Tak nazywa się plażowa knajpa niedaleko mostu poniatowskiego. Pomysł na nazwę fajny. W końcu nad rzeką stoi, przebywaniu nad rzeką służy. Wokół plaża i jak mówią ludzie, którym się wydaje, że są strasznie modni może być tam „cool”, kiedy zrobić „kocing” na „plażing” i „grilling” wraz z „łomżing” lub „tysking”. Ceny w knajpie wprawdzie zabójcze, bo jedno piwo 9 złotych (w sklepie przecież niecałe 3), ale ceny to w ogóle temat rzeka, choć tym razem uznajmy je za nieważny szczegół. Jest piwo z beczki i tyle. Byliśmy na plaży jakiś czas temu wraz z naszą przyjaciółką. Wszystko fajnie. „Kocing” był, nawet odbyliśmy krótki „badmintoning”, choć Ulubiony o mały włos a skaleczyłby się w stopę szkłem, które wystawało spod piasku. No niestety… plaża jest sprzątana, ale… zawsze znajdą się śmieci, których sprzątacz nie dojrzy. Po kilku więc próbach gry i nadzianiu się na to i owo wystające z piasku leżeliśmy, a ja próbowałam głośno czytać nowelkę Prusa „Na Saskiej Kępie” (szło średnio, bo słońce jednak nie sprzyja czytaniu na tablecie). W pewnym momencie ja zdecydowałam się na „tysking” za owe zabójcze 9 złotych. Wędrówka po jedno piwo zajęła mi sporo czasu, bo plaża, choć jak już wspomniałam jest sprzątana, pełna była odłamków szkła i wbitych w piasek niedopałków papierosów. Szłam boso i nie chciałam sobie niczego wbić w stopę. Problem był taki, że pod mostem „łomżingiem” vel „tyskingiem” lub „lechingiem” czy też „żywcingiem” zajmowała się pokaźna grupka młodych ludzi. W pewnym momencie jeden z nich wziął pustą już butelkę po piwie i jak nie walnie nią w filar mostu! Butelka na szczęście ani drgnęła. Ulubiony od razu się zdenerwował i zaczął krzyczeć, ale… ja wpadłam na o wiele lepszy pomysł. Wstałam, wzięłam butelkę i podeszłam do kolesia, który ją rzucił mówiąc: „Coś panu wypadło. A kosz jest tam.” I pokazałam na jeden z wielu rozstawionych na plaży koszy na śmieci. Okazało się to naprawdę dobrym pomysłem, bo fan dyscypliny sportowej znanej, jako „pchnięcie flaszką” zdecydował się podejść do wskazanego przeze mnie kosza i wyrzucić butelkę. Wiem, że śmieci na plaży to zgodnie z nazwą knajpy – temat rzeka, ale nigdy przenigdy nie zrozumiem ludzi, którym nie chce się podejść czterech metrów do kosza i wrzucić tam śmiecia. Nie zrozumiem też palacza, który nie może pozbierać swoich własnych niedopałków w pustą butelkę czy kubek po piwie i wyrzucić tego potem do kosza, tylko dusi to w piachu robiąc z plaży jeża. Przyznam, że chętnie wprowadziłabym na plaże jakieś ekopatrole, które wlepiałyby mandaty za zaśmiecanie. Miasto miałoby kasę, ludzie pracę, a chamy nauczyłyby się czystości. Bo skoro nie wyniosły tego z domu, skoro prośby i napisy „nie śmiecić” – nie skutkują… to może trzeba karać?
Author: Małgorzata Karolina Piekarska
Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka.
Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka.
Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka.
Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...