Na Facebooku mam dwa konta. Jedno oficjalne, publiczne, które może obserwować każdy. Drugie prywatne. Służy do kontaktu ze znajomymi, zwłaszcza tymi dawno niewidzianymi. Czasem coś sobie skomentujemy, a czasem podyskutujemy.
Wśród tychże znajomych mam kolegę dziennikarza, który na swojej tablicy udostępnił screen przetłumaczonej na j. polski wypowiedzi autorstwa podobno rosyjskiego pisarza Iwana Szmielowa (1873-1950) na temat Rosji.
Cytat brzmi: „Rosjanie to naród, który nienawidzi wolności, ubóstwia niewolnictwo, kocha kajdany na rękach i nogach, kocha swoich krwawych despotów, nie czuje żadnego piękna, fizycznie i moralnie brudny, żyje od wieków w ciemności, obskurantyzmie, zawsze gotowy do uciskania wszystkich i wszystkiego, całego świata. To nie jest lud, ale historyczna klątwa ludzkości.” Znałam ten tekst po rosyjsku. Ponieważ pod spodem jeden ze znajomych kolegi napisał, że „Niestety albo na szczęście – fejk”, a ja miałam wolną chwilę (stałam w długiej kolejce do kasy, bo rzecz miała miejsce przed długim weekendem) postanowiłam więc poszukać go w sieci po rosyjsku, a więc w języku, w którym powinien być napisany. Wyskoczyło mi mnóstwo stron z tym cytatem, ale na żadnej nie było informacji kiedy i gdzie Szmielow to powiedział bądź napisał. Ponieważ nie miałam czasu ustalić źródła, bo już była moja kolej płacenia, więc w komentarzu pod postem kolegi wkleiłam cytat po rosyjsku i napisałam: „Cytat na rosyjskich stronach jest. Nie wiem z jakiego utworu. Ale pojawia się obficie.” Zapłaciłam za zakupy, wyszłam ze sklepu i… dostałam ostrzeżenie. Mój komentarz jest niezgodny ze standardami FB. Uznano go za… mowę nienawiści. Muszę przyznać, że zgłupiałam. Oto o polsku nie jest to mowa nienawiści (bo postu przecież nikt nie zablokował), a po rosyjsku jest? I to w kontekście, gdy piszę, że nie wiem z jakiego utworu, ale stwierdzam fakt istnienia i popularności cytatu? Co za czort? Z decyzją FB się nie zgodziłam. Napisałam odwołanie, podałam linki do cytatu w internecie, a także do… takiego samego cytatu na FB pod zupełnie innym postem.
Nie pomogło. FB uznał mnie winną. Moje konto ma ostrzeżenie. Zaczęłam sprawie przyglądać się bliżej. O co chodzi?
I cóż… Prawdopodobnie autorem rzeczywiście nie jest Szmielow, choć podawany jest jako autor cytatu w wielu artykułach zarówno polskojęzycznych (np. w felietonie Zbigniewa Wolnego opublikowanym na portalu dwutygodnika „Wolna droga”) jak i na stronach rosyjskojęzycznych. W pochodzącym z 2016 roku artykule Dmitrija Sierowa wyczytałam, że to fejk i propaganda, mająca na celu zdyskredytować Rosję. Stwierdził w tymże artykule, że Szmielow niczego takiego nie napisał, gdyż używane w tekście słownictwo nie pochodzi z czasów, gdy on żył. Chodzi konkretnie o słowa „brudny fizycznie i moralnie”. Ja przeszukałam ponad 30 stron z cytatami pochodzącymi z książek Szmielowa i niczego takiego nie znalazłam.
Z czego więc ów cytat pochodzi? Kto jest autorem tej wypowiedzi? Nie wiem. Faktem jest, że w internecie po raz pierwszy pojawia się w 2012 roku na portalu http://yahooeu.ru/ i jest komentarzem. Portal Yahooeu, który z jednej strony nawiązuje do popularnego w USA Yahoo to z drugiej strony gra słów „jachujeju”, czyli „zwariowałem”, a dokładnie: „ochujałem”, jest żartobliwym portalem, takim odpowiednikiem „wykopu” ze zwariowanymi artykułami.
Zwracam teraz uwagę na datę komentarza. Został on zamieszczony nie tylko jeszcze przed wkroczeniem wojsk rosyjskich na Krym i do Donbasu, ale nawet przed Euromajdanem! Po kwietniu 2014 roku, kiedy Rosjanie zajęli Krym, cytat przypisywany Szmielowi jest już wszędzie. Zarówno w wersji rosyjskojęzycznej jak i innych. W wersji rosyjskojęzycznej jest obecny np. w książce autorstwa Davida Gaja zatytułowanej „Linia cienia”. Książka pochodzi z 2020 roku. Bohater czyta to jako cytat, jednak autor cytatu nie jest tam podany.
Czemu ludzie tak bardzo uwierzyli w to, że to prawdziwy cytat ze Szmielowa? Bo… jest on prawdopodobny. Tak odbieramy Rosjan. Ja, która jeździłam do Rosji i która oglądałam wielokrotnie rosyjską TV też tak ich odbieram. Moim zdaniem tacy są jak w tym cytacie.
