Trzy tygodnie…

Spread the love

Nie wiem, czy kiedyś pisałam, czy nie, ale…. jestem w zarządzie Oddziału Warszawskiego Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Na ostatnim zebraniu wydelegowano mnie bym reprezentowała Stowarzyszenie na takim specjalnym spotkaniu, które odbędzie się w Teatrze Polskim w formie dyskusji pisarzy „Unia – obywatel – człowiek”. W notesie zapisałam sobie, że 18-go w poniedziałek mam odebrać wejściówkę przygotowana dla stowarzyszenia na moje nazwisko. Ma być dwuosobowa. Spytałam więc Ulubionego, czy pójdzie ze mną. W końcu on aktor, to wszystko będzie w teatrze, dyskusja połączona jest z czytaniem fragmentów książek przez znanych aktorów. Powiedział, że chętnie. Poniedziałek był dość wyczerpujący. Rano walczyłam przecież z piecem, czyli od 7-mej gościłam w domu pana Speca. Potem musiałam pojechać na pewną konferencję prasową, potem odebrać to zaproszenie, potem podjechać do redakcji przygotować program, w międzyczasie podjechać do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich odwieźć płyty z filmami, które wcześniej pożyczałam, bo lada moment (dokładnie 24-go) zacznie się w Domu Literatury I-szy przegląd filmów o pisarzach pt. „Pisarz też człowiek”. Równocześnie przygotowywałam się do pewnej rozprawy w sądzie, którą miałam następnego dnia. W poniedziałkowej rubryce w kalendarzu było tak namazane, że aż strach. Czemu wydawało mi się, że ta debata w Teatrze Polskim jest tego dnia? Nie wiem. Wiem, że popędzając Ulubionego wpadliśmy, jak burza do taksówki i z piskiem opon ruszyliśmy pod Teatr Polski, pobiegliśmy pod scenę kameralną, by… „pocałować klamkę”. Dopiero wtedy sięgnęłam do torebki i spojrzałam na zaproszenie. Widniała na nim jak wół data 2 grudnia… Tak się śmialiśmy, że z trudem dowlekliśmy się do pobliskiej Harendy, gdzie spałaszowaliśmy po szarlotce, którą popiliśmy gorącą herbatą. Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się gdzieś przyjść trzy tygodnie przed terminem. Owszem często przychodzę gdzieś przed czasem. Wprawdzie zdarza mi się też spóźniać, choć nie tak, jak mojemu synowi, który dla odmiany urodził się trzy tygodnie po wyznaczonym przez lekarza terminie. Twierdzę zresztą, że to spowodowało, że do dziś wszędzie notorycznie się spóźnia. W szkole zawsze ma najwięcej spóźnień na pierwszą lekcję. Nie mniej jednak ja pierwszy raz w życiu aż tak wyprzedziłam termin zaproszenia. Normalnie szok! Jak sobie przypomnę jak się wzajemnie poganialiśmy, jak biegliśmy, jak mało obcasów nie połamałam, jak… To normalnie cha cha! 

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...