Doba od dawna jest dla mnie za krótka. Drugi dzień siedzę na szkoleniu. Dziś już jest ciekawiej i nawet kawa się poprawiła. Oczywiście po moje interwencji. Nikomu nie smakowała, ale tylko ja powiedziałam to głośno. Co jest takiego w ludziach, że piją lurę ze ściery i nie protestują? Przecież żołądek to nie śmietnik! No, ale mniejsza już o to. Wreszcie słuchamy konkretów i rzeczy przydatnych. Co powinni zrobić ludzie, by dostać dla swoich projektów unijne dofinansowanie? Historia, jak to drzewiej bywało, nie jest moim zdaniem do niczego potrzebna zwłaszcza, że nastąpiły formalne zmiany. W każdym razie siedzę i słucham, w przerwach piję lepsza kawę, grzebię w sieci, odbieram maile setny telefon z tysięcznym problemem. Wszyscy pytają kiedy wracam, bo:
- mam podpisać umowę partnerską z pewną firmą, sponsorującą pewien wyjazd, w którym biorę udział,
- wystawić fakturę pewnej firmie za napisany i zamówiony artykuł,
- napisać recenzję pewnej książki,
- skończyć kolejny artykuł,
- oprowadzić jutro szkolną wycieczkę po telewizji.
A ja bym jeszcze chciała:
- pobyć z synem,
- zrobić zakupy,
- wyspać się,
- poczytać dla przyjemności,
- pójść do kina.
Tylko się grzecznie pytam: Kiedy?