W sieci krążył ostatnio film z Ukrainką, której syn na basenie w Niemczech powiedział „sława Ukrainie”. Oboje (kobieta i 10-letni syn) zostali zwyzywani od nacjonalistów przez Rosjanina mieszkającego tam od 25 lat. Syn powiedział to, bo myślał, że spotkane na basenie rówieśnice – dziewczynki – są Ukrainkami. Powitał je po ukraińsku. Dziewczynki były Rosjankami i poskarżyły się tatusiowi, który dostał szału.
https://youtu.be/osDCKER0oZM
Krąży też w sieci film z czarnoskórym facetem, który po rosyjsku, ale z obcym akcentem, tłumaczy czym różni się zwykły Amerykanin od zwykłego Rosjanina. Czym? W wolnym tłumaczeniu ta wypowiedź brzmi tak: „Zwykli Amerykanie kochają swoje życie, ale nigdy nie są zadowoleni ze swojego prezydenta. Rosjanie nienawidzą swojego beznadziejnego życia, ale kochają swojego prezydenta, który w to beznadziejne życie ich wpędza”. I trudno komukolwiek, kto był w Rosji nie zgodzić się z tym stwierdzeniem. Choć oczywiście wyjątkiem będą tu zapewne… sami Rosjanie.
https://youtu.be/5CStGzxlXmU
Niestety… trudno jest wyzbyć się z siebie homo sovieticus. Mają go w sobie wszyscy, żyjący w swoim czasie w komunizmie i co gorsza nieuświadomieni przekazują go dzieciom. Tyczy to także nas – mieszkających w Polsce, czego dowodem są toczące nasz kraj spory polityczne. Przecież zwolennicy rządu uważają, że zwolennicy opozycji to debile i odwrotnie.
Mam przyjaciółkę, która dzieciństwo spędziła w Rosji. Mieszkała tam do 10 roku życia, więc zna perfect rosyjski. Po latach wyszła za mąż za Brytyjczyka i zamieszkała w Wielkiej Brytanii. W pewnym momencie zaczęła jeździć na myjnię którą prowadził Białorusin. Rozmawiała z im czasem po rosyjsku i podśpiewywali sobie piosenki z dzieciństwa. Jej syn, zainteresował się tym językiem i… zdecydował o studiowaniu filologii rosyjskiej. W ramach studiów, odbywanych zresztą na jednej z angielskich uczelni, dostał się na Erasmusa do Petersburga. Spędził w Rosji pół roku. Wrócił w lutym, tuż przed wybuchem wojny. Do matki powiedział: „To naród stracony dla świata. Oni nienawidzą ludzi wolnych. Nienawidzą każdego, kto ma inne zdanie.” I generalnie jego recenzja Rosjan i Rosji pokrywała się z tym, co widzimy w przedmiotowym cytacie.
I teraz wróćmy do ostrzeżenia jakie dostało moje prywatne konto na fb. Dostałam je za co? Za wszechobecny w internecie, a także na stronach FB w komentarzach cytat. Jeżeli problemem jest, że nie jest to cytat ze Szmielowa to zwracam uwagę, że ja też mu tego nie przypisałam. Stwierdziłam tylko fakt, że „Cytat na rosyjskojęzycznych stronach jest” i „pojawia się obficie”. Czemu ograniczono konto tylko mnie? Czemu mój komentarz usunięto a nie usunięto takiego samego komentarza innym? Ich komentarze nie zwierały żadnych informacji, które mogłyby pomóc zrozumieć istnienie tych słów w przestrzeni publicznej. Ja tłumaczyłam je wszechobecnością.
Cytat w rosyjskojęzycznej wersji jest obecny w wielu innych komentarzach na Facebooku. Mój komentarz usunięto.
Albert Camus twierdził, że być wolnym to znaczy móc nie kłamać. Czy ja w swoim komentarzu skłamałam? Kto skłamał? Jak zniewolony musi być Facebook? Boimy się cytatu. Uważamy za niebezpieczny, gdyż nie znamy jego autora? Czy boimy się jego treści samej w sobie? Walczymy o wolność słowa, ale tak naprawdę boimy się jej.
A przecież… To dzięki wolności słowa mogłam np. pożegnać się z kolegą, którego poglądy mi nie odpowiadają. Gdyby nie wypowiedział ich publicznie nie miałabym pojęcia kim jest. Jego konto, na którym znalazła się wypowiedź o niebiesko-żółtej szmacie nie zostało w ogóle ograniczone. Z 45 wspólnych znajomych została mu wprawdzie 15-tka, ale nadal tych znajomych ma. Może nie znają tych poglądów? A może im one odpowiadają? Faktem jednak jest, że możliwość głoszenia swojego zdania daje zapoznającym się z nim prawo wyboru, czy chcemy z kimś głoszącym takie a nie inne poglądy utrzymywać kontakt.
Nakładanie kagańca, czyli cenzura i to tego typu, z jaką ja się spotkałam, przypomina mi powieść „1984” George’a Orwella, która po raz kolejny jest na liście książek zakazanych w Rosji. Czym od Rosji różni się Facebook? Przyznam, że po tym ostatnim doświadczeniu coraz mniej wiem. Zwłaszcza, że wychodzi na to, że mnie nie wolno zamieszczać tych słów, a innym wolno. Czyli znów, jak w komunizmie tak i na Facebooku, są równi i równiejsi. Konta jeszcze mi nie ograniczono. Na razie to tylko ostrzeżenie. Przed czym?