Natychmiast

Spread the love

Jest taki typ ludzi, którzy chcą mieć wszystko natychmiast. Z reguły mają lat naście, góra dwadzieścia kilka, ale bywają i starsi. Bo tylko niektórzy z wiekiem uczą się cierpliwości. Czy ja mam jej więcej niż inni, czy to kwestia wkutego mi w głowę przez mamę zdania, że „człowiek do wszystkiego w życiu zdąży”? Nie wiem. W każdym razie nie muszę wszystkiego mieć natychmiast. Na pewne rzeczy czekałam latami i się doczekałam. Na inne cały czas czekam. I wiem, że się doczekam. Mam czas. Gdy zakładałam bloga nie myślałam, czy będzie popularny, ile osób go będzie czytać itd. Myślałam o tym, by pisać i robić to regularnie. Nie wysyłałam do znajomych listu „czytaj”. Wrzuciłam tylko do stopki dołączanej do każdego wysyłanego maila link. Kto chciał – kliknął. Czy w ogóle ktoś kliknął? Nie wiem.

Na samym początku blogowania, kiedy wydawało mi się, że piszę z jednej strony o rzeczach zwyczajnych z drugiej o ważnych, z niesmakiem czytałam komentarze pod wpisami: „Ciao libcia. Fajny blogasek. Kliknij mój i daj kometka to ci się zrewanżuję.”
„Matko! Co to jest?” – Myślałam. – „Dom wariatów?”  Szybko zlikwidowałam możliwość komentowania. Lepiej nie mieć żadnych komentarzy niż jeden tak głupi!

Miałam osiem lat, gdy postanowiłam pisać i wiedziałam, że na wszystko przyjdzie czas: na opowiadanie, na książkę, na publikację. Teraz też cierpliwie czekam na znak od wydawcy, który miał wydać jedną z moich książek w listopadzie. Jest prawie luty. Też na L. Maila z pytaniem co z ksiązką wyślę jutro. Nie ten wydawca – to inny. Pisarstwo to taka dziedzina twórczości, w której nie trzeba mieć ciągle 25 lat. Można mieć i sto. Liczy się to, co piszemy i jak, a nie nasz wygląd zewnętrzny, choć Katarzyna Grochola poszła do „Tańca z gwiazdami”. Na swój wątpliwy sukces pisarski pracowałam wiele lat. Dlatego ostatnio niemal padłam trupem, gdy dostałam maila od dziewczyny, która o sobie napisała, że jest aktorką, piosenkarką i modelką. Zadała mi w liście pytanie, które brzmiało mniej więcej tak: „Co zrobić, by blog był popularny? Założyłam bloga wczoraj, zrobiłam dwa wpisy i nic?”.

Matko święta! Ja piszę w miarę regularnie od ponad 6 lat. I podejrzewam, że to, co osiągnęłam, jest dla pytającej mnie o receptę na sukces – niczym. Na blogu nie zarabiam. Poza garstką czytelników nikt mnie nie zna. Nie zabiegam o to, by być opiniotwórcza. Tematy, które poruszam też nie są z pierwszych stron gazet. Aktorka, piosenkarka i modelka w jednej osobie trafiła na mojego bloga, bo coś tam mojego autorstwa Onet „wypluł” na głównej stronie. Wydało jej się, że to coś znaczy, a ja pewnie mam receptę na to, jak w jeden dzień stać się gwiazdą blogświata. Oczywiście, mogłabym złośliwie napisać, ze można publikować wyniki badan na hemoroidy, jak Michał Wiśniewski, albo kontrowersyjne minutowe filmiki jak Jerzy Urban. Ale to chodzi o to, by dobrze i ciekawie pisać, czy o to, by zrobić wokół siebie szum i licznik się kręcił?

Owszem, żyjemy w czasach, kiedy świat strasznie pędzi do przodu. Jeżeli chcemy w nim coś osiągnąć natychmiast, w wielu przypadkach trzeba po prostu wywalić kupę kasy na reklamę. Inaczej… trzeba być cierpliwym i tworzyć, tworzyć, tworzyć. Ja stawiam na tworzenie. Ktoś powie, że pewnie, dlatego, że kasy nie mam. Ale wyznam, że nawet gdybym miała nie zainwestowałabym w reklamę swojego pisania. Chcę mieć pewność, że jak osiągnę jakikolwiek uznanie, to dzięki temu, że to, co mam ludziom do zaoferowania jest dobre. A nie, że za moją kasę banda krawaciarzy z agencji reklamowej zatrudnionych przeze mnie czy wydawcę wmówiła innym, że warto mnie czytać.

Print Friendly, PDF & Email

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...