I nie potrzebowali 500+, czyli co wiem dzięki genealogii

Spread the love

Od dzieciństwa zajmuję się historią swojej rodziny. Już jako kilkulatka z tatą rysowałam drzewo genealogiczne. Potem grzebaliśmy w skorowidzach miasta Warszawy, sprawdzając gdzie żyli przodkowie i porównując to z zachowanymi w domu dokumentami. W 2013 roku założyłam portal genealogiczny. Opisałam na nim m.in. historię i przyczyny jego powstania. I tak od listopada 2013 roku codziennie na tymże portalu coś zamieszczam. Przeważnie są to dokumenty, fotografie czy listy z moich zbiorów. Ostatnio metryki, których skany udostępniają na swoich stronach Archiwa Państwowe. Metryki potwierdzają wiedzę zdobytą przed laty przez Ojca, dziadka i pradziadka, a także to co mam w rodzinnych dokumentach w domu. Między innymi wiedzę o tym, że moi przodkowie Piekarscy byli kowalami, a Stalscy, Dobosiewiczowie i Rakowscy rzeźnikami. Wszyscy mieli sporo dzieci. Ich żony nie pracowały. I tak się zastanawiam od wielu, wielu, naprawdę wielu miesięcy, a może i nawet lat: Jak to jest, że mój prapradziadek Michał Franciszek Piekarski (1841-1938) warszawski kowal, który z dwóch małżeństw (pierwszego z moją praprababcią Julią ze Stalskich, a drugiego z jej rodzoną siostrą Zofią ze Stalskich) miał 14-cioro dzieci żył na takim poziomie o jakim większość z nas dziś może tylko pomarzyć?

Mój prapradziadek Michał Franciszek Piekarski (1841-1938) – warszawski kowal

Z czternaściorga jego dzieci, okresu dziecięcego nie przeżyła tylko trójka. Dwójka zmarła podczas porodu, a jeden Pawełek zmarł mając 10 lat. Pozostałą jedenastkę dzieci prapradziadek Michał Franciszek był w stanie nie tylko utrzymać, ale i wykształcić. Córki wydał dobrze za mąż dając im posagi. Za mąż wydał nawet siostrę Krystynę, która poszła za majstra szewskiego Drozdowicza. Synom Władysławowi i Henrykowi kupił sklep z dewocjonaliami. Jest on zresztą do dziś przy Krakowskim Przedmieściu niedaleko Resursy i Dziekanki, a ja mam z niego kilka pamiątek w postaci kilku ryngrafów, czy chociażby mojego medalika od chrztu. Dzięki temu sklepowi jeden z jego synów Władysław dorobił się potem kamienicy na Targowej, w miejscu której stoi dziś nowy dom, ale ja u siebie mam na pamiątkę tablicę z tamtego nieistniejącego domu z nazwiskiem przyrodniego brata pradziadka – Władysława Piekarskiego, jako właściciela. Najstarszy z synów – mój pradziadek Ludwik Roch Piekarski (1869-1945) ukończył Uniwersytet Warszawski i został inżynierem specjalistą od budowy wodociągów i kanalizacji. Ożenił się ze szlachcianką – córką doktora Bronisława Ruszczykowskiego h. Brochwicz (i Stanisławy Anny Sabiny z Gorczyckich h. Jastrzębiec) – Zofią Konstancją Ruszczykowską (1879-1962), osobą dobrze wykształconą, znająca kilka języków, stenotypię i pisanie na maszynie. Ponad sto lat temu (rok 1880) warszawskiego kowala stać było także na to, by wybudować kamienicę, która stała w miejscu dzisiejszych Złotych Tarasów. Żadna z jego żon nie musiała pracować. Obie były zresztą wykształcone na pensjach, choć były córkami rzeźnika. Moja praprababcia Julia otrzymała w szkole jako nagrodę książkę z czytankami z pisma świętego.

Kowala i jego żonę stać było na służbę! Tak! Przeszło sto lat temu nawet warszawski kowal miał służącą!

Czemu stać ich było na to wszystko? Czemu pradziadowie mieli nawet na piękne nagrobki na starych Powązkach w zabytkowej części? Takie nagrobki z pięknymi płaskorzeźbami i rzeźbami? Po prostu nie płacili aż takich podatków! Tymczasem dzisiaj rzadko która rodzina jest w stanie utrzymać się z jednej pensji. Rząd wprowadził program 500+, by pomóc rodzinom wielodzietnym. Czy nie lepiej byłoby po prostu podnieść minimalne płace, zwiększyć kwotę wolną od podatku i zmusić pracodawców do przestrzegania prawa, a w szczególności terminów wypłat także za umowy o dzieło? Dla mnie dawanie pieniędzy za to, że się ma dzieci jest niemoralne. Moralne byłoby pozwalanie ludziom na nie po prostu zarobić.

Nie jestem zwolennikiem tego, by kobiety siedziały w domach, chyba że lubią. Jak chcą pracować (ja lubię) czemu mają tego nie robić? Jednak dzisiejsze czasy zmuszają po prostu kobiety do pracy, bo z jednej pensji nie da rady utrzymać się nawet rodzina z jednym dzieckiem. Mało tego! Często nie jest w stanie utrzymać się samotny kawaler czy panna! Wynajem mieszkania przekracza bowiem jego możliwości finansowe, a przecież jeszcze trzeba coś włożyć do garnka.

W latach 20-tych w Polsce (i na świecie) był straszny kryzys. Gdy w oczy pradziadkowi Ludwikowi zaglądał głód – pożyczał mu pieniądze… ojciec! Stary, emerytowany kowal! Kryzys był jednak wtedy tak wielki, że moja prababcia Zofia z Ruszczykowskich Piekarska poszła do pracy. A ponieważ nie znalazła zatrudnienia w Warszawie, gdzie mieszkała wraz z mężem, więc musiała pracować w… Częstochowie, (co zresztą przydało się potem w czasie okupacji, bo to do Częstochowy została wysiedlona moja rodzina po upadku powstania warszawskiego). Na szczęście synowie byli odchowani.

Mylę o tym wszystkim, ilekroć grzebię w swojej genealogii i przeglądam kolejne dokumenty. I naprawdę nie wiem, czy rodzenie dzieci po to, by dostać za nie 500+ jest dobrym pomysłem. Chyba lepiej, by przychodziły na świat dlatego, że ktoś pragnie ich, a nie comiesięcznej pięćsetki. Moi prapradziadowie nie mieli tej pokusy w postaci 500+. Mieli mnóstwo dzieci! Chociaż to przecież wtedy świat poznał pewną francuską pieśń przetłumaczoną na wiele języków świata i uznaną za swoisty hymn, a przez lata śpiewaną u nas jako słuszną. Jedna z jej zwrotek zakazana była nawet w PRL, a wszystko dlatego, że brzmiała:

Rząd nas uciska — kłamią prawa,
Podatków brzemię ciąży nam,
I z praw się naszych naigrawa
Ten, co z bezprawia żyje sam!

To jest niesamowite, jak ta zwrotka jest dziś aktualna. Jak jeszcze bardziej jest dziś prawdziwa. (Poświęciłam temu nawet jeden rozdział swojej książki Czucie i Wiara, czyli warszawskie duchy.) Bo dla mnie to kpina z człowieka, by np. wysokość rachunku za gaz, którym ogrzewa się mieszkanie, przekraczała wysokość pensji! I by ta minimalna kwota wolna od podatku była niższa od tego rachunku za gaz za cały sezon grzewczy.

PS Czy zacytowana zwrotka Międzynarodówki trafi na indeks tekstów zakazanych? Tak tylko pytam.

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...