Pozaliteracko?

Spread the love

Od kilku dni Internet, a przynajmniej ta „moja” jego część, żyje tym, że Szczepan Twardoch został twarzą mercedesa i na swoim profilu napisał: „Kocham samochody. Nigdy się z tą miłością nie kryłem, dziś zaś chciałem z dumą ogłosić, że właśnie zostałem ambasadorem marki Mercedes-Benz Polska. Z tego powodu i dzięki uprzejmości Mercedes-Benz Inter-Car Zabrze wyjechałem wczoraj z salonu granatowym CLS400 4MATIC.  Kilka tygodni temu gościłem na zlocie zabytkowych mercedesów w należącym do starego kumpla mercedesie W114 coupé z 1969 roku. Pamiętając o frajdzie jazdy zabytkową „strich-achtą” w nowoczesnym odpowiedniku tamtego wozu z wielką satysfakcją znalazłem dziś elementy wyposażenia zaprojektowane w ten sam, charakterystyczny dla Mercedesa sposób. Historyczna ciągłość marki zawsze była dla mnie ważna. Przyjemność z prowadzenia samochodu takiego jak CLS400, stworzonego dla kierowcy, należy zaś zarówno do historii, teraźniejszości i – mam nadzieję – przyszłości motoryzacji. Czego sobie i Państwu życzę.”

źródło: facebook

Natychmiast odpowiedział mu krytyk i wydawca, a prywatnie mój przyjaciel Paweł Dunin-Wąsowicz: „rozumiem, że prestiż pisarza przy obecnej niedużej konsumpcji książek jest stosunkowo niski i przyjąłeś propozycję, która to waloryzuje. Osobiście nie zazdroszczę, nie mam prawa jazdy, jeżdżę komunikacją publiczną albo na rowerze. Nie wiem, może się mylę, ale wydaje mi się, że jeśli chciałeś zakwestionować etos literatury, w której języku tworzysz, to udało się świetnie.” Rozpętała się burza, w której dostało się Pawłowi od tych, którzy nie zrozumieli. I choć sam Twardoch nawoływał do opamiętania, to hejterzy podzielili się na dwa obozy. Jedni jechali po Pawle, a drudzy po Szczepanie. Przy okazji obaj panowie trafili na… Pudelka!

fot. Aga-Press

Ja jestem w pewnym rozkroku. Pawła kocham bezgranicznie, i nawet nie dlatego, że znamy się 40 lat!, ale dlatego, że zawsze na niego mogę liczyć, bo poradzi i wspomoże. Podobnie odbieramy świat, podobnie byliśmy wychowywani i podobne rzeczy nas interesują. Świetnie więc rozumiem, o co mu chodzi z tym etosem. Rozumiem jednak i to, że Szczepan Twardoch kocha samochody i trafiła mu się okazja dostać jeden z nich za to, że będzie jego twarzą. Moim zdaniem w wolnym kraju pisarz, jeśli chce – może być ambasadorem jakiejś marki, ale przyznam, że wolałabym, aby to były rzeczy kojarzące się z zawodem pisarza. I nie w znaczeniu: łucznik = maszyna do pisania, bo i tak jak wiadomo, dziś może z tego wyjść kałasznikow…

Irena Jurgielewiczowa, o której lata temu zrobiłam film, bo kończyła sto lat, starała się w każdej sytuacji zachować godność, co opisała w swoich książkach. Dla jej pokolenia zapewne zostanie twarzą marki samochodu przez pisarza było nie do pomyślenia. Dla mojego pokolenia też jest to w większości trudne, ale rozumiem. Gdyby do mnie zgłosił się producent piór wiecznych, bym została ich twarzą to zapewne zgodziłabym się bez namysłu. Ale z drugiej strony… producent piór do mnie zgłaszać się nie musi. I tak ktoś może powiedzieć, patrząc na niektóre moje zdjęcia, że reklamuję pióra, choć nikt mi za to nie płaci. A że różnych marek? To już inna sprawa.

