Pisałam ostatnio o absurdalnym wezwaniu do sądu. Przez pomyłkę wpisano, że wzywają mnie na rozprawę w celu… ograniczenia mi władzy rodzicielskiej. Na dodatek pismo było wysłane z data 31 marca, a wzywało na 15 marca, czyli kazano mi cofać się w czasie. Gdy pojechałam do sądu wyjaśniać sprawę przeproszono mnie i uprzedzono, że przyjdzie wezwanie jeszcze raz. Będzie miało właściwą treść i datę 15 maja, czyli dobrą datę. Przyszło. Pod dobrą datą musiał być ten, co je pisał, bo mimo, że wzywało na 15 maja to znów było na nim napisane, że sprawa dotyczy ograniczenia władzy rodzicielskiej. Już nie jechałam wyjaśniać, bo opadły mi ręce i mogłabym nie utrzymać kierownicy. Dlatego tylko zadzwoniłam. Pani z sekretariatu V Wydziału Rodzinnego i Nieletnich Sądu Rejonowego dla Warszawy Pragi Południe wysłuchała mnie, westchnęła i przeprosiła. A potem powiedziała takie zdanie: – Proszę pani… tu przychodzą ludzie do pracy na dwa miesiące i odchodzą. Zanim się taki nauczy jak wypisywać wezwania, to odchodzi i stąd takie rzeczy… Ciekawe czy odchodzi… pod dobrą datą?
Author: Małgorzata Karolina Piekarska
Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka.
Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka.
Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka.
Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...