Zawsze wydawało mi się, że na blogu można pisać co się chce, pod warunkiem, że nie łamie się prawa. Cóż się okazuje? Są tacy, co maja na ten temat inne zdanie. W czerwcu postanowiłam równolegle z blogiem prowadzić moBloga. Fotograficzne relacje z życia. Pstrykasz zdjęcie komórką i wysyłasz na serwer. Coś dla osoby tak zabieganej jak ja. I tak jak ja lubiącej fotografować. Czego tam na moim moBlogu nie ma! Głównie Warszawa i praca, ale i dom i przedmioty i czasem ja i pisanie i widoki z auta… MoBloga nazwałam Obiekty(w), bo są to obiekty robione moim obiektywem, a ja staram się być obiektywna. Po prostu pokazuje to, co widzę. Jednym słowem, a właściwie dwoma słowami, moje codzienne życie i praca.
Gdy nadszedł czas obchodów 64 rocznicy Powstania Warszawskiego naturalnym stało się, że fotografowałam obchody, które relacjonowałam codziennie bez wytchnienia od 31 lipca. I co?
Pod fotorelacją sprzed pomnika Polskiego Państwa Podziemnego, a konkretnie pod fotografią przedstawiającą prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz przemawiającą do zebranych znalazłam taki wpis.
„Chyba wystarczy już zaśmiecania moBloga Może będzie pani sobie relacjonować wydarzenia jakie sobie tam pani chce na weterani.pl bo jak patrzę na miliard zdjęć w najnowszych z podpisem Małgorzata Karolina Piekarska to aż mam odruch wymiotny.”
Odpowiedziałam:
„To proszę nie oglądać. Skończą się obchody Powstania – skończą się tego typu zdjęcia na moBlogu. Człowiek ma wolną wolę. Ja zamieszczam to – co mnie interesuje. Swoją wolną wolę proszę spożytkować zgodnie z własnymi przekonaniami i zainteresowaniami. A na wymioty są lekarstwa. I nie trzeba na nie recepty. Jakby się jednak owe lekarstwa okazały za drogie to polecam starą metodę pradziadków: dwa palce w gębę, dwa w dupę. Nie pomaga to zmiana.”
Krytykant więcej się nie odezwał. Ale kilka dni później pod moim zdjęciem przedstawiającym zachód słońca w Wawrze znalazłam jego wpis. Tym razem takiej treści: „A Gronkiewicz gdzie?” Już się nie odezwałam. Nie mój poziom. I tylko tak myślę… Polityką się nie zajmuję. Natomiast wydarzenia historyczne, obchody, rocznice itp. to jedna z moich pasji. Chciałam podzielić się nią z internautami i czytelnikami… Wielu doceniło. A że nie wszyscy? Cóż… ja nie krytykuję czyichś blogów, choć myślę sobie rożne rzeczy o nich i ich autorach. W życiu jednak nie napisałabym im w komentarzach słów krytyki, bo przecież to, że mnie coś nie odpowiada nie oznacza, że nie podoba się to innym. Ktoś może to lubić. Moje fotorelacje (już nie komórkowe, a profesjonalne) z obchodów zamieszczane na portalu polonijnym cieszyły się sporym powodzeniem. Nawet dostałam podziękowanie zza granicy od kogoś, dla kogo te zdjęcia to był kawałek Polski. Szkoda, że komentator z moBloga tego nie docenił. Szkoda, że nie przemilczał. Zajrzałam na jego moBlog. Nie moja krew, lub – jak mówią inni: „nie mój las, nie moje małpy”. Ale… przecież to co on ma na swoim moBlogu to jego sprawa. Ja to przemilczę. Zresztą mnie przecież też nikt nie kazał tam zaglądać.