fot. Jędrzej Chmielewski/lucim.org
fot. jacek kadaj/kadaj.pl

Myślę, że pewne postawy – odcięcia się od popkultury poprzez prezentowanie kultury wyższej – są trudne dla pokolenia wychowanego w raczkującym kapitalizmie, który to kapitalizm jest jak inteligent w pierwszym pokoleniu: pracą fizyczną już się brzydzi, a do umysłowej jeszcze się nie nadaje. Bycie pisarzem z etosem wymaga wyrzeczeń i kręgosłupa. Pokolenie „lajków na fejsie” i pragnienia bycia celebrytą nie jest gotowe na takie wyrzeczenia. I ja nie mam pretensji ani żalu. Ciekawi mnie, dokąd to zmierza. Skoro na przestrzeni wieków największy polski poeta Maciej Sarbiewski (specjalnie link do Wikipedii) za życia przełożony na bodajże 34 języki, jest postacią dziś zupełnie nieznaną. Mówi się, że miłe złego początki, a koniec żałosny. Poczekajmy na zakończenie współpracy Szczepana Twardocha z mercedesem. Na to jak w świetle tej decyzji potoczy się jego kariera. Zwłaszcza, że kilku moich czytelników w prywatnej korespondencji spytało mnie, czy warto czytać tego Twardocha. „Bo skoro facet staje się twarzą mercedesa, to może źle pisze?” Odpowiedziałam, że warto. Szczepan Twardoch to świetny pisarz. Ale nie wiem ilu innych ludzi pióra, którzy dostali takie pytania odpowiedziało, że warto. Mogli odpowiedzieć wręcz przeciwnie. Zawiść środowiskowa bywa bowiem straszna.

Przyznam jednak, że podobnie, jak Paweł Dunin-Wąsowicz wolałabym, by Szczepan Twardoch na mercedesa zarobił pisaniem. By miał, jak napisał mu zresztą Paweł, dziesięć bentleyów i czterdzieści maybachów czy innyc bardzo drogich cholerstw, ale z pisarstwa, a nie z dawania twarzy, bo ono jednak czasem podobne jest do za przeproszeniem dawania dupy. Udział w reklamie ma posmak celebrytyzmu, a ten stoi na drugim biegunie od intelektualizmu, który w moim pojęciu jest związany z pisarstwem. Ja przynajmniej tak zrozumiałam wypowiedź Pawła, z którą się właśnie dlatego w dużym stopniu zgadzam. Ale też i rozumiem Szczepana Twardocha, że przyjął taką propozycję, skoro go kręcą samochody i uwielbia mercedesy. Nie wiem, co bym powiedziała, gdybym dostała od kogoś taką propozycję, bo przecież „tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono”. Inna sprawa, że poza piórami wiecznymi niespecjalnie cokolwiek mnie kręci. Wiem, że jeżdżę dziesięcioletnim seicento, które chętnie zmieniłabym na nową Pandę, ale na razie nie mam za co. Na szczęście bardzo lubię swój samochód. Między innymi dlatego, że jest tani w eksploatacji. Utrzymuję się z pisarstwa. I choć mojej „Klasy pani Czajki” sprzedało się ponad 50 tysięcy egzemplarzy i jest ona lekturą w kilkuset polskich szkołach, a i pozostałe książki sprzedają sie nieźle i zbierają pozytywne recenzje, to na razie tylko na takie auto zrobiłam, jakie mam, a śmieszna dla wielu moich znajomych Panda, pozostaje w sferze marzeń. Ale nie narzekam. Smuci mnie natomiast, że na przestrzeni ostatnich miesięcy, jak głośno robi się o jakimś pisarzu, to z pozaliterackich powodów. Piszą o nim dlatego, że nie oddaje komuś kasy lub dobiera się do niego starsza koleżanka – patrz sprawa Ignacy Karpowicz contra Kinga Dunin, nosi na sobie emblematy SS – patrz sprawa Michała Witkowskiego, lub zostaje twarzą mercedesa, jak Szczepan Twardoch. Na tle tej trójki Szczepan wypadł zdecydowanie najlepiej. Ale i tak pozaliteracko.

Na zdjęciu Ulubiony pakuje do peugeota 2008 walizki. jedziemy na festiwal Epizod do Krakowa.

I tak na koniec. W swoim czasie peugeot dał mi samochód peugeot 2008 na jazdę ze spektaklem Ulubionego na festiwal do Krakowa w zamian za sesję fotograficzną i opisanie tego na blogu prowadzonym do projektu. Ale nie prosiłam o nic więcej. Potrzebowałam po prostu sporego auta na 3 dni, bo mieliśmy jechać w trzy osoby. (W seicento we dwójkę z bagażami i scenografią można się zapakować, ale we trójkę to już gorzej.) Zaoferowałam barter. Zgodzili się. Ale… auto dostałam nie: jako pisarka, ale: jako dziennikarka motoryzacyjnego portalu francuskie.pl. Może teraz byłoby inaczej? Może Szczepan Twardoch coś dla nas pisarzy otworzył? Ale czy to dobrze, czy źle zobaczymy za jakiś czas.

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...