Przeczytałam w pewnej gazecie wywiad z pewnym znanym pisarzem. To jeden z tych, którzy piszą naprawdę wspaniale. Niestety nawet najdroższe lusterko ma zazwyczaj plamy. Tak jest i z tym autorem. Jest on zarozumiały, bufonowaty i krótko mówiąc nie szanuje ludzi. Dziennikarzy traktuje jak śmieci, ale to pół biedy. Jak śmieci i bandę idiotów traktuje swoich czytelników. W kilku (a może i kilkunastu) bibliotekach, w których miałam spotkania autorskie, a w których i on był wcześniej gościem, wysłuchałam mrożących krew w żyłach historii o jego zachowaniach. Każda z bibliotekarek mówiła, że jest u niej na czarnej liście i nigdy już nie będzie tam zaproszony. Nie jest dla bibliotekarek ważne, że to jeden z najpoczytniejszych polskich pisarzy, jego książki tłumaczone są na wiele języków, a w bibliotekach są na nie zapisy. W każdym razie przeczytałam wywiad, w którym ten genialny i zarozumiały do granic możliwości autor nie oszczędzał nikogo. Głównie dostało się dziennikarzom za zadawanie w kółko tych samych pytań. Ja też dostaję w kółko te same pytania, ale cierpliwie odpowiadam na nie, uważając, że nie jestem pępkiem świata i pytający ma prawo nie znać na nie mojej odpowiedzi. A poza tym wywiad przecież temu służy, by się tego dowiedział zarówno on, jak i jego potencjalny czytelnik. Choć sobie, jako dziennikarce, stawiam wysoko poprzeczkę, bo do wywiadów się przygotowuję. To jednak fakt, że inni tego nie robią, choć bywa frustrujący, naprawdę da radę przeżyć! Poza tym trzeba myśleć o czytelniku. On chce przeczytać o kimś kogo lubi czy podziwia, w swojej ulubionej gazecie. I niewiele go interesuje fakt, że ten ktoś mówił to 5 minut wcześniej komuś innemu do innego pisma. On chce to czytać „u siebie”. Dlatego postawa autora, pokazana w takim wywiadzie, może zrazić. Mnie do jego literatury nie zraziła, ale obiecałam sobie kiedyś solennie, że nigdy nie wydam złotówki na książki bufona. Będę je pożyczać. To symboliczna moja kara dla niego właśnie za brak tej pokory, choć mam świadomość, że on jej i tak nie odczuje. Co tam brak jednego klienta! Bufon też zresztą ma prawo istnieć i mieć taki, a nie inny światopogląd. Jeśli przy tym jest szczęśliwy? To mnie najbardziej interesuje. Jednak takie pytanie w wywiadzie nie padło. Szkoda. W każdym razie po przeczytaniu z nim wywiadu doszłam do wniosku, że nie zgadzam się ze stosunkiem pisarza bufona do dziennikarzy, z jego pogardą dla ludzi i świata itd. Zgadzam się jednak z jednym. Pisarstwo to ciężka praca. Codziennie trzeba siąść i pisać. Też staram się to robić w miarę regularnie. A teraz, od lutego, gdy telewizja będzie już tylko moją weekendową przygodą, to pisanie będzie jeszcze regularniejsze. Cóż… nawet bufony miewają czasem rację. Szkoda, że te swoje racje wypowiadają z taką pogardą dla świata. Brr! No i szkoda też, że nie zauważają, że o tym mówi stare przysłowie „bez pracy nie ma kołaczy”. Bo mówi to na pewno milej niż bufon.
P.S. Nie podam bufonowych cytatów z wywiadu, pokazujących jego bufonowatość, bo wtedy bym go zdemaskowała. A nie o to chodzi, by jak to się pięknie mówi „publicznie obrobić komuś dupę”. Chodzi o zjawisko. Bufonów ci u nas dostatek. Ale i tego przeżyję i przeboleję. Mam nadzieję, że inni też 🙂