Tak właściwie mogę streścić zachowanie niektórych uczestniczących w pogrzebie Violetty Villas. Nigdy nie lubiłam tłumów, a z tym miałam do czynienia dziś na Starych Powązkach gdzie z kamerą pojechałam pochować artystkę. Ludzie czytają gazety, słuchają radia i oglądają telewizję, ale gdy spotykają dziennikarzy nie są im przychylni. Poniekąd to rozumiem, więc pominę milczeniem odzywki do mnie czy moich koleżanek i kolegów po fachu. Jednak to, jak ludzie odzywali się do siebie (sic!) podczas ostatniej drogi, bądź co bądź gwiazdy sprawiło, że żałowałam, że pada mi bateria w telefonie i nie mogę nagrać tych „cudownych” rozmów na dyktafon. Przy nich teksty ze starego kawału…
– Pan się nie pcha tak na chama.
– A bo to człowiek wie, na kogo się pcha?
… to przysłowiowy pikuś!
– Pani to jest głupia! – jedna pani do drugiej tuż przed kościołem!
– Cicho moherze! – odparł pan będący z „głupią” panią.
– Wypierdalaj! Ja tu stałam! – inna pani do innego pana.
– Kultury stara małpo! – jeszcze inny pan do tej pani.
– Pani to tu nie powinna być!
Nad grobem nie było lepiej.
– Proszę mnie przepuścić.
– Gdzie? Po grobie chce pani chdozić?
– Przecież ten grób ma ze sto lat i tam już nic w nim nie ma!
– Nic to pani w głowie nie ma!
– Czy mogę stanąć koło pana na tym grobie?
– Na głowę niech pani jeszcze komuś wlezie!
Obok kłótni rozmowa fanów:
– A ta opiekunka będzie?
– Opiekunka to się opiekowała do śmierci, a teraz jest już po śmierci i ona tu już nie ma nic do roboty!
– A pan skąd to wie?
– Nikt jej tu przyjść nie zabroni. Może będzie.
– Nie będzie, bo nie ma prawa tu być!
– Głupi pan jesteś! Ma prawo! Każdy ma prawo!
– Sama pani jest głupia!
Kłótnię przerwało donośne, bo powiedziane przez mikrofon:
– W imię Ojca…
– … i syna i Ducha świętego – odpowiedzieli wszyscy, którzy przed chwilą się kłocili i wyzywali od ostatnich.
A to Polska właśnie!