Od czego płaci się cło?

Spread the love

Pytanie tylko z pozoru retoryczne. Od wartości przedmiotu, który podlega ocleniu. W Polsce niestety nie tylko. Może się okazać bowiem, że ktoś zażąda zapłacenia cła również od… wszystkich możliwych cyferek z faktury. Przyjaciółka z pracy powiedziała mi, że za mną powinien chodzić biograf, by spisywać wszystkie zdarzenia z mojego życia, bo to, co mi się przytrafia jest nie do uwierzenia. Ostatnie zdarzenie to… cło od kupionego przez internet obiektywu, ale nie tylko od niego. Obiektyw kupiłam przez Amazon.com. Szok przeżyłam pierwszego dnia po przybyciu przesyłki do Polski. Szok taki, że właściwie nie odchodziłam od telefonu i komputera. Dlaczego?

Wszystko wyjaśni moje pierwsze zażalenie napisane do szefowej agencji celnej jednej z renomowanych międzynarodowych firm kurierskich.
„Szanowna Pani,
Z zawodu jestem pisarką i dziennikarką prasowa i telewizyjną. Dla potrzeb swojej pracy kilka dni temu popełniłam błąd życia i zamiast  poprosić znajomych o przywiezienie, uczciwie kupiłam obiektyw do nikona  za pośrednictwem Amazon.com. Nie myślałam, że będę świadkiem takiego  absurdu. Niestety skutki mojej decyzji już teraz owocują ciężką nerwicą. Otóż obiektyw to nie sam obiektyw, ale na moje nieszczęście zestaw. W  jego skład wchodzą pędzelki, gruszka, szmatka do obiektywu itd. Całość  tej reszty w Polsce kosztuje średnio 14 złotych z groszami – sam obiektyw 2  tysiące złotych. Rzeczy wyszczególnione są na fakturze, która opiewa na kwotę 629,95 dolarów za całość. Przy wszystkich pozycjach są kwoty zero, gdyż zgodnie z fakturą płacę za zestaw. A zestaw zawiera… i tu następuje wyszczególnienie towarów. Kwota jest jedynie przy pozycji zestaw – reszta to dokładny opis zawartości zestawu z symbolami fabrycznymi, które stanowi ciąg znaków i numerków. Każda z pozycji w zestawie ma wpisaną wartość 0 – nawet obiektyw, bo płacę za zestaw! Dziś rano zadzwoniła do mnie pani S. Z rozmowy z nią dowiedziałam się, że jej przełożona pani T. dopatrzyła się w fakturze jeszcze jednej kwoty. Jest to 750 dolarów. Moje tłumaczenia, że jest to symbol czegoś do czyszczenia obiektywu nic nie dały. Pani T. uparła się, że mam zapłacić cło i VAT nie tylko od kwoty 629,95, ale również od 750, choć jest to jakiś numer!!! Coś, jak gdyby każdy użytkownik telefonu nokia 6210 miał płacić podatek od kwoty 6210 złotych lub, co gorsza dolarów!!!! Napisałam pismo do amerykańskiego sklepu w USA z prośbą o wyjaśnienie, ale boję się, że pomyślą, że sobie z nich kpię!!!! Kuzynka, która ma agencję celną w Trójmieście i której wysłałam faxem te nieszczęsną fakturę, nie chciała mi wierzyć, że ktoś może wziąć numery z kolumny „description” i wmawiać, że to jest kwota! Jestem dodatkowo przerażona, bo ściereczka z mikrofibry – koszt ok. 3-5 złotych w Polsce ma symbol 81005. Nie chciałabym, by pani T. kazała zapłacić cło od 81 tysięcy dolarów za ściereczkę wartą 3 złote, a po rannej rozmowie tego się spodziewam. Proszę o pilną pomoc!”
Odpowiedź nie nadeszła. Agencja celna żądała natomiast, by firma, od której kupiłam obiektyw wystawiła nowa fakturę lub wysłała wyjaśnienie, że to, co oni odbierają jako cenę – jest jedynie symbolem.
