Wiele lat temu robiłam jakiś materiał o giełdzie w Słomczynie. Jeden z moich „bohaterów” kupował samochód na giełdzie za gotówkę, za jakąś sporą sumę. Na moje pytanie skąd ma tyle forsy odpowiedział, że zarobił i dodał: „My Polacy jesteśmy bogaci. Przecież wojnę wygraliśmy, nie?” I tak mi się to co jakiś czas przypomina przy różnych okazjach, że wygraliśmy wojnę. Ale co nam z tego przyszło?
Myślałam o tym, gdy przed wieloma laty pojechałam do Berlina i porównywałam jakoś życia w Warszawie z tą berlińską? Mieli lepszą komunikację, czystsze ulice i lepiej zaopatrzone sklepy.
Myślałam o tym i dziś, gdy pojechałam z kamerą na Powązki Wojskowe, bo tam Prezydent RP wizytował stanowisko archeologiczne na tzw. „łączce”. Do tej pory odnaleziono ok. 60 ciał i szczątki ok. 70 osób. Wiadomo, że były to ofiary stalinowskiego terroru z lat 1948-56. Większość z nich zginęła śmiercią nie, jak wcześniej sądzono, przez powieszenie, ale jak w Katyniu od strzału w tył głowy. Chowano ich bez trumien zrzucając do grobu kilka ciał w więziennych ubraniach, bieliźnie, ale i dla pohańbienia niektórych przebierano w niemieckie mundury. Eksperci mają nadzieję, że są tam szczątki rotmistrza Witolda Pileckiego, generała Augusta Fieldorfa i innych. Po raz tysięczny w życiu kręciłam głową, że wygraliśmy wojnę, a jak potraktowaliśmy swoich?
Wygraliśmy wojnę, którą nie my wywołaliśmy. A jednak kilka tygodni temu amerykańska dziennikarka napisała na blogu, że to my wzięliśmy udział w holokauście. Co jakiś czas czytamy, że gdzieś tam napisano o „polskich obozach śmierci”. Niemcy wymazali z pamięci świata fakt, że to oni wywołali wojnę, bo nie mówi się, ze to byli Niemcy, ale Naziści, hitlerowcy itd. Zresztą według jakichś tam badań ponad połowa Amerykanów nie wie, kto wywołał II wojnę światową. Większość z nich jest przekonana, że w obozach zagłady siedzieli tylko Żydzi, a Polacy biernie się temu przyglądali.
Dwa dni temu podczas dnia wojska polskiego po raz kolejny zaczepili nie zagraniczni turyści z pytaniem o Powstanie w Getcie. Gdzie to getto jest? Pokazywałam na planie Warszawy, tłumaczyłam jak dotrzeć. Wywiązała się rozmowa i okazało się, że kilka osób kierowało ich do miejsc związanych z powstaniem Warszawskim. Im było wszystko jedno. Nie wiedzieli, że to dwa różne powstania. Ode mnie dowiedzieli się, że w czasie drugiej wojny światowej powstania były dwa, Warszawskie trwało dłużej, że zginęło więcej ludzi, że zniszczono całe miasto. Mieli oczy wielkie jak spodki.
I ja tak się pytam, chyba samą siebie. Czy w świetle tego, że świat osądza nas jako antysemitów, nie wie nic o Powstaniu Warszawskim, nazywa Auschwitz polskim obozem śmierci to my wygraliśmy tę wojnę czy nie? A jak do tego dołożymy jeszcze fakt, że w latach powojennych zatłukliśmy swoich strzałem w tył głowy i wrzuciliśmy ich do dołów z wapnem ubranych w niemieckie mundury, a ekshumację robimy dopiero 25 lat po Okrągłym Stole, którą to datę uznajemy za prawdziwe odzyskanie niepodległości, to ja naprawdę już nic nie wiem. Jestem strasznie głupia i w zrozumieniu tego wszystkiego nie pomaga mi ani fakt ukończenia Wydziału Historycznego UW ani praca dziennikarza.