Socjalizm ciągle trwa

Spread the love

Miałam napisać o czymś zupełnie innym. O pobycie na Węgrzech, o hoteliku na Podkarpaciu, a także o kilku innych sprawach, ale… jeszcze zdążę. A teraz będzie krótko. O socjalizmie. A konkretnie o wolności słowa, myśli i tajemnicy korespondencji, której wtedy nie mieliśmy, a i dziś z tym kiepsko.

Wiele tygodni temu do pewnego człowieka, z którym zasiadałam w radzie pewnej organizacji i mieliśmy na pewien temat odmienne zdanie, napisałam prywatny list. List, w którym przedstawiłam mu swoje wrażenia, odczucia i przemyślenia dotyczące spornego tematu. Napisałam szczerze. Tak, jak i ten blog prowadzę pisząc szczerze. Do dziś nie doczekałam się odpowiedzi. Nie oznacza to jednak, że ów list pozostał bez reakcji. Ta nastąpiła dość szybko. Ów człowiek przesłał mój PRYWATNY list do wiadomości pewnego gremium żądając usunięcia mnie z organizacji, w której radzie razem zasiadamy (ja z ramienia tego gremium, on z ramienia innego), gdyż inaczej on z tejże rady wystąpi. List go obraził! WIELKI ON! Wpływowy, juror i przewodniczący jury wielu prestiżowych nagród, prezes polskiej sekcji prestiżowej międzynarodowej organizacji. Ja? Zwykła dziennikarka (zawsze bez etatu) i mało znana pisarka (publikująca do tej pory w małych wydawnictwach). Przyznam, że w szoku jestem do dziś. Być może nadejdzie dzień, w którym opiszę całą sprawę z detalami. Podam wówczas nazwisko WIELKIEGO JEGO, a także międzynarodową organizację, którą w moim pojęciu zhańbił po wielokroć, m.in.: upubliczniając prywatny list, robiąc z niego wielką aferę, szantażując szacowne gremium plus jeszcze paroma innymi ruchami. Gremium niby przyznało mi rację, ale… poproszono mnie o ustąpienie z rady organizacji. Ustąpiłam. Nie dlatego, że drżę przed WIELKIM NIM, bo mam głęboko gdzieś nagrody, laury i zaszczyty, które przyznaje, czy na przyznawanie których ma wpływ. Gdyby było inaczej przytakiwałabym mu tak, jak robili to przede mną inni, których być może za lojalność i milczenie nagradzał. Ale wzbudził we mnie tak wielką pogardę, że mogę się nie pohamować i coś palnąć. A po co? Żeby wyszło z niego coś jeszcze gorszego? Nawet nie chcę myśleć, co by to mogło być.

Nie jestem rozgoryczona, ani obrażona, ale ogromnie zdumiona przedszkolnym poziomem WIELKIEGO JEGO. Obrażanie się, skarga do pani, szantaż, któremu towarzyszy tupanie, że ma być tak jak ja chcę, kojarzą mi się z przedszkolem. Dziś piszę to wszystko jednak tylko po to, by publicznie zadać dwa pytania.

  1. Czy jeśli nie można szczerze powiedzieć i napisać, tego co się myśli, to czy warto myśleć?
  2. Czy jeśli człowiek ma pisać wbrew sobie i swoim myślom lub uczuciom, to czy powinien w ogóle pisać? Czy taki ktoś powinien być pisarzem?

Mówienie wbrew odczuciom czy myślom kojarzy mi się z polityką. Niektórzy nazywają to dyplomacją. Ale czym jest dyplomacja? Popularny MEM, który od dawna krąży w sieci mówi, że jest to: sztuka powiedzenia komuś „spierdalaj” tak, by poczuł podniecenie na myśl o zbliżającej się podróży. Ja jednak rozumiem to trochę inaczej. Dla mnie między dyplomacją a kłamstwem nie ma właściwie różnicy. Kłamstwo zaś dopuszczam tylko w sytuacjach, gdy starej, ale kochanej ciotce, mówię, że jej zupa była smaczna, podczas gdy właśnie zwróciłam ją do WC.

I tak na koniec. Znam dobrze stary peerelowski kawał o pięciu zasadach socjalizmu, który już tu kiedyś na blogu przytaczałam.

  1. Pierwsza zasada: Nie myśl.
  2. Druga zasada: Jeżeli myślisz – nie mówi.
  3. Trzecia zasada: Jeżeli myślisz i mówisz – nie pisz.
  4. Czwarta zasada: Jeżeli myślisz, mówisz i piszesz – nie podpisuj się.
  5. Piąta zasada: Jeżeli myślisz, mówisz, piszesz i podpisujesz się – to się nie dziw.

Ja się jednak dziwię. Bo to pięć zasad SOCJALIZMU, a ten ponoć, wg Joanny Szczepkowskiej skończył się w Polsce 4 czerwca 1989 roku wraz z komunizmem.

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...