Nigdy nie lubiłam szkoły. Ciotka mojego ojca – Stefania z Ruszczykowskich Krosnowska też nie lubiła i dlatego twierdziła, że jak ktoś nie lubi – powinien ją szybciutko skończyć. Ona skończyła szybciutko i została księgarzem, bo kochała ksiązki i czytanie. Ja też szybciutko skończyłam i tez kochałam ksiązki i czytanie. Niestety szkoła śni mi się czasem, jako koszmar. Oczywiście śni mi się głównie podstawówka. Chodzę jej korytarzami, ukrywam się przed koleżankami, złymi nauczycielkami itd. Zawsze serce wali mi ze strachu jak młot.
Chwile, kiedy musze pojechać do szkoły na zdjęcia dla TVP czy inny dziennikarski materiał uważam za koszmarne. Kilka dni temu byłam w pewnej szkole na święcie patrona. Wysłano mnie oczywiście służbowo, jako dziennikarkę TVP. Poziom uroczystości żaden! Rozumiem – patron szkoły osoba wielka, ale szkoła tej wielkości udźwignąć nie umie. Nie chcę pisać szczegółów, (co to za szkoła i co za patron), bo nie chcę, by rozpętała się niepotrzebna burza. Faktem jest, że występy uczniów były na żenująco niskim poziomie. Dzieciaki śpiewając fałszowały, repertuar był niżej dna i tak dalej. Uczennice na pytania o patrona wzruszały ramionami. „Nie wiem, co powiedzieć” – wyznała jedna z nich. Obie zresztą nie miały za wiele do powiedzenia, choć patron znaczny i znaczący, a one są gimnazjalistkami, a nie berbeciami. Dodatkowo pani dyrektor mówiła „po polskiemu”. Na pytanie o patrona szkoły powiedziała, że wybrano go, bo duża ILOŚĆ ludzi na niego głosowała. Może jestem niesprawiedliwa i czepialska, ale wydaje mi się, że dyrektor szkoły powinien odróżniać rzeczowniki policzalne do niepoliczalnych, czyli ludzi, których podaje się w liczbach od mąki, która podaje się w ilości kilogramów, pudów itd. Pani była zresztą niezwykle zarozumiała, chwaliła się koneksjami w wyższych sferach, dając do zrozumienia, ze jeden jej telefon do przedstawiciela wyższych sfer i świat się zmieni tak, jak ona tego zachce.
Zdjęcia brały ode mnie potem inne redakcje, bo patron szczególny i ważny. Jak zmontować z tego coś z sensem? Udało się, ale przyznam, że psychicznie się tym wszystkim zmęczyłam. Jestem w stanie zdzierżyć kulawe występy przedszkolaków, ale fałszujące wycia gimnazjalistów są ponad moje siły i nerwy. Są ponadto czymś, co nie jest urocze, a żenujące.
Dwa dni temu znów poszłam do pewnej szkoły na święto patrona. Poprosiła mnie jedna z miejskich gazet i… grzecznie pobiegłam z aparatem w garści. Patron szkoły ma pomnik tuz przed budynkiem. Dlatego uroczystość rozpoczęło złożenie kwiatów przed tym pomnikiem. By wszystko odbywało się godnie przed pomnikiem ustawiły się poczty sztandarowe wszystkich szkół, które noszą imię tegoż patrona. Trochę tych szkół jest, więc i trochę pocztów było. Problem był jeden. Tego dnia na dworze temperatura wynosiła tylko kilka stopni na plusie, na drzewach leżał śnieg, a szyby auta musiałam skrobać. Tymczasem poczty sztandarowe składały się z dziewczynek ubranych w bluzki z krótkim rękawkiem. I te dziewczynki tak ubrane stały na dworze, a dyrekcja szkoły im na to pozwoliła! Składanie wieńców trochę trwało (z kwadrans, co najmniej), bo delegacji było sporo, a patron mocno zasłużony dla miasta i kraju. Pani dyrektor przejęta, bo na uroczystości obecny kurator oświaty, rzecznik praw dziecka itd. I ja tak sobie pomyślałam: Rzecznik Praw Dziecka był na uroczystości, zebrał wielkie brawa od siedzących na Sali gimnastycznej ludzi. Wcześniej był na składaniu wieńców. Wydaje mi się, że musiał to wszystko widzieć. Czemu nie zwrócił uwagi? Czemu pozwolił, aby dzieciaki w krótkich rękawkach stały na zimnie szczękając zębami? Ja byłam w bluzce, żakiecie i kurtce, a na dodatek szczelnie owinięta szalikiem. Widok nagich dziewczęcych rąk z gęsią skórką powodował, że z zimna mną wręcz telepało! Rozumiem, że szacunek dla patrona itd., i trzeba na galowo, ale czy szacunek musi od razu oznaczać narażanie dzieci na przeziębienie? Szkoła powinna być przyjazna. Nie jest. I to nie tylko w czasie nauki, ale też w czasie wolnym od lekcji. Po raz kolejny cieszyłam się, że szkoła to dla mnie przeszłość. Że przychodzę tu tylko, jako gość. Ale, ale… gdy tak się wściekam na denny poziom występów lub szczękam zębami na widok pocztu sztandarowego od razu nachodzi mnie refleksja: jestem tu gościem „tylko” czy „aż”?
PS Chętnie zamieściłabym zdjęcie stojącego na zimnie pocztu sztandarowego, ale nie chcę zdradzać, co to za szkoła…