Dolewka? Olewka!

Spread the love

Biegaliśmy ostatnio z Ulubionym po mieście, by coś tam kupić i w trakcie tegoż biegania trafiliśmy do dawnego baru „Zodiak” przy ul. Widok. Tam swoje lokale ma spółka Amrest. Jest więc restauracja Pizza Hut, Kawiarnia Starbucks cofee i bar, w którym razem koegzystują KFC i Burger King. Nie jestem miłośniczką fast foodów, ale… jak człowiek zgłodniał podczas bieganiny, a czasu ma mało, to i Fast ford obleci. Wybraliśmy Burger king i KFC, bo ja chciałam kurczaka, a Ulubiony hamburgera. Oboje wzięliśmy zestawy z dolewkami, czyli po wypiciu napoju mogliśmy podchodzić z kubkami do dystrybutorów i dolewać sobie picia do woli. Siedliśmy w „ogródku” Burger King i jedząc gadaliśmy. Gdy skończyło mi się picie i podeszłam po dolewkę zostałam skrzyczana, bo powinnam pójść po nią do dystrybutora w części należącej do KFC. Ja podeszłam do tej z Burger king, bo było bliżej. Zamurowało mnie. Rzecz dotyczy 100 mililitrów napoju wartego może 2 złote. Pomijam już, ze nie kradnę, bo za ową dolewkę zapłaciłam. Gdy brałam zestaw pan powiedział mi o dolewce i wskazał dystrybutor w innym miejscu, ale nie powiedział, że z tego drugiego dystrybutora korzystać mi nie wolno! Najgłupsze jest to, że zarówno KFC jak i Burger King to jedna firma Amrest, która finalnie ma jedną księgowość (wiem, bo Eksio pracował dla Amrest przez prawie 10 lat). Obie marki mają takie same napoje. I tu i tu jest pepsi, 7up. mirinda etc. Kierowniczka zmiany, do której się udałam na rozmowę powiedziała mi, że przeprasza, ale oni się rozliczają najpierw osobno, a dopiero potem z Burger Kinga i KFC idzie wszystko do księgowości Amrest. Postanowiłam nieodpuszczać, bo z punktu widzenia klienta sytuacja naprawdę nieprzyjemna. Na moim miejscu mógłby być ktoś mniej wyszczekany. Kto po takiej reakcji mógłby nawet się popłakać. Poza tym… co to za debilizm? A że tropię absurdy, więc postanowiłam zadzwonić do źródła, czyli do firmy Amrest, by zbadać, czy nie mogą przestać się ośmieszać. Zadzwoniłam do działu PR. Miła pani wysłuchała, powtórzyła to, co w swoim czasie pani kierowniczka z lokalu przy ul. Widok, że wprawdzie finalnie księgowość jedna, ale najpierw dwa rozliczenia, a potem poprosiła o opisanie sprawy i wysłanie maila, a ona przekaże go ludziom odpowiedzialnym za poszczególne marki. W wolnej chwili w redakcji, między kolegium a wyjazdem na zdjęcia, tak też zrobiłam. Całego pisma cytować nie będę, skupię się tylko na zadanych najważniejszych pytaniach:

1. Czy nie uważają Państwo, że coś z tym rozdziałem dystrybutorów i krzyczeniem na klientów, że nalali sobie nie z tego, co trzeba, jest nie fair?

Nie zrobiłam nic złego, a potraktowana zostałam jak złodziej z powodu 100 ml 7up! A przecież zapłaciłam firmie Amrest za dolewkę! Gdyby na moim miejscu był np. 10-latek mógłby się popłakać! (…)

2. Czy nie uważają Państwo, że powinno się to zmienić? (…)

3. (…) Podobno nie jestem pierwszą osobą, której podobna rzecz nie odpowiada, bo takie głosy jak mój już docierały do menagerów lokalu przy ul. Widok. I stąd pytanie: (…) Czemu nic z tym do tej pory nie zrobiono?

4. Świadkiem tego zdarzenia i mojej rozmowy z paniami z Burger Kinga, które na mnie trochę krzyczały, byli inni klienci. Nikt nie powiedział, że mądre rozwiązanie, że ja nie przestrzegałam prawa czy coś ten deseń. Wszyscy powiedzieli, że ten zwyczaj to debilizm!!! Czemu Państwo pozwalają sobie na taki debilizm! Jedna knajpa, jedna firma, a że dwie marki??? Ale w jednej i drugiej jest 7up, pepsi itd. (…)

I jeszcze jedno. Ja nie mam pretensji do pań, że krzyczały, że nie z tego dystrybutora biorę picie. Krzyczały, bo ktoś im kazał tak reagować. Pytanie kto? I czy to co nakazał ma sens i nie godzi w dobre imię całej firmy i obu marek – KFC i Burger King.

Dość szybko do mnie oddzwoniono i przeproszono. Ale… przecież mnie nie o przeproszenie chodziło! Może i jestem szurnięta, ale nie obrażalski pieniacz! Ja się nie gniewam! Obiecano mi w rozmowie jakiś kupon, no też nie o to chodzi. Choć często dziaduję, to czasem stać mnie na hamburgera. Nie przesadzajmy! Chodzi mi o ten bezsens. O ten absurd! Dwa dystrybutory w jednym lokalu. Pani próbowała mi wytłumaczyć na przykładzie innych, jak się wyraziła, „brandów”, mówiąc, że Zara i Bershka to też jedna firma, a ja nie wchodzę do Bershki i nie płacę za rzeczy w Zarze. Zgodziłam się, ale problem w tym, że o ile Zara handluje innymi produktami niż Bershka i oba sklepy nie są w jednym z lokalu, o tyle w Burger King i KFC, ktore są w jednym lokalu są te same napoje! Gdyby były inne wówczas uwaga byłaby jak najbardziej zasadna. Pani próbowała też porównać sytuację do ogródków restauracyjnych w centrach handlowych, ale i tu pudło. W tym jednym budynku po dawnym barze „Zodiak” są trzy knajpy należące do tej samej firmy, z tego jedna z knajp jest z dwiema markami – bar KFC i Burger King. Rozumiałabym oburzenie, gdybym wyszła z kawiarni Starbucks czy restauracji Pizzy Hut i weszła do baru, w którym zażądałabym dolewki, ale ja nie wyszłam z jednego lokalu do drugiego. Ja byłam cały czas w obrębie jednego baru!!! Na końcu rozmowy miła pani stwierdziła, że coś z tym zrobią. Prawdopodobnie napiszą kartkę, że dolewka z dystrybutora Burger King tylko dla klientów Burger King, a na dystrybutorze KFC będzie informacja odwrotna. Nie mniej jednak nadal będzie to rozwiązanie dość głupie i ośmieszające Amrest. Bo klienta jednego baru, nawet takiego, w którym są dwie marki, nie obchodzą zawiłości z księgowością prowadzącej go spółki. Chce dolewki. Z dystrybutora stojącego najbliżej stolika przy którym usiadł. A księgowość? Olewka! Klient płaci, więc wymaga. Picie ma być!

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...