Czytanie książek napisanych przez ludzi, których się dobrze zna to specyficzna przygoda. Zwłaszcza, gdy znajdujemy w powieści rzeczy, które znamy z rozmów. „Inną wersję życia”, czyli książkę Hanki Kowalewskiej połknęłam i uśmiałam się w momentach, w których nie powinnam. Oczywiście nie z tego, co napisała, nie z tego jak to napisała, ale z tego, że wiem skąd to wzięła. Nie będę pisać, o co chodzi, bo to drobiazgi dla czytelników zupełnie nie istotne. Teraz jednak zrozumiałam moja przyjaciółkę, która czytając „LO-terię” raz po raz spadała z kanapy, bo tak dobrze mnie zna, że bez trudu znajdowała w książce pozornie drobne historie, które już z moich ust słyszała. A to o Spidermanie, a to o eksperymencie w Stanfordzie, a to o Kodzie Leonarda da Vinci (straszne gówno), itd. Tak to pozornie nie ważne historie znajdują odzwierciedlenie w twórczości chyba każdego pisarza. Przyznam, że patrząc na siebie i swoje książki nigdy tego aż tak nie dostrzegałam, jak teraz, gdy po raz kolejny w książce Hanki odkryłam slajdy naszych z pozoru mało istotnych rozmów. Żadna z nas nie opisuje w książkach siebie, a jednak wrzucamy tam coś od siebie. To zupełne drobiazgi, tak drobne jak filiżanki z szafki, czy ramka z regału. Ale to naprawdę bardzo fajne móc nawzajem u siebie te znajome rzeczy znajdować. To jak zabawa puzzlami. Czytelnicy, którzy nie znają autora nie mają tej frajdy. Dziś wiem, jak to jest, gdy jest się biografem. Gdy znając czyjeś życie można patrzeć przez nie na twórczość. Chociaż… czy nie wiedziałam tego wcześniej? Na przykład chodząc śladami Nienackiego i odkrywając, że dogi, które z taką lubością opisywał w swoich książkach („Pan Samochodzik i tajemnica tajemnic”, czy „Pan samochodzik i człowiek z UFO”) to psy, które sam miał w domu? Czy nie wiedziałam tego wcześniej kręcąc dwa filmy o twórczości Adama Bahdaja i odkrywając skąd w „Stawiam na Tolka Banana” wzięło się słowo muka? Ojej wychodzi na to, że znów odkryłam Amerykę, którą od dawna znałam. Ale znów to ponowne nadmuchanie przysłowiowej starej poduszki sprawiło mi ogromną przyjemność.
Czy pisałam już publicznie, że kocham książki Hani? Nie? No to piszę! Kto nie czytał jej serii o Zawrociu ten trąba!
P.S. W książkach Hanki są filiżanki (rym połowicznie zamierzony), a w moich wszyscy piją herbatę z sokiem malinowym.
Author: Małgorzata Karolina Piekarska
Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka.
Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka.
Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka.
Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...