W sprawie mojego podejścia do literackich konkursów oczywiście. Niby mówią, że tylko krowa nie zmienia poglądów, ale ja nadal w tej sprawie jestem jak krowa. Obiecuje jednak, że gdy zdecyduję się startować w jakimś konkursie, to poinformuję i przyjaciół i czytelników. Piszę to wszystko w związku z konkursem Blog Roku 2009, bo znów spytano mnie, czemu nie zgłaszam swojego bloga na konkurs. Oczywiście tradycyjnie (jak na dziennikarkę przystało) zajrzałam na stronę konkursu, bo wszędzie wściubiam swój wielki wścibski nos, który odziedziczyłam w genach po dziadku Bronku Piekarskim, a on po swojej mamie Zofii Ruszczykowskiej, a ona po swoim ojcu Bronisławie Ruszczykowskim (poprzednich dziedziczeń nie jestem w stanie stwierdzić, bo brak zdjęć rodziców Bronisława Ruszczykowskiego, a co za tym idzie tu urywa się ślad po wielkim nosie.) Tak więc nie wiem skąd wcześniej w rodzinie wziął się ten wielki nochal, którego jestem szczęśliwą posiadaczką, a który byłby wielokrotnie złamany, gdybym była chłopcem i oddała się karierze boksera. W każdym razie nos wsadziłam w regulamin i już go znam. A czemu w konkursie nie biorę udziału? Mogłabym odpowiedzieć, np., że nie zgłaszam bloga, bo:
1. Nie wiem, do jakiej kategorii. Polityką się nie zajmuję. Publicystyki tam nie ma. Literacki to mój blog jest tak średnio na jeża. A kategoria absurdalne i offowe wydaje mi się nie do końca dla mnie.
2. Nie chce mi się robić tego, co nakazuje regulamin, bo to skomplikowane.
3. No i nagrody są słabe. Laptopa przecież już mam.
Jednak tak naprawdę powód jest jeden. Konkursy literackie, (czyli konkursy jednego autora), w których trzeba zgłosić się samemu zawsze mnie krępowały. Już samo zgłoszenie się do konkursu jest dla mnie oznaką, że autor ma swoją twórczość za coś wartego nagrody, bo przecież nikt nie zgłasza czegoś po to, by przegrać. I wprawdzie znajomi mówią: zgłoś, kończysz książkę, potem ona wyjdzie, a taki udział w konkursie pomoże ci w promocji. Ja jednak nie chcę pomagać sobie w ten sposób. Może kiedyś? Na razie myślę, że z literackich wolę konkursy, gdy inni zgłaszają czyjeś utwory. Niedawno dziecięcym bestsellerem roku przyznawanym przez IBBY została książka Ewy Nowak „Bardzo biała wrona”. To jest nagroda! Przyznam, że byłam dumna z Ewy i szczęśliwa, że nagrodę dostał ktoś, kogo znam. I oczywiście następnego dnia zadzwoniłam z gratulacjami. To jest konkurs, do którego książki zgłaszają wydawcy i księgarze. Autor dowiaduje się o sprawie dopiero wtedy, gdy jego publikacja jest w kategorii nominowanych. I tak powinno być. Do konkursów literackich powinni zgłaszać publikacje (wszystko jedno czy papierowe czy elektroniczne) jacyś czytelnicy – fachowcy lub nie. Inaczej może być w przypadku prac zbiorowych – np. filmów. Ale to już inna historia.
Author: Małgorzata Karolina Piekarska
Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka.
Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka.
Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka.
Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...