Ostatnio przeczytałam w sieci artykuł o festiwalu monodramu, na którym byliśmy i krew mnie zalała, bo oto krytyk przekręcił tytuł. Zamiast „Listy do Skręcipitki” napisał „Listy do Kręcipitki”. Jestem w stanie zrozumieć wiele, ale nie pomyłki w nazwach własnych. Tego ja sama skrupulatnie pilnuję, choć… też mi się zdarza czasem pomylić, ale… zawsze jakoś dziwnym trafem dotyczy to dzieł, które znam tylko ze słyszenia. Pewnie dlatego zawsze w podobnych sytuacjach mam wrażenie, że ktoś, kto coś pisze na temat jakiegoś utworu, dzieła, sztuki, filmu, płyty i przekręci tytuł, to chyba jednak tego czegoś nie zna. Ten uraz do przekręcania tytułów mam od zawsze. Pamiętam, że pewna dziennikarka, która nota bene w wywiadzie przeprowadzanym ze mną na żywo na antenie polskiego radia nazwała mnie Karoliną Korwin Piotrowską, mojej pierwszej książce zmieniła tytuł z „Wzrockowisko” na… „Wzorcowisko”. Inny znajomy twierdził, że napisałam książkę pt. „Klasa pana Bajki”. Oboje zresztą tych moich książek nie czytali. Przykłady mogłabym mnożyć. Szlag mnie trafia jednak nie tylko wtedy, gdy pomyłka dotyczy tego, co wyszło spod mojego pióra, ale w ogóle. Jak można mylić i przekręcać tytuły? I to dziś? W czasach Google? Gdy wszystko można sprawdzić? A jednak! Na mojej drodze często stają ci, którzy twierdzą, że np. Erich Maria Remarque napisał: „Czarny postument” i trzeba im potem udowadniać, że to się „Czarny obelisk” nazywa. A przecież jest tzw. dr Google. Jak żyliśmy kiedyś bez niego? Nie wiem. Wiem, że dziś w czasach Internetu i Wikipedii w pięć minut, a może nawet szybciej, można sprawdzić różne zawiłe pojęcia, hasła i nazwy własne itd. A jednak ludzie jakby niechętnie korzystają z tego dobrodziejstwa. Mało tego! Piszą często tak niegramatycznie i nielogicznie, że czasem sama nie wiem, jak dany tekst zrozumieć! Teoretycznie po chwili wiem, co jego autor miał na myśli, ale dopiero jak dany tekst cały przeczytam. Z logiki poszczególnych zdań często bowiem wynika co innego.
Wczoraj wyczytałam w sieci taki tytuł: „Ojciec dziecka Zelta nie chce płacić alimentów”. Nie chcę wchodzić w treść artykułu z plotkarskiego serwisu (nocoty.pl dla wp.pl – przyp. MKP), ale coś jest nie tak z logiką powyższego tytułu. Kto jest dzieckiem i kto jest ojcem? Może chodzi o to, że dzieckiem jest Zelt (imię Piotr i chodzi o aktora – przyp. MKP). Wtedy tytuł ma sens: „Ojciec dziecka Zelta nie chce płacić alimentów”. Oczywiście podły to ojciec, który na swoje dziecko zwane Zeltem nie chce płacić. Sęk w tym jednak, że w tekście chodzi o to, że wg. jego autora (czy informatora), aktor Piotr Zelt został wpisany w dokumenty, jako ojciec dziecka, którego biologicznym ojcem okazał się ktoś inny niż Piotr Zelt. I tenże ktoś inny nie chce na to dziecko płacić. Można było jednak postarać się o inny tytuł, który byłby napisany bardziej po polsku niż po polskiemu. Bo tak na logikę: skoro ojcem dziecka, na które ktoś nie chce płacić alimentów nie jest Zelt, to po co dziecko nazywać dzieckiem Zelta?
Zostawmy jednak plotki. Pochylmy się nad tekstem, którego treść jest dla mnie, jako absolwentki historii sztuki ważna. Oto wszystkie dzienniki, portale etc. rozpisały się o tym, że w Rzymie, po długotrwałej renowacji (konserwacji, remoncie etc.) odsłonięto Katakumby Priscilli. Mój Boże! Ileż godzin w czasach studiów spędziłam nad książkami o sztuce wczesnochrześcijańskiej. Ileż zdjęć tych katakumb (i innych np. Katakumb Kaliksta) się naoglądałam. Dziś, dzięki „Google Maps” mogę je wirtualnie zwiedzić! Dlatego z zapartym tchem rozpoczęłam poszukiwanie wirtualnego wejścia na ten wczesnochrześcijański cmentarz. I tak w czasie poszukiwań trafiłam na portal fronda.pl, na którym znalazłam kolejny tekst o katakumbach. tekst zaczynający się od takiego zdania: „W Watykanie otwarto część katakumb, czyli miejsca gdzie modlili się pierwsi chrześcijanie, po generalnym remoncie.” Ludzie! Litości! Z tekstu domyślam się o co chodzi, ale z logiki zdania wynika, że remont pierwszych chrześcijan, a zwłaszcza remont generalny (zapewne coś w rodzaju zaawansowanych czynności higienicznych) nie był tak nowoczesny, jak ten z dzisiejszych czasów. Rozumiem, że dawny lifting, odsysanie tłuszczu i korekcja biustu, musiały być groźne dla zdrowia. Stąd masowe modły pierwszych chrześcijan w katakumbach Priscilii. Innego wytłumaczenia cytowanego przeze mnie zdania nie znam.
A tak poważnie… wiem, że nie myli się, kto nic nie robi. Ale niech ten, kto robi, wpisze sobie w swoje obowiązki sprawdzanie nazw własnych i dbałość o logikę tekstu. Inaczej spadnie z czarnego postumentu, jak ta Kręcipitka, na którą ojciec dziecka Zelta nie chce płacić alimentów, bo po generalnym remoncie modli się w katakumbach. Amen.
PS Poniewaz jeden czytelnik napisał do mnie list, w którym twierdzi, że zdanie dotyczące katakumb nie jest błędne, a mój wpis mnie ośmiesza postanowiłam więc dodać słówko wyjaśnienia. Istnieją zdania prawidłowe, a nie do końca logiczne. I tak ma się z tym powyższym zdaniem o katakumbach. Fakt, że istnieje w nim przecinek nie czyni go logiczniejszym. I tak w czasie głośnego czytania najpierw odnosimy wrażenie, że to pierwsi chrześcijanie są po remoncie, a nie katakumby. Pozwolę sobie na drobny przykład z humoru z zeszytów. Zdanie: „Cromwell doszedł do władzy po mordzie króla” też jest prawidłowe, a to, że najpierw myślimy, że chodzi o słowo „morda”, a dopiero potem domyślamy się, że raczej autor miał na mysli „mord” to całkiem inna sprawa. Podobnie jest z bardzo prawidłowym zdaniem: „Po powstaniu listopadowym nastąpiły otwarte mordy.” I wieloma innymi prawidłowymi zdaniami. W tym z tytułem „Biblia dla dzieci z kolorymi ilustracjami”, który to tytuł naprawdę lepiej by brzmiał w formie „ilustrowana Biblia dla dzieci”. W tej pierwotnej kojarzy mi się ze świętą księgą przeznaczoną wyłącznie dla dzieci, których ciała pokryte są wielobarwnymi tatuażami.