Pismo skleciłam w ciągu kilku minut i pchnęłam mailem do sklepu w USA. Odpowiedź przyszła błyskawicznie, że rozpatrzą w ciągu trzech dni. Ponieważ na jednym z wcześniejszych pism z agencji celnej owej renomowanej firmy przewozowej była informacja, że im dłużej towar będzie u nich leżeć, tym więcej zapłacę wpadłam w panikę. Nie dość, że grozi mi cło nie tylko od ceny obiektywu, ale od jakichś zasranych 750 wirtualnych $ to jeszcze mam płacić składowe? Za namową koleżeństwa z redakcji (które po obejrzeniu faktury i wysłuchaniu mojej opowieści pukało się w czoło i mówiło o tym, że to mogło spotkać tylko mnie i konieczne jest, bym spisała swoje wspomnienia) zadzwoniłam po pomoc do rzecznika urzędu celnego w Polsce. Wysłałam mu pełną dokumentację. Pan aż przysiadł. Posprawdzał wszystko i oddzwonił po godzinie mówiąc, że najwyraźniej agencja celna przy firmie transportowej boi się wszystkiego i jest bardziej święta od papieża, bo urząd celny na pewno nie zażąda cła od tych liczb, jak to sugeruje owa agencja. Poradził, bym napisała do agencji wyjaśnienie, czym są te liczby, a na pocieszenie opowiedział anegdotę jak to na cle zatrzymano kielich z kości słoniowej, bo kości słoniowej przewozić nie wolno. Wszystko byłoby ok., gdyby nie fakt, że kielich był z metalu, ale ponieważ słano go z… Wybrzeża Kości Słoniowej, więc…zatrzymano. W końcu kość to przecież kość.
Zgodnie z zaleceniem rzecznika urzędu celnego wysłałam wyjaśnienie:
„Niniejszym oświadczam, że pozycja na fakturze wystawionej przez CE Photo and digital o numerze RPT41950075 opisana, jako „5YR Accesories to $750 repairtech” to cześć składowa zestawu czyszczącego dołączonego gratisowo przez producenta do kupionego przeze mnie obiektywu szerokokątnego nikon – tzw. „rybie oko” stanowiąca z nim całość. U producentów wielu przedmiotów jest to standard. Nawet niektóre firmy obuwnicze (zwłaszcza te ekskluzywne) dołączają do pary butów pastę. Sam czyszczący zestaw w Polsce osobno bez aparatu można kupić za kwotę od 3 do 30 złotych. „$ 750” wpisane jest w pozycje description, czyli opis i jest symbolem technicznym części, określonej zresztą, jako „repairtech”, czyli zestaw do likwidowania zadrapań na soczewce – z reguły dorzucane za darmo do zakupów w sklepach foto na tej samej zasadzie, na jakiej w ekskluzywnych perfumeriach dorzuca się próbki kremów czy perfum. Napisałam pismo do firmy Ce Photo and digital z prośbą o wyjaśnienie i przedstawiłam Państwa wątpliwości, co do faktu istnienia w wymienionej przeze mnie pozycji symbolu „$” I sugerowanie mi, że musze zapłacić cło również od sumy 750 będącej symbolem technicznym tylko dlatego, ze poprzedzona jest symbolem $. Firma nie odpowiedziała, choć mój list do niej dotarł, bo otrzymałam potwierdzenie i odpowiedź z autorespondera, że odezwą się. Obawiam się, że milczą, bo mimo mojego zaznaczenia, że prośba nie jest żartem – zostało to potraktowane jako dowcip. Proszę o szybkie oclenie przesyłki i oddanie towaru, za który już zapłaciłam.”
Agencja celna się nie odezwała. Otrzymałam zaś pismo od firmy, od której kupiłam obiektyw. Z pisma wynikało, że mają mnie gdzieś, bo g. ich obchodzi, od czego w Polsce płaci się cło. Oni wystawili fakturę i nie mają sobie nic do zarzucenia. (Ja im też nie.)
Wpadłam w kolejną panikę. Złapałam za telefon i rozpoczęłam dzwonienie do firmy i jej agencji celnej… Ufff! Okazało się, że obiektyw otrzymam dziś wieczorem. Podano mi nawet wysokość cła. To 600 złotych. I podobno nie jest to cło od symbolu.
Najgłupsze w tym wszystkim jest to, że obiektyw miesiącami kosztował grubo ponad 2 tysiące nawet na internetowych aukcjach. Już po zakupieniu z tymi wszystkimi przygodami znalazłam go na allegro za 1300. Pomyłka w cenie? Kradziony? Czy świat oszalał? Pewnie nie świat, ale ja. Na szczęście po raz ostatni. Już więcej nic nie kupię za granicą, co podlega ocleniu. Never!

Ps. Biografa nie potrzebuję. Do opisywania absurdów mojego życia i tego świata wystarczy mi blog.

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...