Wyniesione z domu

Spread the love

W życiu nie mazałam po ścianach. Nie mam na myśli dziecinnego bazgrania długopisem, choć i tego autorem nigdy nie byłam. Raz jako dziesięciolatka pod wpływem książki Zbigniewa Nienackiego „Pan Samochodzik i Templariusze” narysowałam białą kredą na białej ścianie w pokoju trójkąt Piotra z Awinionu. Mimo, że było to białe na białym rodzice zauważyli. Mama była bardzo niezadowolona. Ojciec tylko spojrzał i powiedział, że myślał, że jestem mądrzejsza. Dodał, że po ścianach piszą idioci. To wystarczyło, bym nigdy nie latała po mieście z pędzlem czy sprayem. Nie wycinałam też napisów na pniach drzew. Raz, jako dziesięciolatka skopałam zamieszczoną w specjalnych drzwiach w szkole szybę zbrojoną, bo powiedziano mi, że jest to szyba, której nie da się stłuc. Chciałam to sprawdzić. Kosztowało to moich rodziców odkupienie szyby, a mnie potworny ból tam, gdzie plecy kończą szlachetną nazwę, bo ojciec się strasznie wściekł. I nie dlatego, że musiał za szybę zapłacić. Wściekł się, że przyniosłam mu taki wstyd, że nie umiem się zachować, że coś niszczę! 

Piszę o tym, bo uważam, że z domu wynosimy właściwie wszystko. A głównie wiedzę jak zachowywać się w miejscach publicznych. 11-go listopada pojechałam z kamerą na uroczystości przed Grób Nieznanego Żołnierza i na defiladę grup rekonstrukcyjnych. Przed Grobem biuro prasowe Kancelarii Prezydenta przygotowało, jak co roku, dla mediów specjalną strefę na podwyższeniu. Nie miałam więc żadnych problemów z nagraniem tego co chciałam. Na paradzie jednak musieliśmy radzić sobie sami. Na kilkadziesiąt minut przed wyruszeniem defilujących oddziałów zajęliśmy miejsce przy jednej z ławek na Krakowskim Przedmieściu. Zanim defilada ruszyła przeszło dwieście osób musieliśmy prosić, by zostawili ławkę dla nas, bo tu pracujemy i jeśli na niej staną zasłonią nam obiektyw. Ludzie ustępowali nam bez dyskusji. Niektórzy nawet przepraszali. Dwaj panowie, zaznaczając, że to żart, spytali co byśmy zrobili, gdyby nie zeszli. Odpowiedziałam, że nic i dodałam: „Miałabym tylko o panach złe zdanie.” Bo taka prawda. Nie zrzucałabym ludzi z ławki. Myślałabym tylko sobie o nich, że to hołota. Gdy marsz ruszył, stanęłam oko w oko właśnie z takim zachowaniem charakterystycznym dla hołoty. Na ławkę dosłownie wbiegł starszy pan. Wtedy ławka, a co za tym idzie ustawiona na niej kamera, zatrzęsły się i kamera mało nie spadła. Pan mimo naszych wielu próśb nie chciał zejść. Był tak wyjątkowo nieprzyjemny i chamski, że przystąpiłam do słownego ataku, który sprowadził się do tego, że powiedziałam, że swoim zachowaniem daje piękny przykład młodym ludziom, którzy po naszych prośbach zeszli z ławki i stoją tu obok i obserwują teraz jego zachowanie. Wtedy pan, nie mając już argumentów, zaczął przeklinać, co przypomniało mi słynny filmik, nakręcony przez reportera TVN24, a który można znaleźć na Youtube jako „super partia k!”.

http://youtu.be/j8AmkvwZqg4 

Odpuściłam. Pan rzucał się, jak wesz na grzebieniu i wyzywał nas, informując między jednym a drugim bluzgiem, że ławka jest wspólnym dobrem i ma prawo tu stać. (Oczywiście, że ma. My nie mówiliśmy, że nie ma prawa i że ławka jest nasza tylko prosiliśmy, by pozwolił nam filmować.) Pan był tak wyjątkowo nieprzyjemny, że w końcu z ławki zeszliśmy mu uznając, że nakręciliśmy kilka minut marszu i wystarczy. W czasie gdy trwała ta wymiana zdań między mną, a agresywnym staruszkiem, jeszcze nie ruszył Marsz Niepodległości i Marsz Kolorowej Niepodległości. Jeszcze nie poleciały żadne kamienie. Jeszcze nie zdemolowano sygnalizatorów świetlnych i bruku na Placu Konstytucji. Jeszcze nie zdemolowano wozu TVN. Jeszcze nikt nie został zatrzymany. To wszystko stało się potem, gdy siedziałam już w redakcji i pisałam tekst. Oglądałam relacje na żywo, potem wysłuchiwałam relacji tych koleżanek i kolegów, którzy wracali ze zdjęć z nagranymi na dyski optyczne karygodnymi zachowaniami zamaskowanych ludzi. Były opowieści o wyzwiskach, próbach wyrwania i zniszczenia sprzętu itd. Dyskutowaliśmy skąd się to bierze, kim są chuligani… każdy miał swoją teorię. Jedni twierdzili, że to kibice, inni że faszyści itd. Ja twierdzę, że możliwości są dwie i nie mają one nic wspólnego z jakimikolwiek poglądami. Są to albo ludzie źle wychowani albo niewychowani wcale. Innych przyczyn naprawdę być nie może. Naprawdę nie jest to kwestia poglądów politycznych! Nie jest to też kwestia politycznych sympatii i popierania takich czy innych partii – prawicowych czy lewicowych. Jest to kwestia złego wychowania lub jego braku. Jak mówi stare przysłowie: „Czego się Jaś nie nauczy – Jan nie będzie umiał.” Chamy i chuligani są i będą wokół nas. Byli zawsze. Są obecni w każdym narodzie, pokoleniu i środowisku, czego dowodem jest agresywny staruszek na ławce. Dowodem jest też pewna pani, która kilka lat temu w czasie niedoszłego ingresu biskupa Wielgusa próbowała wydłubać otwartą parasolką oko naszej prezenterce Joli Erol.

Gdy spotykam kogoś, kto ma na jakiś temat inne poglądy niż ja, zawsze mówię zdanie, które sobie kiedyś zawłaszczyłam, bo po prostu mi się podoba, a podobno jest jakąś brytyjską maksymą: „nie zgadzam się z ani jednym twoim zdaniem, ale oddam życie, byś mógł pieprzyć te swoje bzdury.” Bo dla mnie na tym polega wolność słowa i tolerancja. Niech ludzie mówią i myślą co chcą. Tylko niech nie niszczą drugiego człowieka za to, że sądzi przeciwnie.

Ale szacunku dla poglądów wroga i dla samego wroga trzeba się nauczyć. Najlepiej w domu, gdy się jest jeszcze dzieckiem. Choć przykre, że wrogiem jest pobratymiec. I przykre, że woła na pomoc obcych. Liczba aresztowanych podczas zamieszek obcokrajowców pokazuje, że nie były to osoby przypadkowe.

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...