Pyskówki z kretynami i rzadcy aniołowie

Spread the love

Kiedy byłam jeszcze uczennicą – i to w podstawówce – rodzice, a zwłaszcza mama ciągle narzekali, że jestem pyskata i to także w stosunku do nauczycieli. No niestety… od małego nic mnie tak nie irytowało jak zależność od ludzi, których odbierałam, jako głupich. Nasiliło się to w szkole średniej, zwłaszcza na języku polskim gdzie polonistką w liceum była kompletna idiotka, a w drugim liceum osoba jeszcze głupsza. Zostało mi to rzecz jasna do dziś. Gdy moje zawodowe życie zależy od jakiegoś kretyna (a dość często się niestety tak zdarza, bo władza i głupota bardzo często idą w parze) nie mogę się powstrzymywać i po prostu mu dogryzam. Z reguły tak, by nie mógł się obrazić i by wszystko pozornie pozostało w sferze żartów. Czasem się nie odzywam tylko w zaciszu domowym zgrzytam zębami. Częściej jednak pyskuję. Kiedyś szefowała mi kompletna kretynka, która miała idiotyczne i niezbyt merytoryczne żądania, bo zupełnie nie znała się na telewizji przychodząc do pracy po linii partyjnej. Żądała na przykład, aby ludzie w naszych materiałach nie byli szczerbaci, bo to nieestetyczne. Dlatego ona pytała, a ja pyskowałam:
– Czemu facet w tym nagraniu był szczerbaty?
– Bo nie miał zębów.
– Czemu nagrany został facet bez zębów?
– Bo był sołtysem.
– Nie można było nagrać kogoś innego?
– Nie. Musiał być nagrany przedstawiciel władzy we wsi.
– A nie można było nagrać innego sołtysa?
– Nie. Bo zgodnie z ustawą o samorządach we wsi jest jeden sołtys.
Ta sama osoba pytała, a ja znów pyskowałam:
– Czemu w nagraniu o dwóch chłopcach, którzy weszli na lód nie ma informacji, czemu na ten lód weszli?
– Bo nie wiemy.
– Trzeba się było dowiedzieć.
– Skąd? Od tego, którego zwłoki wyłowiono spod lodu, czy od tego, który odkorowany umiera w szpitalu?
– Ale może, kiedy wchodzili na lód obok stali jacyś ludzie i to widzieli.
– Tak. Bo jak dzieciaki wchodzą na lód to wrzeszczą głośno informując okolicę, w jakim celu wchodzą na lód.
Owa szefowa nienawidziła mnie z całego serca i było to uczucie rzecz jasna odwzajemnione. Jednak wtedy już wiedziałam, że pyskowanie jest u mnie rodzinne, więc starałam się choć trochę powstrzymywać, choć koleżeństwo twierdziło, że i tak jadę po bandzie. Bynajmniej nie mam tego po Ojcu, który pyskaty nie był, a raczej w sobie dusił i w samotności przeżywał zmagania z głupimi ludźmi, od których zależało jego być albo nie być. To cecha po mamie. Cecha odziedziczona po mojej mamusi, która zawsze żądała, abym była grzeczna i posłuszna. Dziś wiem, że to dlatego, że z autopsji widziała, do czego taka rozdarta morda prowadzi. Już, jako dorosła osoba dowiedziałam się, że mama była pyskata, że z tego powodu tak, a nie inaczej potoczyło się jej zawodowe życie. Pyskowała nauczycielom, szefowi w pracy itd. Mało tego! Okazało się, że to cecha, która odziedziczyła także moja cioteczna siostra. Z powodu „rozdartego ryja” wyleciała ze szkoły przed maturą. Powiedziała nauczycielce, że jakby jej tatuś był w partii to by była inaczej traktowana. No i zrobiła się afera. Oczywiście rzecz miała miejsce dawno temu w latach 60-tych. Pyskaty jest też mój syn…
A piszę o tym wszystkim dlatego, że zdarzają się w moim życiu wyjątki. Miałam na swojej drodze nauczycieli, do których miałam szacunek i takich szefów. Za jednym nawet tęsknię. Na szczęście mój syn też takich zna. Powiedział ostatnio ze smutkiem:
– Wiesz, co się stało? Nasz dyrektor nie żyje.
I naprawdę był zmartwiony. Cóż… dr Eugeniusz Śniegowski, który dowodził jego liceum (im. Agnieszki Osieckiej) rzeczywiście był osobą przesympatyczną. Miałam okazję rozmawiać z nim wielokrotnie, bo jeszcze zanim Maciek poszedł tam do szkoły przyjeżdżałam do Osieckiej z kamerą na konkursy im. patronki szkoły, odsłonięcie muralu, itd. Teraz dyrektor – germanista – odszedł na wieczną radę pedagogiczną, by stawiać stopnie aniołom i klasyfikować do wyższych klas anielskich, a Maciek powiedział, że cała szkoła jest w szczerej żałobie. Jakie to smutne i piękne zarazem. I jaka szkoda, że takie sytuacje, gdy nasz nauczyciel czy szef jest tak godzien szacunku, że szczerze za nim tęsknimy zdarzają się rzadziej niż te, kiedy jest kompletnym kretynem.

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...