Pamięć do smaku

Spread the love

Płyny Lugola miałam dwa. Jeden przyniosła mama Jerzego, mojego ówczesnego chłopaka. Już wiedzieliśmy, że „dylu dylu na badylu pierdyknęło w Czarnobylu”, choć nie bardzo myśleliśmy o tym, co to oznacza. Miałam 18 lat, byłam zakochana jak wariatka i bardziej interesowało mnie przebywanie ciągle z Jerzym niż jakiś Czarnobyl. Jerzego mama, Elżbieta, stanęła w długiej kolejce do Apteki na Mickiewicza i przyniosła płyn dla wszystkich domowników. Był bordowy i dobrze pamiętam jego smak. Gdy dziś wyczytałam w sieci zdanie: „Pijcie dzieci płyn Lugola to radziecka coca-cola” mimo woli się uśmiechnęłam. Coś jest z prawdy w tym stwierdzeniu. Płyn Lugola smakował trochę jak cherry coke z chemikaliami, a trochę jak stężony, cierpki sok z aronii oczywiście też z dodatkami chemikaliów.

Gdy tamtego dnia wieczorem przyszłam do domu, ojciec próbował wmusić we mnie drugą jego porcję. Musiałam przysięgać, że już piłam.

Przez 25 lat od tamtych wydarzeń wielokrotnie zastanawiałam się czy katastrofa w Czarnobylu miała na nas wpływ i czy płyn Lugola nam Polakom pomógł. Nie znam odpowiedzi, bo nie jestem ani chemikiem ani biologiem ani lekarzem ani farmaceutą. Choc w internecie wyczytałam, że zastosowanie płynu Lugola, z perspektywy czasu, było w opinii Zbigniewa Jaworowskiego (radiologa z Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej, który wtedy w 1986 roku zaordynował podanie dzieciom płynu Lugola) wcale nie takie konieczne. W 2006 roku w rozmowie z dziennikarzem Polityki stwierdził  „…gdybym miał wówczas obecną wiedzę na temat skali skażeń i tego, co dokładnie wydarzyło się w czarnobylskiej elektrowni, nie rekomendowałbym nawet podawania ludności płynu Lugola”. Ale cóż. Wtedy główną motywacją podania nam płynu była całkowita blokada informacyjna ze strony ZSRR.

Wiem, że koleżanka, która miała kłopoty z tarczycą, zaczęła mieć większe po 1986 roku i niektórzy mówili, że przez płyn. Wiem, że moja mama jakoś właśnie wtedy zachorowała na gościec zniekształcający i były takie głosy, że Czarnobyl do tego wszystkiego się przyczynił. Czy faktycznie tak było? Czy płyn jednym zaszkodził, a drugim zaszkodził sam Czarnobyl? Któż to dziś tak naprawdę i w stu procentach wie…

Gdy w redakcji spytałam, kto pamięta smak płynu Lugola odpowiedziała mi cisza. Jedni nie pamiętali, bo byli za młodzi. Inni nie pamiętali, bo nie mają pamięci do smaków. Ja mam. I do smaków i do zapachów i do słów. W ogóle pamięć mam dobrą i nawet Czarnobyl jej nie stępił. I tylko czasem pytam samą sobie, czy to, że mam pamięć dobrą to „na szczęście”, czy „niestety”.

Author: Małgorzata Karolina Piekarska

Z wykształcenia: historyczka sztuki, scenarzystka i bibliotekarka. Z zawodu: pisarka, dziennikarka i muzealniczka. Z pasji: blogerka, varsavianistka i genealożka. Miłośniczka: książek, filmów, gier planszowych, kart do gry, jamników i miodu...