Nie ma jak smoki

Spread the love

To mój wniosek po wczorajszej promocji najnowszej książki Joanny Olech „Pulpet i Prudencja. Smocze pogotowie przygodowe”, a także po wernisażu jej prac malarskich. 
Książka napisana, jak to u Joasi, z humorem, dowcipem i… świetnymi rysunkami. Pulpeta i Prudencję (z natury) rysowała autorka. Miałam do niej zajrzeć na chwilę, ale jak zwykle przeczytałam od razu pół, choć powinnam była robić zupełnie inne i to całkiem poważne rzeczy. Np. pisać tekst dla gazety, felieton na pewien portal itd. Ja tymczasem zatopiłam się w lekturze o dwóch uroczych smokach bliźniakach i tą lekturą umilałam sobie powtórne czytanie stenogramów rozmów zapisanych w czarnej (czerwonej, czy jak kto woli pomarańczowej) skrzynce, po raz kolejny zastanawiając się, jak słowo „Jezu” mogło się zamienić w słowo „Kurwaaaa”. Być może jednak czytanie książki dla dzieci sprawiło, że zdziecinniałam i nic nie rozumiem ze świata dorosłych. Świat dorosłych jest zdecydowanie dla mnie zbyt skomplikowany. Oto np. wczoraj ciągle mówiliśmy w redakcji o tym, że lada moment być może znikniemy. Nie zmiecie nas ustawa medialna, ale… zarząd TVP, który daje na nas coraz mniej pieniędzy nie zdając sobie sprawy chyba z tego, że bez ośrodków nie dadzą sobie rady ani „Wiadomości”, ani „Panorama” ani „Teleexpress”, czy całe TVP INFO. To znaczy bez dziennikarzy Telewizyjnego Kuriera Warszawskiego pewnie radę sobie dadzą, bo sami będą robić wiadomości z miasta, ale… programu miejskiego pewnie nie stworzą, bo na tym trzeba się jednak znać.  Mówiliśmy o tym z zamiarem zrobienia materiału o nas – Telewizyjnym Kurierze Warszawskim, że grozi nam zatopienie, wyrzucenie w kosmos, zalanie i żeby nas ktoś ratował. Pytanie tylko… kto nas ma ratować? Widzowie? Posłowie? Krajowa Rada? Kto? Przecież zatopić chce nas nasz zarząd! Chce nas zakisić w beczkach, jak prawdziwa polska matka swoje dzieci. Czyli najwyraźniej zlikwidować ośrodki, a w  tym chyba i najstarszy program informacyjnym Telewizji Polskiej ukazujący się nieprzerwanie pod tą sama nazwą od ponad 50 lat. I to przed nami otwierają się drzwi niejednokrotnie zatrzaskiwane przed konkurencją. Czy polegniemy? Sama nie wiem. Wiem, że zarząd szuka oszczędności w ośrodkach. Co z korespondentami terenowymi? Skąd telewizja będzie czerpać wiedzę o tym, co dzieje się w regionach? O tym na górze się nie myśli. 
Zaczęły się znów te straszne rozmowy o pieniądzach, że pracujemy za grosze, ale że gdy zaczniemy o tym mówić, to padną oskarżenia ze strony anonimowego motłochu plującego w sieci jadem, że nas trudno oderwać od koryta. Bo ludzie mylą Woronicza z TVP Warszawa, a w ogóle w wysokość zarobków w regionalnym ośrodku TVP nikt nie uwierzy. Tak, jak nikt nie uwierzy, że w tej samej instytucji za materiał płaci się na ogólnopolskiej antenie kilka razy tyle, co na regionalnej. Że dziennikarz z ogólnopolskiej ma do dyspozycji jeszcze reaserchera i na pewno nie musi wracać ze zdjęć po dwóch godzinach… 
I potem ktoś się dziwi, gdy ja mówię, że jestem za jawnością zarobków? Gdyby nie specjalna klauzula w umowie o współpracę, w której zobowiązana jestem do ich utajnienia, bo inaczej grozi mi finansowa kara (na którą nie stać mnie bardziej niż na opłacenie rachunków), chętnie bym opublikowała faktury wystawiane redakcji. Ludzie przeżyliby spory szok. Taki, jak w swoim czasie kontroler z Urzędu Skarbowego, który uparcie dopytywał się, czy tu nie brakuje zera, bo jedna pozycja wynosiła 25 PLN, czyli dwadzieścia pięć złotych! Nie! Nie brakuje! 
I potem ktoś się dziwi, że zamykam się w czterech ścianach domu, pobliskiej knajpy itd., by pisać? Tu nie chodzi o pieniądze, bo z tego tez zarobek prawie żaden. To po prostu ten świat, w którym żyję jest czasami tak straszny, że człowiek już nie wie, czy krzyczeć „Jezu”, czy „Kurwaaa”, bo …życie w nim krzyczy różnymi słowami. I tylko za Ryśkiem Riedlem powtarzam, że „w życiu piękne są tylko chwile” i… wracam do smoków. W tym świecie jest mi zdecydowanie lepiej. No i bardziej zielono! Bo czerni, czerwieni i sloganów mam już zdecydowanie dosyć. I pomyśleć… miesiąc jeździłam grzecznie po spotkaniach autorskich. Wystarczył jeden dzień w redakcji, by mi nos opadł na kwintę. Pulpecie i Prudencjo! Ratunku!
P.S. A jak teraz przyjdzie mi zapłacić karę za napisanie tego tekstu, to będę się głośno śmiać i zionąć ogniem, jak tata Pulpeta i Prudencji. Podobno zianie jest prostackie i w złym guście, ale w chwili desperacji będzie mi już wszystko jedno.

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...