Pojechałam wczoraj zrobić wywiad z pewnym skandalizującym pisarzem. W jego książkach jest brudny seks, narkotyki, chlańsko na potęgę. Klimat punkrockowy. Znam to dobrze, bo z tego klimatu wyrosłam. Imprezy, samobójstwa przyjaciół, grzyby, marijuana, lejący się strumieniami alkohol itp. Dawno nie mam z tym nic wspólnego. Nie piszę o tym i rzadko opowiadam (choć zdobyte doświadczenie bardzo się czasem przydaje). Pewnie dlatego, że w tym środowisku obracałam się z zupełnie innych powodów niż reszta. Nie musiałam aż tak uciekać z domu jak oni. Wprawdzie też nie było mi w nim za dobrze, ale nie był to patologiczny dom. Po prostu zakochałam się w niejakim Jerzym, który miał ksywkę „stary Kopernik” (w odróżnieniu od swojego młodszego brata Kopernika) i w jego domu – „mecie Koperników” – spędziłam sześć lat. Kto tam nie bywał? Nawet Skandal – pierwszy wokalista „Dezertera”. Wymieniam akurat jego nie bez powodu. Kiedy wczoraj jechałam na wspomniany wywiad zadzwoniłam do kumpla z Gazety Wyborczej. Znamy się z dawnej żoliborskiej załogi. Chciałam jeszcze dowiedzieć się czegoś o moim bohaterze poza tym co wyczytałam w prasie czy na jego stronie. Nie wiedział nic. Kończyliśmy już rozmowę, kiedy powiedział:
– Aha Gośka! Ten wywiad, to cały czas jest i czeka. Szef powiedział, że jak nie będzie miał co dać to puści.
Śmiać mi się chciało, ale… świetnie to rozumiem. Wywiad, ktory kumpel zrobił ze mną dwa miesiące temu (nota bene po moim zadanym w akcie desperacji pytaniu, czy nie może tego dla mnie zrobić, bo wydaje ksiązki i panuje wokół nich medialna cisza) ma być zapchajdziurą, kiedy inne ciekawsze tematy się skończą. Tak sam z siebie nie będzie opublikowany, bo jestem zbyt nudna. (Wywiad nie, ale nie ma skandalu. Nawet nie Skandala). Gdybym opowiedziała np., że po LSD uprawiałam seks przez 14 godzin do bólu narządów to ok. To byłoby super. Taki skandal! Pisarka dla młodzieży, której książki są w podręcznikach a tu… taka skandaliczna przeszłość z LSD nawet nie SLD w tle. Od razu byłabym na pierwszych stronach nie tylko Wyborczej, ale i Faktu, Superexpressu a nawet Pudelka, choć gdyby Gazeta Polska lub Nasz Dziennik zrobiły literówkę i przekręciły LSD na SLD to pewnie i tam. Gdybym np. opowiadała o próbach samobójczych to fajno! Już dajemy na pierwszą stronę Vivy czy cholera wie czego. Gdybym opisywała jak pojechałam do Empiku na rondo (wtedy nie de Gaulle’a) w odwiedziny do niejakiego Przema, który wyszedł z odwyku, a poznałam giganciarza, który się we nie zakochał, bo dałam mu pacyfkę z łupiny orzeszka i słał listy miłosne z jakichś Szypliszek, gdzie po mordzie lał go psychopatyczny ojciec, plus parę pikantnych szczegółów to ok. Sama z siebie nie jestem ciekawa. No i jeszcze nawet nie chcę opowiadać za bardzo o małżeństwie z eksiem-punkowcem, który do dziś ma mentalnośc nastoletniego punkowca, bo nie wyrósł i śle mi SMS-y „wskocz na mnie mokrom brohom”, bo wie, że nic mnie tak nie wkurza jak błędy ortograficzne. A gdybym tak więcej zacytowała? O super by było! To byłby wywiad! No i o tym ostatnim pętaku też nie opowiadam, że zmarnował mi osiem lat życia. Ale może gdybym wywaliła bebechy na wierzch i opowiedziała o love story najpierw z internetem, potem z trawą, a na końcu z Centralnym Biurem Śledczym w tle to… Ech… mogłabym powymieniać sto a może i miliard rzeczy, które zainteresowałyby brukowce i uczyniły moją sylwetkę ciekawszą dla dziennikarzy. A ja taka głupia cipa, chcę by ktoś zainteresował się tym co robię bez skandali. Nawet to co napisałam powyżej – nikt nie wie czy było naprawdę czy nazmyślałam teraz w rozgoryczeniu. Cóż… Jak skandalu nie ma to wywiad może być tylko zapchajdziurą. Niczym więcej. No… chyba, że jako pisarka napiszę coś bardzo skandalicznego jak Masłowska czy Gretkowska. Bo tylko skandal się sprzedaje. Tylko skandal promujemy. Choć np. Skandal z Dezertera dawno nie żyje. Zaćpał się. Ja nie ćpam. Nawet papierosów od 10 lat nie palę. A pies ze mną tańcował. Z zapchajdziurą.