu w kinach jeszcze nie było, choć miasto samo do kina mnie wysłało zapewniając, że spot już tam jest. Chodziło o spot, którym Warszawa chce zachęcić swoich mieszkańców zameldowanych gdzie indziej, do rozliczania się z podatku w Stolicy. Tak! Moje miasto jest dla mnie jedna z najwyższych wartości. To dlatego od 13-tu, a w tym roku będzie 14-tu lat tkwię w TVP Warszawa. Tkwię, jako współpracownik. Bez etatu, bez perspektyw awansu, podwyżki itd. za coraz mniejsze pieniądze. Pocieszając się tym, że to nie jest moje jedyne źródło utrzymania, bo gdyby tak było zdechłabym pod płotem. Jestem pisarką i ta pisarska twórczość to taki wentyl bezpieczeństwa, by nie zwariować w dziennikarskim świecie. Choć czasem nie wiem, czy już nie zwariowałam. Przecież chyba nie jest normalne to, że z tak niemodnej w dzisiejszych czasach miłości do rodzinnego miasta i lokalnego programu informacyjnego, jakim jest „Telewizyjny Kurier Warszawski” tkwię tu tyle lat. Ale cóż… tu jest inaczej niż gdzie indziej. Tu żyje się w rytm pulsu stolicy.
TVP Warszawa to lokalny ośrodek Telewizji Polskiej. Z treści zamieszczonego dziś na Onecie artykułu to jednak wcale jasno nie wynika. Pewnie dlatego internauci w większości zgadzają się z zacytowanym przez Gazetę Wyborczą stwierdzeniem Andrzeja Wajdy, że warszawską telewizję trzeba zaorać. A tak naprawdę nie wiedzą ani czego ono dotyczyło, ani czego dotyczy protest podpisany przez prawie cały zespół (współpracownicy i pracownicy) naszej stacji. Piszę prawie cały, bo podpisy zbieraliśmy przez dwa dni i pod listami nie podpisali się jedynie ci, których w ciągu tych dwóch dni z różnych względów nie było w pracy. Jakie są szczegóły?
Otóż redaktor Agnieszka Kublik z „Gazety Wyborczej” w artykule „Twórcy: TVP zaorać i stworzyć od nowa” przytoczyła opowiedzianą przez Andrzeja Wajdę anegdotę „o pracy regionalnej stacji TVP” która brzmiała tak: „Była godzina 18. W każdej telewizji czas największej oglądalności i najintensywniejszej pracy. A tu pustka. Dwóch strażników ogląda TVN. Charakteryzatorka zabiera mnie do jakiejś pakamery, w tym czasie pod stację podjeżdżają samochody z redaktorami, zapalają się światła, nagrywamy program. Po nagraniu idę z charakteryzatorką się rozcharakteryzować, w tym czasie redaktorzy się rozjeżdżają, jako ostatnia wychodzi charakteryzatorka”.
Nasza antena jest pasmem regionalnym emitowanym w ramach TVP INFO, która to stacja w 2000 roku przejęła antenę stacji regionalnych. W TVP Warszawa, które można oglądać w regionie przez 4 godziny dziennie produkowanych jest kilkanaście programów. Są to m.in. „Telewizyjny Kurier Warszawski”, „Kurier Mazowiecki”, „Quadrans Qltury”, „Raport na gorąco” i „Wywiady Kuriera”. Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat Andrzej Wajda nigdy nie był gościem stacji TVP Warszawa. Odrzucił kilkanaście zaproszeń redaktor Miłki Skalskiej do studia do „Wywiadów Kuriera”. Tylko raz, kilka lat temu spotkał się z twórcami programu „Warszawa w polskim filmie fabularnym”. Redaktorzy Zbigniew Wawer i Joanna Szelągowska odwiedzili wtedy Andrzeja Wajdę osobiście z kamerą na ulicy Chełmskiej.
