Już zbiegowisko?

Spread the love

Kardynał Stefan Wyszyński mówił, że „naród bez dziejów, bez historii, bez przeszłości, staje się wkrótce narodem bez ziemi, narodem bezdomnym, bez przyszłości.” Jakoś ostatnio wbiły mi się te słowa w pamięć. Teoretycznie dbamy o historię. Obchodzimy różne historyczne rocznice, choć gdy przychodzi do zadawania pytań jednostkom na temat danej rocznicy – wiedza jest znikoma. Gdy rok temu w czasie głównych uroczystości majowych przed Grobem Nieznanego Żołnierza pytałam o główne postanowienia Konstytucji 3 Maja to dopiero dziesiąta z zapytanych osób powiedziała o zniesieniu liberum veto. Reszta wymawiała się dawno skończoną szkołą i słabą pamięcią. Pamięć. Kluczowa sprawa dla nieśmiertelności. To o niej zaczęli marzyć ludzie renesansu. Wiedzieli, że człowiek żyje tak długo, jak długo żyje pamięć o nim. To po to, by pozostać w pamięci przyszłych pokoleń Bartolommeo Berrecci podpisał się w kopule Kaplicy Zygmuntowskiej, zostawiając tam swoje „BARTHOLOMEO FLORENTINO OPIFICE”. To jednak wielka historia. Historia Polski z podręczników. A co z tą małą historią za miedzą? Co z historią naszych miasteczek, wsi, osiedli czy wreszcie rodzin? Melchior Wańkowicz zwykł był mówić: „nie podam ręki nikomu, kto nie zna nazwiska prababki z domu”.*  Ale o to większość w ogóle nie dba, bo coraz bardziej żyjemy z dnia na dzień.

Nie tak dawno wybrałam się na wyprawę mazowieckimi śladami Juliana Borzyma autora „Pamiętnika podlaskiego szlachcica”, o którym już tu dwukrotnie pisałam tu i tu. Pojechałam do Hruszewa i pobliskiego Ruskowa w powiecie łosickim. To z Hruszewa pochodziła żona Borzyma – Florentyna z Obniskich, a w Ruskowie para wzięła ślub.

Kościół, w którym ślub brali jest już tylko cmentarna kaplicą. Głównym kościołem w Ruskowie jest wybudowana na początku XX wieku świątynia w stylu gotyku nadwiślańskiego. To w niej jest ołtarz Matki Boskiej Bolesnej („przedniego pęzla, łzy najwyraźniej spływały po twarzy”), przed którym ślubowali sobie miłość Borzymowie, których do ślubu prowadzili państwo Bądzyńscy – właściciele Ruskowa.
Kościółek w którym ksiądz Ciszewski błogosławił im, zastaję zamknięty. Nie wiem więc jak wygląda wnętrze, w którym „Florcia się modliła, ja niemogłem, czy byłem bardzo wzruszony, czy ukontentowany, sam nie wiem. At, jak to mówią, było jak w trybunale w mojej głowie, żadnego porządku, jedno tylko powtarzałem w duchu; już, już skończyło się, mam żonkę, ona moja, nikt mi nie odbierze, ona pójdzie ze mną i już będziemy razem na zawsze do śmierci.”

Na pobliskim cmentarzu nie ma już grobu Emilki Borzym, córki Juliana, która zmarła w 1876 roku w Hruszewie na Szkarlatynę. Ślad po niej został jedynie w… „Pamiętniku podlaskiego szlachcica”, którego do tej pory nie odłożyłam na półkę, choć już dawno niestety cały przeczytałam. O Borzymach w Ruskowie nikt nie słyszał. Natomiast Bądzyńscy są tu znani, bo to oni byli właścicielami dworu, w którym teraz znajduje się wiejska szkoła, a ich nagrobki są na wydzielonej zabytkowej części ruskowskiego cmentarza. Znany jest też ksiądz Ciszewski, bo jego żeliwny nagrobek kilka lat temu odrestaurowano. Jednak poza tym, że żył i zmarł nikt nic więcej o księdzu nie wie. Wprawdzie miejscowy opiekun cmentarza bardzo chce pomóc i pokazuje kilka starych grobów, ale wszystkie z XX-lecia. XIX-wiecznych wśród nich brak. O Borzymach nie słyszał tu nikt.

  

Jadę do Hruszewa, który 1864 roku odziedziczyli Małżonkowie Obniscy. „Niewielki to był folwark, ale nazywany złotym jabłkiem. Składał się w 2-ch włók ziemi ornej, 2-ch włók łąk dwukośnych i 2-ch włók lasu rozrzuconego w kilku działach między lasami dóbr Tokary.” Między Hruszewem a Ruskowem jest mostek przerzucony nad Toczną (dopływem Bugu). Tuż za mostkiem znak z napisem „Hruszew”, a dalej… skrzyżowanie. W którą stronę jechać? Gdzie był dwór Borzymów, a wcześniej Obniskich? Decyduję się skręcić w lewo. Droga wije się przez jakiś kilometr aż dojeżdżam pod las, gdzie stoi klockowaty dwupiętrowy dom. Zawracam. Tym razem jadę prosto. Z zapytanych po drodze osób nikt nie wie, by kiedykolwiek stał tu jakikolwiek dwór. Dopiero kopiąca w ogródku staruszka pokazuje ręką teren daleko pod lasem (ten gdzie już byłam) i mówi:

– Borzymowszczyzna była gdzieś tam.

Ale gdzie dokładnie? Tego dziś w Hruszewie nie wie już chyba nikt. Nie powinnam się dziwić. Pamiętnik Juliana Borzyma kończy się zdaniem: „Tak więc sprzedaliśmy Hruszew dnia 7-go sierpnia 1881 roku”, a więc 130 lat temu. A przecież większość z nas żyje tu i teraz. Madame Pompadour mówiła podobno „po nas choćby i potop”, ale ja często mam wrażenie, że i współcześni powtarzają jej słowa. W końcu widzę, że to co było przed nami nie dla każdego ma znaczenie. Słowa Kardynała Wyszyńskiego dla niektórych mogą być nie ważne, bo powiedział prymas, a więc klecha, a my stajemy sie coraz bardziej antyklerykalni. Podobnie jednak myślał… Stanisław Lem, który twierdził, że „społeczeństwo bez przeszłości jest zbiegowiskiem”. I tak zastanawiam się, czy przypadkiem powoli coraz bardziej nie zmieniamy się w zbiegowisko? A przecież łatwiej nam pamiętać, bo od przeszło stu lat umiejętność czytania i pisania jest powszechna. No i nic tak nie wspomaga pamięci, jak słowo pisane.

http://www.stopkapress.com.pl/opis,36,145.html

* A w razie gdyby Melchior Wańkowicz chciał wstać z grobu i podać mi rękę…

 

Pradziadkowie Dziadkowie Rodzice
Zofia Ruszczykowska Bronisław Piekarski Maciej Piekarski
Ludwik Piekarski
Leokadia Karolina Przybytkowska Janina Karolina Adamska
Antoni Adamski
Katarzyna Czochra Konstancja Kurzyńska Halina Małgorzata Stec
Stanisław Kurzyński
Anna Banaszek Julian Stec
Józef Stec

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...