Ilekroć chcę zintegrować się ze swoją dzielnicą, tylekroć na chęciach się kończy. Wczoraj na przykład miałam takie piękne plany. W Urzędzie Dzielnicy było spotkanie o historii Grochowa. Nawet napisałam maila do znajomego, czy też by się nie przeszedł i umówiliśmy się na miejscu. Niestety… piątki to dni, kiedy muszę być dyspozycyjna, bo jestem żeńskim lektorem w programie „Studio wschód” i akurat wczoraj byłam potrzebna. Nie posłuchałam o Historii Grochowa. Za to przez kilkadziesiąt sekund (a tak! sekund!) czytałam tłumaczenie. Niestety zeszło się w pracy tak, że wróciłam do domu po 21-szej… No i nadal o historii Grochowa wiem tyle, ile do tej pory. Jedyna nadzieja, że znajomy mi zreferuje.
Jutro jest wielka wyprzedaż garażowa na Saskiej Kępie. Też miałam plany. Przygotuję rzeczy niepotrzebne, mój syn siądzie na stoisku przed domem i je sprzeda po kilka złotych za sztukę, a ja oblecę z kamerą inne stoiska, pogadam z mieszkańcami i zrobię materiał do Telewizyjnego Kuriera Warszawskiego. W końcu wyprzedaże garażowe trzeba reklamować. Toż to ochrona środowiska! Zamiast wyrzucić – sprzedaj za grosze. Już wiem, że nic z tych rzeczy. Maciek nie siądzie na stoisku, bo jest chory. Ale to pół biedy, bo można swoje rzeczy podrzucić do siedziby samorządu. Ja po prostu i tak nie miałam w ciągu tygodnia czasu naszykować rzeczy na sprzedaż. Wiem też jużż że z kamerą pójdę gdzie indziej. Tego dnia jest masa rzeczy, które trzeba zrobić i pokazać widzom, a wyprzedaż garażowa, choć na pewno atrakcyjniejsza, niestety do nich nie należy. Właściwie powinnam się do tego przywyczaić. Ilekroć coś zaplanuję, a dotyczy mojego osiedla lub dzielnicy – nie wychodzi. Pół roku przymierzałam się do materiału o tym, że ktoś nazwę ulicy Berezyńska przerobił na Zberezyńska. Do tej pory nie udało mi się tego pokazać. Prawdę mówiąc teraz to nawet sama już nie wiem, czy tabliczki nie zostały poprawione. Chyba powinnam zacząć snuć plany robienia materiałów o innych dzielnicach.