Rambuk i Kurepie

Spread the love

Nic się nie zmieniło od czasu, gdy pół roku temu pisałam o archepylaku. Nadal żyjemy w krainie gdzie podstawowe nazwy własne są nam absolutnie nieznane. Albo nie do wymówienia niczym „stół z powyłamywanymi nogami” czy „chrząszcz brzmiący w trzcinach”. Dziś pojechałam na uroczystości związane z rocznicą Powstania Styczniowego. Odczytywany był apel poległych i czytający go oficer miał problem z wieloma nazwami własnymi. Przede wszystkim z nazwami geograficznymi miejsc, w których toczyły się powstańcze bitwy. Dlatego ze zdumieniem usłyszałam np. o puszczy… kurepiowskiej. Nie lepiej było z nazwiskami bohaterów narodowych poległych w Powstaniu lub straconych tuż po nim. Wprawdzie nazwisko Romualda Traugutta pan oficer przeczytał prawidłowo (zapewne dlatego, że uroczystość rozgrywała się w parku jego imienia i przed krzyżem poświęconym jego osobie), ale już z Ludwikiem Narbuttem miał pewne problemy. I dlatego do apelu stanął Ludwik Nabrut. A ja tak sobie pomyślałam, że i tak lepiej, bo domyśliłam się o kogo chodziło. Gdy jakieś 20 lat temu pewna kobieta spytała o ulicę Rambuka moje domyślanie się trwało dobry kwadrans. Poddałam się. Dopiero, kiedy pani wyjęła z torebki kartkę z zapisanym adresem i przeczytała go prawidłowo, mogłam jej pomóc. Cóż… niektórym jest to obojętne, jak ci ludzie się nazywają i przysłowiowym kalafiorem zwisa, kim byli. Przecież gdyby nie zwisało zapamiętywaliby ich nazwiska. Tak, jak gdyby interesowałby ich kraj zapamiętywaliby jego nazwy geograficzne. Czy tylko ja się tym załamuję? Ciągle mam nadzieję, że nie jestem w tym jedyna…

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...