To z przodu czarne to Murzyn!

Spread the love

Tak mawiała moja szefowa w pewnej gazecie, gdy ktoś napisał tekst, w którym łopatologicznie tłumaczył oczywistości. Teraz ja zastanawiam się, czy nie zacząć tych oczywistości tłumaczyć. Na moją stronę wchodzi bardzo dużo osób. Od dawna jest to ponad tysiąc dziennie. Są dni, kiedy ta liczba przekracza 2 tysiące. Jak na stronę prywatnej osoby to naprawdę sporo, ale cóż… to duży portal. W ciągu niecałego roku wygenerowany przez odwiedzających ruch przekroczył 100 gigabajtów. Artykuły zajmują ponad 400 megabajtów. Na stronę wchodzą ludzie, bo wpisali jakieś hasło, które ich do mnie odesłało. Tych haseł jest wiele. Odilon Redon, Hanna Ożogowska, Mirosław Breguła, Bracia Cugowscy itp. Niestety, choć moim zdaniem strona jest przejrzysta, i tak ludzie rozumieją to, co chcą rozumieć, a nie to, co jest napisane. Jak to?

Po pierwsze: Komentują odnosząc się do autora strony, czyli do mnie w liczbie mnogiej „wy ludzie”, czasem niestety „wy cwele” lub „wy chuje”, choć naprawdę jestem jedna – nie tylko bez siostry bliźniaczki syjamskiej, ale w ogóle bez rodzeństwa. Na belce tkwi jak wół napis: „Małgorzata Karolina Piekarska – dziennikarka, pisarka”.

Po drugie: Choć w menu jest pozycja „kontakt” a i na belce jest mała kopertka z napisem „kontakt” i jakby tego było mało, gdy napisze się komentarz wyskakuje informacja, że nie odpowiadam na komentarze, a chcąc uzyskać odpowiedź na pytanie napisz i podany jest adres – to jednak ludzie zadają mi pytania w komentarzach, choć mogą zadać je osobiście. Naprawdę odpowiadam.

Po trzecie: W komentarzach pojawiają się słowa uznania dla bohaterów reportaży, bohaterów wywiadów itp. To miłe, ale… Jestem pewna, że ci, z którymi rozmawiam rzadko kiedy wchodzą na moją stronę, by przeczytać wywiad ze sobą. gdyby ktoś uważniej spojrzał w górę na winietę strony może by zrozumiał, że to strona autorska i archiwum tekstów. A tak…

Po czwarte: Nie jestem wreszcie w stanie zrozumieć strasznego chamstwa ludzi, którzy nie zgadzają się z treścią pisanych przeze mnie rzeczy lub wyzywają, bo nie odpowiada ona ich potrzebom, bo szukali po prostu czegoś innego. Czemu czytelnik czytając mój artykuł o Hannie Ożogowskiej wyzywa mnie od „hujów”, bo chciał wywiadu, a ja go nie zamieściłam? Jak miałam to zrobić, skoro Hanna Ożogowska od wielu lat nie żyje? A felietony? To subiektywna forma dziennikarska, w której często celowo robi się z igły widły.

Po piąte: Nie pojmuję też jak może wyzywać fikcyjne postaci z cyklu „Kasia kocha, Basia nienawidzi” skoro we wstępie do tego cyklu napisane jest, że to zabieg artystyczny, mający na celu pokazać, że każdego można bronić i oskarżać i to w sposób rzeczowy – wystarczy dobrać argumenty.

Wiem… przez lata pisząc dla młodzieży powinnam była się przyzwyczaić, że najpierw ludzie piszą, potem myślą, ale cały czas nie umiem się z tą rzeczywistością pogodzić. Może dlatego, że mój syn jest bardziej uważnym czytelnikiem i internautą? Dlatego teraz zastanawiam się, czy nie dodać u siebie na stronie kategorii „O stronie” z wyjaśnieniem, co to za strona itp. Choć pewnie to i tak nic nie da. Zawsze znajdzie się ktoś, kto nie zrozumie. W końcu jak powiedział Stanisław Lem „nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie zajrzałem do Internetu.”. O! Jak ja zgadzam się z tym zdaniem!

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...