’Takie sobie bajeczki’ to oczywiście tytuł znanej książki Rudyarda Kiplinga. Dla niewtajemniczonych powiem, że z twórców literatury dziecięco-młodzieżowej tylko on i Selma Lagerlöf dostali nagrody Nobla. Jednak nie chciałam o Kiplingu, Noblu i pisarstwie, ale o bajeczkach i… Krymie. Najpierw jednak o tym pierwszym, a właściwie tych pierwszych, czyli bajeczkach. Mój Ojciec znał ich tysiące.
O Apostołach
Jedzcie, pijcie i hulajcie,
a po stołach nie rzygajcie.
O dziewannie
Gdzie wanna, bo rzygnę.
O selerze
Żona pierze
ja se leżę.
O jabłonce
Miałam ci ja błonkę.
O Napoleonie
Ona po Leonie ma troje dzieci.
O Magdzie
Ma gdzie, ale nie ma z kim.
O kakale
Dziecko kakało, kakało, aż się skakało.
I pod wpływem tych bajeczek przyszła mi do gowy inna bajeczka…
O pewnym prezesie…
Farfał, farfał i się sfarfał.
Niestety… duch Ojca szepce mi do ucha stare powiedzonko: 'Szanuj szefa swego. Możesz mieć gorszego.’
Z drugiej jednak strony wierzyć mi się nie chce, by mogło być gorzej niż do tej pory. W końcu jakiś czas temu nawet mojego bloga próbowano ocenzurować – twierdząc przy tym, że oczywiście nie jest to zamach na wolność słowa. Choć i dano szansę robienia programu autorskiego. Na razie jednak temat przemilczę, bo… od wielu tygodni szykuję się do wielkiej wyprawy na Krym. Wszystko prawie dopięte. Sponsorzy dogadani na 99,99%. Oferty materiałów dziennikarskich przyjęte w wielu miejscach. Lada moment tu na tym blogu będę opisywać wrażenia z podróży. Oczywiście absurdalne. Mam nadzieje, że będą absurdalne nie tylko na minus.
I tak na koniec (pod wpływem dysputy z koleżankami o rymowaniu) przyszła mi do głowy bajeczka…
O Krymie
Kry mnie na krym nie przywiodą.
Rymy cię moje uwiodą.
P.S. Wszystkich celów wyprawy na razie nie zdradzę, ale… część odtajnię publikując… loga sponsorów.