Z przytoczonej przez Agnieszkę Kublik wypowiedzi wynika natomiast, że opisana sytuacja miała miejsce w naszym ośrodku regionalnym, czyli w TVP Warszawa, bo cytat kończy się stwierdzeniem: „Konkluzja? Lokalne telewizje trzeba uwolnić, a warszawską telewizję zaorać.” Co sugeruje, że trzeba pozostawić TVP Rzeszów, Kraków czy Szczecin, ale nie stację warszawską, czyli nas. TVP1, TVP2 czy TVP INFO to stacje ogólnopolskie. Warszawska jest tylko TVP Warszawa. Tymczasem opisana przez Andrzeja Wajdę a przytoczona przez redaktor Agnieszkę Kublik sytuacja na pewno nie miała miejsca w naszej stacji. Jest to niemożliwe nie tylko z tego powodu, że nikt z nas nie przypomina sobie, by w ciągu ostatnich kilku, a nawet kilkunastu lat Andrzej Wajda był u nas gościem. Jest to niemożliwe również dlatego, że godzina 18-ta to czas najgorętszy w naszej stacji. To czas emisji „Telewizyjnego Kuriera Warszawskiego”, najstarszego sztandarowego programu informacyjnego, który w tym roku będzie obchodził 52 rocznicę istnienia. Dlatego nie jest możliwe, by korytarze świeciły pustkami. Nie jest też tak, że twórcy programów podjeżdżają pod stację na chwilę przed ich emisją, bo żaden program by się nie ukazał, gdyby coś takiego miało miejsce. Nasza charakteryzatorka nie wychodzi z pracy ostatnia i na pewno nie ma to miejsca po 18-tej, bo emitujemy jeszcze o 21:45 Kurier Warszawy i Mazowsza, który jest programem na żywo, a jego twórcy opuszczają gmach grubo po 22:00. Charakteryzatorki wtedy już nie ma.
W gmachu przy placu Powstańców i Jasnej swoje siedziby ma nie tylko TVP Warszawa, ale także „Wiadomości”, „Panorama”, „Teleexpres”, Redakcja Rolna z programem „Agrobiznes”, a także całe TVP INFO. Wszystkie te redakcje mają swoje studia rozłożone na różnych piętrach gmachów przy Jasnej i placu Powstańców. Nasza redakcja jest mała, a jej studio to studio D im. Macieja Piekarskiego (prywatnie mojego ojca), które mieści się na drugim piętrze gmachu przy Jasnej. To, co mamy wspólne z tamtymi redakcjami to jedna charakteryzatornia i strażnicy, którzy bywa, że oglądają inne stacje. Strażnicy to nie pracownicy merytoryczni Telewizji Polskiej. Nie mają obowiązku śledzić anteny, bo ich zadanie to pilnowanie majątku telewizji publicznej i porządku w budynkach a nie tworzenie programu. Poza tym oglądanie stacji komercyjnych nie jest przestępstwem. A my, dziennikarze, również oglądamy stacje konkurencyjne, bo jest to częścią naszej zawodowej pracy. Podejrzewamy, że Andrzej Wajda też nie spędza całych dni przed telewizorem śledząc na DVD po raz kolejny losy bohaterów „Człowieka z żelaza”, „Ziemi obiecanej” czy „Katynia”, ale ogląda dzieła Antonioniego, Bergmana czy Tarantino i innych reżyserów. Byłoby nam miło, gdyby choć raz zechciał poświęcić czas nam i zerknąć na naszą antenę, by przekonać się, że wypełniamy misję telewizji publicznej, a zaoranie nas będzie niepowetowaną stratą zarówno dla kultury, jak i miasta, które 7 lat temu odznaczyło nasz sztandarowy program, jakim jest „Telewizyjny Kurier Warszawski” Medalem Zasłużony dla Warszawy.
Istnieje jeszcze jedna kwestia. Sam artykuł w „Gazecie Wyborczej”. Czy oddaje on rzeczywiste słowa Andrzeja Wajdy? Czy jego wypowiedzi zostały prawidłowo zacytowane? Jak twierdzą ci, którzy byli obecni podczas debaty, reżyserowi nie chodziło o nasz ośrodek. W „Gazecie Wyborczej” zacytowane zostało to jednak tak, jakby sytuacja miała miejsce w stołecznym oddziale TVP. Autorka artykułu nie chciała spotkać się z nami. Zanim wysłaliśmy listy dzwoniłam i prosiłam o spotkanie. Chciałam do niej przyjechać z kamerą. Nie zgodziła się i powiedziała, że nie musi się tłumaczyć dlaczego. Nie padło z jej ust również stwierdzenie, że chętnie porozmawia ale bez kamery. Z Andrzejem Wajdą porozumiewaliśmy się przez asystentkę. To z jej ust usłyszałam, że od przekazywania listów jest poczta. Dzień po tym, jak list dotarł do „Gazety Wyborczej” zadzwoniła do mnie pani redaktor Agnieszka Kublik, która radziła wycofać pismo, bo są w nim przekłamania i czegoś nie zrozumieliśmy. (Nie miałam czasu na rozmowę, bo akurat wracałam ze spotkania autorskiego w Łomży i wsiadałam do PKS’u. Odesłałam ją do redakcji. Nie zadzwoniła.) Pytam jednak głośno: My nie zrozumieliśmy, czy zostało to niejasno napisane? Zdaniem nas wszystkich to drugie i dlatego ja napiszę wyraźnie i drukowanymi literami: WARSZAWSKA TELEWIZJA TO TVP WARSZAWA. Są też Krakowska TVP, Poznańska TVP itd. Reszta TVP jest ogólnopolska.
Niestety 99% Polaków nie ma świadomości, że TVP Warszawa to nie synonim całej TVP, której władze mają siedzibę w Warszawie. Ludzie nie wiedzą, że TVP Warszawa to stacja regionalna. Nie wiedzą, że zarobki w niej nie pokrywają się z tymi, o których głośno na pierwszych stronach gazet. Nie wiedzą, że niektórzy pracujący w niej dziennikarze wielokrotnie rezygnowali z ogólnopolskich karier, bo kochają swoje miasto i wybrali służenie Warszawie i informowanie widzów o sprawach ich miasta! Jestem jednym z nich. I nie będę milczeć, gdy „Gazeta Wyborcza” pisze, że laureat Oskara chce zaorać moją stację. Nie będę milczeć nie dlatego, że boję się utraty stołka, bo go nie mam! (Nawet programu „Detektyw warszawski” już nie mam, bo z przyczyn finansowych został zdjęty z anteny.) Nie będę milczeć nie dlatego, że boje się straty pieniędzy, bo są tak małe, że nikt w wysokość moich telewizyjnych zarobków nie uwierzy. Nie będę milczeć dlatego, że TVP Warszawa jest jedyną stacją mówiącą o Warszawie rzetelnie i bez szukania tanich sensacji. Trzeba tylko chcieć się jej przyjrzeć. I to życzliwym okiem. A dziennikarze ogólnopolskiego medium, jakim jest „Gazeta Wyborcza” powinni wiedzieć to, czego nie wie 99% społeczeństwa, czyli co to znaczy w telewizyjnej nomenklaturze warszawska stacja.
Zgodnie z wewnętrznym regulaminem TVP o sprawach spółki wypowiadać się może jedynie rzecznik. Mam nadzieję, że nie dotyczy to momentów, kiedy zespół broni swojej stacji. Zwłaszcza, że ku naszemu ubolewaniu jeszcze nigdy żaden z rzeczników nie stanął w obronie ośrodka TVP Warszawa. W Warszawie traktowani jesteśmy, jako śmietnik Telewizji Polskiej. Na Woronicza krąży anegdota, że jak coś jest złe i na niskim poziomie to jest jak z WOTu (dawniej TVP Warszawa nazywało się Warszawski Ośrodek Telewizyjny). Gdy wiele lat temu równolegle z pracą w TVP Warszawa pracowałam w TVP 1 w jednym z ogólnopolskich programów poszłam na montaż. Na pięciominutowy program dostałam 8 godzin montażu, czyli 2 razy tyle, co u nas w TVP Warszawa. Uwinęłam się, w 4 godziny. Gdy po tych 4 godzinach wróciłam do pokoju szef redakcji myślał, że nie radzę sobie z montażem, bo przecież jestem z TVP Warszawa, a pracujący tam ludzie, jak głosi korytarzowa plotka, nic nie potrafią. Przecież gdyby potrafili, przeszliby za ścianę do telewizji ogólnopolskiej, a nie tkwili w regionie. Gdy mój jedynkowy szef dotarł na montaż, był w szoku, że już po wszystkim, a program jest zmontowany. Prosił, abym na drugi raz siedziała przez cały montaż w montażowni, bo obetną mu w programie czasy montażu! To wtedy po raz pierwszy z jego ust usłyszałam, co o nas mówi się na korytarzach.
Niestety każdy sądzi według siebie. Świetnie zdaję sobie sprawę, że idealizm nie jest dziś modny. Dlatego nikomu nie chce się wierzyć, by w regionalnej stacji w Warszawie, z której można przejść kilka metrów dalej do pokoju „Wiadomości” czy „Panoramy”, pracowali ludzie z miłości do miasta. Na pewno tkwią tam, bo nikt ich nigdzie więcej nie chce. Nie proszę państwa! W swoim życiu odrzucałam wszystkie propozycje pracy, które uniemożliwiały mi pozostanie, choć na dwa dni w tygodniu w „Telewizyjnym Kurierze Warszawskim”, bo co roku 1 sierpnia wybija dla mnie „godzina W” i nie wyobrażam sobie, bym nie stawiła się na swoim punkcie zbiorczym, czyli w redakcji „Telewizyjnego Kuriera Warszawskiego” i nie relacjonowała obchodów kolejnych rocznic Powstania Warszawskiego. A tylko w TVP Warszawa mogę to robić z godnością i szacunkiem dla powstańców oraz bez uciekania się do taniej sensacji.
P.S. Pełna treść naszego listu otwartego na stronie TVP Warszawa.
Author: Małgorzata Karolina Piekarska
Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka.
Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka.
Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka.
Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...